Minął
pierwszy tydzień po nim nadszedł drugi, trzeci i one również się
skończyły. Dni płynęły i dalej nie zanosiło się żebym w miarę
szybko miała znaleźć nową pracę. Oczywiście jak każdy chciałam
pracować w swoim wyuczonym zawodzie ale znając polskie realia
uznałam, że nie ma co zbytnio narzekać i brać co dają, choćby
pierwszą lepszą posadę, taką na przeczekanie i dalej szukać
czegoś lepszego.
Berenika
podczas naszych praktycznie codziennych rozmów serwowała mi
motywujące przemowy o tym żeby się nie poddawać. W którymś
momencie stwierdziłam, że marnuje się jako dziennikarka sportowa i
powinna zająć się tym profesjonalnie. Wspomniała nawet, że
parokrotnie z racji zawodu spotkała Andrzeja, który pytał ją o
mój numer telefonu.
Gdy
rozmawiałyśmy przedwczoraj zachowywała się dziwnie, nawet jak na
nią. Poprosiła żebym wysłała jej kilka swoich najlepszych zdjęć
a kiedy kierowana ciekawością spytałam po co jej one udzieliła mi
tak pokrętnej odpowiedzi, że nie jestem w stanie przytoczyć nawet
jednego jej argumentu.
Przeglądałam
właśnie te najnowsze, zgrane na laptopa kilka dni wcześniej i
zatrzymałam się na dłuższą chwilę przy jednym z nich, zrobionym
tuż po meczu na który zabrała mnie Berenika.
-
Przystojny mężczyzna- wzdrygnęłam się słysząc znajomy głos.
Mama pochyliła się nad monitorem i przybrała ten wyraz twarzy
jakby starała się sobie coś przypomnieć.- Skądś go kojarzę.
-
To Andrzej Ptaszysko, to znaczy Wrona.- poprawiłam się gdy
odruchowo nazwałam go przezwiskiem autorstwa pani Wandy.
-
Łączy was coś?- spytała nie bawiąc się w zbędne podchody.
-
Nie. Pewnie i tak więcej go nie zobaczę.
-
Martwię się o ciebie córciu. Mogłabyś sobie w końcu kogoś
znaleźć. Od tamtej sprawy z Piotrkiem minęło już tyle czasu.
Wiem, że trudno było Ci się pozbierać ale czas już żebyś
ruszyła dalej.
-
Łatwiej powiedzieć niż zrobić- zerwałam się z miejsca i
trzaskając drzwiami wyszłam z mieszkania.
Trudno
zliczyć ile razy wałkowałyśmy ten temat, tłumaczenie że nie
chcę o tym rozmawiać nic nie dawały.
Prawie
rok temu rozstałam się z człowiekiem z którym do któregoś
momentu myślałam, że spędzę resztę życia. Jednak rzeczywistość
bywa brutalna a miłość ślepa. Piotr- w kolosalnym uproszczeniu-
okazał się nie być tym za kogo go uważałam.
W
początkowym okresie naszego związku nic nie zapowiadało co miało
dziać się później ale jak to już bywa sielanka kiedyś się
kończy. Albo inaczej, zaczynamy dostrzegać się to jaka ta druga
osoba jest naprawdę.
Zaczął
być coraz bardziej zazdrosny i zaborczy. Pewnie nie byłam bez winy
ale awantury po tym jak człowiek rozmawia czy żartuje z
przyjaciółmi płci przeciwnej były grubą przesadą.
To
jeszcze jakoś mogłabym znieść, wmawiałam sobei że mu przejdzie
do momentu gdy przypadkiem odkryłam, że z jedną dziewczyną mnie
zdradza a z drugą jest w ciązy. Historia jak z kiepskiego
romansidła.
Zaszyłam
się w swoim ulubionym miejscu w parku i podczas przeglądania
ogłoszeń w Internecie natrafiłam na informacje o tym, ze ktoś
awaryjnie potrzebuje fotografa na chrzciny w ten weekend. Szybko
wykręciłam podany numer telefonu i po krótkiej rozmowie z miłą
panią łam to zlecenie. Uśmiechnęłam się sama do siebie na wieść
do jakiego miasta będę musiała jechać i wykonałam kolejny
telefon.
-
Cześć Tyśka!- usłyszałam gdy po drugiej stronie odezwała się
Berenika.
-
Witam moją ulubioną Bełchatowiankę. Słuchaj mam sprawę. Nie
przygarnęłabyś mnie na jedną noc, z Soboty na Niedzielę?- przez
chwilę po drugiej stronie słuchawki panowała cisza.- Nika jesteś
tam?
-
Tak, tylko nie wolałabyś przyjechać już w Piątek?- w jej głosie
dało się usłyszeć niepewność pomieszaną z podekscytowaniem.
-
Może być ale jest jakiś konkretny powód ku temu?
-
Wszystkiego dowiesz się na miejscu.- oczami wyobraźni widziałam
jak szczerząc się naciska przycisk kończący połączenie.
TYMCZASEM
W BEŁCHATOWIE
[perspektywa
Bereniki]
Od
chwili wyjazdu Martyny z Bełchatowa w czasie naszych rozmów mogłam
wyczuć jak radość , tak dla niej charakterystyczna, w jej głosie
powoli gaśnie. Przez te kilka dni gdy się znałyśmy w jej
zielonych oczach zawsze tańczyły wesołe iskierki. Ciężko było
mi ją sobie wyobrazić ze smutnym wyrazem twarzy.
