piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 6

Ścieżka dźwiękowa 1

Minął pierwszy tydzień po nim nadszedł drugi, trzeci i one również się skończyły. Dni płynęły i dalej nie zanosiło się żebym w miarę szybko miała znaleźć nową pracę. Oczywiście jak każdy chciałam pracować w swoim wyuczonym zawodzie ale znając polskie realia uznałam, że nie ma co zbytnio narzekać i brać co dają, choćby pierwszą lepszą posadę, taką na przeczekanie i dalej szukać czegoś lepszego.

Berenika podczas naszych praktycznie codziennych rozmów serwowała mi motywujące przemowy o tym żeby się nie poddawać. W którymś momencie stwierdziłam, że marnuje się jako dziennikarka sportowa i powinna zająć się tym profesjonalnie. Wspomniała nawet, że parokrotnie z racji zawodu spotkała Andrzeja, który pytał ją o mój numer telefonu.
Gdy rozmawiałyśmy przedwczoraj zachowywała się dziwnie, nawet jak na nią. Poprosiła żebym wysłała jej kilka swoich najlepszych zdjęć a kiedy kierowana ciekawością spytałam po co jej one udzieliła mi tak pokrętnej odpowiedzi, że nie jestem w stanie przytoczyć nawet jednego jej argumentu.

Przeglądałam właśnie te najnowsze, zgrane na laptopa kilka dni wcześniej i zatrzymałam się na dłuższą chwilę przy jednym z nich, zrobionym tuż po meczu na który zabrała mnie Berenika.
- Przystojny mężczyzna- wzdrygnęłam się słysząc znajomy głos. Mama pochyliła się nad monitorem i przybrała ten wyraz twarzy jakby starała się sobie coś przypomnieć.- Skądś go kojarzę.
- To Andrzej Ptaszysko, to znaczy Wrona.- poprawiłam się gdy odruchowo nazwałam go przezwiskiem autorstwa pani Wandy.
- Łączy was coś?- spytała nie bawiąc się w zbędne podchody.
- Nie. Pewnie i tak więcej go nie zobaczę.
- Martwię się o ciebie córciu. Mogłabyś sobie w końcu kogoś znaleźć. Od tamtej sprawy z Piotrkiem minęło już tyle czasu. Wiem, że trudno było Ci się pozbierać ale czas już żebyś ruszyła dalej.
- Łatwiej powiedzieć niż zrobić- zerwałam się z miejsca i trzaskając drzwiami wyszłam z mieszkania.

Trudno zliczyć ile razy wałkowałyśmy ten temat, tłumaczenie że nie chcę o tym rozmawiać nic nie dawały.
Prawie rok temu rozstałam się z człowiekiem z którym do któregoś momentu myślałam, że spędzę resztę życia. Jednak rzeczywistość bywa brutalna a miłość ślepa. Piotr- w kolosalnym uproszczeniu- okazał się nie być tym za kogo go uważałam.
W początkowym okresie naszego związku nic nie zapowiadało co miało dziać się później ale jak to już bywa sielanka kiedyś się kończy. Albo inaczej, zaczynamy dostrzegać się to jaka ta druga osoba jest naprawdę.
Zaczął być coraz bardziej zazdrosny i zaborczy. Pewnie nie byłam bez winy ale awantury po tym jak człowiek rozmawia czy żartuje z przyjaciółmi płci przeciwnej były grubą przesadą.
To jeszcze jakoś mogłabym znieść, wmawiałam sobei że mu przejdzie do momentu gdy przypadkiem odkryłam, że z jedną dziewczyną mnie zdradza a z drugą jest w ciązy. Historia jak z kiepskiego romansidła.

Zaszyłam się w swoim ulubionym miejscu w parku i podczas przeglądania ogłoszeń w Internecie natrafiłam na informacje o tym, ze ktoś awaryjnie potrzebuje fotografa na chrzciny w ten weekend. Szybko wykręciłam podany numer telefonu i po krótkiej rozmowie z miłą panią łam to zlecenie. Uśmiechnęłam się sama do siebie na wieść do jakiego miasta będę musiała jechać i wykonałam kolejny telefon.
- Cześć Tyśka!- usłyszałam gdy po drugiej stronie odezwała się Berenika.
- Witam moją ulubioną Bełchatowiankę. Słuchaj mam sprawę. Nie przygarnęłabyś mnie na jedną noc, z Soboty na Niedzielę?- przez chwilę po drugiej stronie słuchawki panowała cisza.- Nika jesteś tam?
- Tak, tylko nie wolałabyś przyjechać już w Piątek?- w jej głosie dało się usłyszeć niepewność pomieszaną z podekscytowaniem.
- Może być ale jest jakiś konkretny powód ku temu?
- Wszystkiego dowiesz się na miejscu.- oczami wyobraźni widziałam jak szczerząc się naciska przycisk kończący połączenie.