Więc
ja jako jej przyjaciółka- choć z krótkim stażem- postanowiłam
jakoś jej pomóc w znalezieniu pracy. Pierwsza okazja ku temu
zdarzyła się naprawdę szybko- rezultat pozytywnego myślenia.
Pozostawał
tylko jeden problem. Nie bardzo wiedziałam jak ją tu ściągnąć
bez wzbudzania podejrzeń. Całe szczęście sprawa sama się
rozwiązała ale doszłam jeszcze do wniosku że muszę skorzystać z
okazji i wymyślić coś żeby rozerwać Tyśkę.
Kilka
dni później
[perspektywa
Martyny]
- Dowiem
się gdzie mnie prowadzisz?- spytałam ledwo nadarzając za
Bereniką, która prowadziła mnie ulicami Bełchatowa w bliżej
nieznanym kierunku. - Cierpliwości za chwilę będziemy na miejscu.- nawet się nie obejrzała żeby upewnić się czy za nią nadążam.- No to jesteśmy- oznajmiła zadowolona z siebie zatrzymując się przed kamienicą.
- Dlaczego
przyprowadziłaś mnie do Galerii Sztuki- spytałam przyglądając
się wnętrzu za przeszkloną witryną.
- Bo
masz tutaj rozmowę kwalifikacyjną- uśmiechała się szeroko od
ucha do ucha. - To po to były Ci potrzebne moje zdjęcia- zaczęłam powoli łączyć ze sobą fakty ostatnich dni.
- Dokładnie a teraz idź ich oczaruj- popchnęła mnie w kierunku drzwi. Gdy weszłam do środka otoczył mnie inny świat niż ten na zewnątrz. Dookoła znajdowały się różne przedmioty, począwszy od obrazów, przez rzeźby i dziwne instalacje na fotografiach kończąc. W moją stronę pewnym krokiem szła niska, rudowłosa kobieta.
- Martyna Lijewska?- spytała.
- Tak, przepraszam ale dopiero się dowiedziałam...
- O wszystkim wiem moja droga. Pani przyjaciółka wytłumaczyła mi, że może Pani być nieco oszołomiona jej zachowaniem- przerwała mi wyjaśniając że wie o całej intrydze.- A teraz zapraszam do swojego gabinetu, musimy dowiedzieć się czy nadaje się Pani na to stanowisko- przełknęłam gulę która pojawiła się w moim gardle i ruszyłam za nią.
*
Rozmawiałyśmy
prawie dwie godziny. Cieszyłam się, że mogłam porozmawiać z
kimś kto naprawdę znał się na rzeczy co nie zmienia faktu, że
gdy było już po wszystkim miałam wrażenie jakby w głowie ktoś
budował mi linię metra. Zadowolona z siebie dotarłam do mieszkania
Bereniki, która krzątała się właśnie przy pakowaniu walizki.
- Jak
ci poszło?- spytała szukając czegoś w szafie. - Dobrze, obiecała że odezwie się do Poniedziałku. Możesz mi powiedzieć co robisz?
-Pakuję się albowiem gdy tylko jutro wrócisz z tych śmiesznych chrzcin zabieram cię za miasto.
*
Ścieżka dźwiękowa 2
Co
jak co ale Berenika należała zdecydowanie do osób dotrzymujących
słowa. Następnego dnia gdy uporałam się z pstrykaniem fotek
szczęśliwym rodzicom i ich bobasowi zabrała mnie nad
Jezioro Żólkin gdzie znajomy znajomego miał domek. Dookoła rósł
zielony las który częściowo przesłaniał widok na akwen. Na
miejscu byłyśmy późnym wieczorem i dookoła panowała ciemność
rozświetlana jedynie światłami samochodu i blaskiem księżyca.
- Jak
tu pięknie- zaciągnęłam się głęboko świeżym powietrzem. - Żeby było jeszcze coś widać więcej niż czubek własnego nosa- wymruczała moja towarzyszka.
Gdy już weszłyśmy do środka i nacisnęłam włącznik oświetlenie zamrugało po czym zgasło na dobre.
- Proszę powiedz, że tylko wywaliło korki- powiedziałam w ciemność. Oświetlając sobie drogę z nikłym światłem komórki znalazłyśmy miejsce gdzie były korki ale pomimo naszych usilnych starań nic nie dało się zrobić.
- Wygląda na to, że czeka nas romantyczny wieczór przy świecach- rzuciłam niby to żartem na co obie zaśmiałyśmy się histerycznie.
Po dłuższych poszukiwaniach znalazłyśmy szafkę w której było kilka świeczek, zapalone spowijały wszystko migotliwym blaskiem i nadawały pomieszczeniu klimatu.Mimo, że niespodzianka nie do końca się udała byłam Berenice naprawdę wdzięczna.
- Dzwonił do Ciebie?- spytała.
- Jak do tej pory zero odzewu- wzruszyłam ramionami jakbym nie przejęła się tym faktem choć było inaczej.- No chyba że liczyć sms "Cześć! Co słychać?"
- Naprawdę myślałam, że skoro chciał twój numer to się odezwie. Jednak porządni faceci