TYMCZASEM W BEŁCHATOWIE
[perspektywa Bereniki]

Od chwili wyjazdu Martyny z Bełchatowa w czasie naszych rozmów mogłam wyczuć jak radość , tak dla niej charakterystyczna, w jej głosie powoli gaśnie. Przez te kilka dni gdy się znałyśmy w jej zielonych oczach zawsze tańczyły wesołe iskierki. Ciężko było mi ją sobie wyobrazić ze smutnym wyrazem twarzy.
Więc ja jako jej przyjaciółka- choć z krótkim stażem- postanowiłam jakoś jej pomóc w znalezieniu pracy. Pierwsza okazja ku temu zdarzyła się naprawdę szybko- rezultat pozytywnego myślenia.
Pozostawał tylko jeden problem. Nie bardzo wiedziałam jak ją tu ściągnąć bez wzbudzania podejrzeń. Całe szczęście sprawa sama się rozwiązała ale doszłam jeszcze do wniosku że muszę skorzystać z okazji i wymyślić coś żeby rozerwać Tyśkę.

Kilka dni później
[perspektywa Martyny]

- Dowiem się gdzie mnie prowadzisz?- spytałam ledwo nadarzając za Bereniką, która prowadziła mnie ulicami Bełchatowa w bliżej nieznanym kierunku. 
- Cierpliwości za chwilę będziemy na miejscu.- nawet się nie obejrzała żeby upewnić się czy za nią nadążam.- No to jesteśmy- oznajmiła zadowolona z siebie zatrzymując się przed kamienicą.
- Dlaczego przyprowadziłaś mnie do Galerii Sztuki- spytałam przyglądając się wnętrzu za przeszkloną witryną.
- Bo masz tutaj rozmowę kwalifikacyjną- uśmiechała się szeroko od ucha do ucha. 
- To po to były Ci potrzebne moje zdjęcia- zaczęłam powoli łączyć ze sobą fakty ostatnich dni. 
- Dokładnie a teraz idź ich oczaruj- popchnęła mnie w kierunku drzwi. Gdy weszłam do środka otoczył mnie inny świat niż ten na zewnątrz. Dookoła znajdowały się różne przedmioty, począwszy od obrazów, przez rzeźby i dziwne instalacje na fotografiach kończąc. W moją stronę pewnym krokiem szła niska, rudowłosa kobieta. 
- Martyna Lijewska?- spytała. 
- Tak, przepraszam ale dopiero się dowiedziałam... 
- O wszystkim wiem moja droga. Pani przyjaciółka wytłumaczyła mi, że może Pani być nieco oszołomiona jej zachowaniem- przerwała mi wyjaśniając że wie o całej intrydze.- A teraz zapraszam do swojego gabinetu, musimy dowiedzieć się czy nadaje się Pani na to stanowisko- przełknęłam gulę która pojawiła się w moim gardle i ruszyłam za nią.

*

Rozmawiałyśmy prawie dwie godziny. Cieszyłam się, że mogłam porozmawiać z kimś kto naprawdę znał się na rzeczy co nie zmienia faktu, że gdy było już po wszystkim miałam wrażenie jakby w głowie ktoś budował mi linię metra. Zadowolona z siebie dotarłam do mieszkania Bereniki, która krzątała się właśnie przy pakowaniu walizki.
- Jak ci poszło?- spytała szukając czegoś w szafie. 
- Dobrze, obiecała że odezwie się do Poniedziałku. Możesz mi powiedzieć co robisz? 
-Pakuję się albowiem gdy tylko jutro wrócisz z tych śmiesznych chrzcin zabieram cię za miasto.

*
Ścieżka dźwiękowa 2


Co jak co ale Berenika należała zdecydowanie do osób dotrzymujących słowa. Następnego dnia gdy uporałam się z pstrykaniem fotek szczęśliwym rodzicom i ich bobasowi   zabrała mnie nad Jezioro Żólkin gdzie znajomy znajomego miał domek. Dookoła rósł zielony las który częściowo przesłaniał widok na akwen. Na miejscu byłyśmy późnym wieczorem i dookoła panowała ciemność rozświetlana jedynie  światłami samochodu i blaskiem księżyca.

- Jak tu pięknie- zaciągnęłam się głęboko świeżym powietrzem. 
- Żeby było jeszcze coś widać więcej niż czubek własnego nosa- wymruczała moja towarzyszka.
 Gdy już weszłyśmy do środka i nacisnęłam włącznik oświetlenie zamrugało po czym zgasło na dobre.
- Proszę powiedz, że tylko wywaliło korki- powiedziałam w ciemność. Oświetlając sobie drogę z nikłym światłem komórki znalazłyśmy miejsce gdzie były korki ale pomimo naszych usilnych starań nic nie dało się zrobić. 
- Wygląda na to, że czeka nas romantyczny wieczór przy świecach- rzuciłam niby to żartem na co obie zaśmiałyśmy się histerycznie.
Po dłuższych poszukiwaniach znalazłyśmy szafkę w której było kilka świeczek, zapalone spowijały wszystko migotliwym blaskiem i nadawały pomieszczeniu klimatu.Mimo, że niespodzianka nie do końca się udała byłam Berenice naprawdę wdzięczna.
- Dzwonił do Ciebie?- spytała.
- Jak do tej pory zero odzewu- wzruszyłam ramionami jakbym nie przejęła się tym faktem choć było inaczej.- No chyba że liczyć sms "Cześć! Co słychać?"
- Naprawdę myślałam, że skoro chciał twój numer to się odezwie. Jednak porządni faceci to gatunek na wymarciu- stwierdziła biorąc łyk gorącej herbaty.- Tym bardziej, że wczoraj z nim rozmawiałam i gdy dowiedział się o twojej wizycie to pytał na jak długo zostaniesz.
- Pewnie chciał tylko podtrzymać rozmowę- choć muszę przyznać, że wołałabym żeby było inaczej.
- Może coś w tym jest.- Przeciągnęła się szeroko ziewając.- Nie wiem jak ty ale ja padam z nóg i idę spać.
Dziewczyna udała się do pokoiku na pietrze a ja nie wiedzieć nawet kiedy usnęłam utulona ciepłem palącego się kominka. Ze snu wyrwał mnie jakiś dźwięk, niepewnie rozejrzałam się dokoła i chwyciłam za metalowy świecznik, który w razie potrzeby miał mi służyć do obrony. Najciszej jak tylko mogłam podeszłam do balkonowych drzwi z których dobiegały niepokojące odgłosy. Kiedy zaczęły się uchylać podniosłam moją broń i …..

CDN

.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Czytasz? Skomentuj!
Krótko i byle jak, gdy weny nawet na lekarstwo wychodzi coś takiego. Dziękuję do widzenia.

9 komentarzy:

  1. Ejże, nieładnie tak przerywać w środku akcji, teraz będzie mnie zżerać ciekawość! :D
    Już czekam na następny rozdział, aby dowiedzieć się kto próbuje się dostać się do środka. A może to tylko Berenika? A może Andrzej?
    Pozdrawiam!
    http://pelniawyobrazni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam sie z moim przedmowca ! Nie wolno przerywac w srodku akcji ! Ciekawosc mnie bedzie zrzerala i nie zasne xd haha Super rozdzial czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak nas trzymasz w napięciu, ojj nieładnie :D Świetny i wrzucaj następny! Zapraszam do siebie:
    http://niemadrugiejokazji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. ... i uderzyłam nią Andrzeja.
    So romantiko.
    Ach ci faceci... Ciekawe jaką wymówkę będzie miał pan Ptaszysko.
    No i co on tam robi o tej godzinie?!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Andrzej Ptaszysko, leżę :'D Czy to on tam będzie na balkonie? A jeżeli tak co on tam u licha robi? Wredna jesteś, że tak przerywasz :P Świetny rozdział tak swoją drogą :)
    Buźki ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Atak na Ptaszysko przeczuwam! :D
    To by było... bardzo romantyczne <333 Hahahah :D
    Kurczę... Serio to by było romantyczne :D
    Dodawaj szybko rozdział, bo w takim momencie przerywać... :///

    OdpowiedzUsuń
  7. Dotarło.
    Ona chce zabić Wronka tym świecznikiem? Znaczy tak mi intuicja podpowiada ale kto wie? Może to Kłos się czai? :) Cóż, ogólnie fajna historia, fajnie piszesz i lubię to czytać chociaż nie zawsze zdążę od razu skomentować. Wybaczysz mi to? Pamiętaj, kiedyś i tak to zrobię. Po prostu internet ze mną ostatnio nie współpracuje:(
    Ogólnie rozdział taki.. hm.. ciekawy niby nic a jednak. Bo znalazła najwyraźniej pracę, bo wszystko się układa ale ciemny Andrzej nie daje znaku życia. Rany kolejny któremu tyłek trzeba kopać. Jak sobie zrobię taką rundkę po nich to przez rok będe musiała odpoczywać:)
    A;e wracając do opowiadania to dlaczego Andrzej milczy? najpierw ją odwozi i tak dalej a teraz? Chociaż miał już raz taką akcję. Faceta nie ogarniesz a Andrzeja to już w ogóle. Nie uda się i koniec kropka.
    Czekam na kolejny i wybacz ten beznadziejny komentarz. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak brutalnie przerwać? Sadystka :)
    Nadrobiłam i teraz postaram się być na bieżąco :)
    Bardzo mi się podoba styl pisania i ogólnie historia jest ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest mega swietne!

    informuj prosze tutaj: poawanturzeszept.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń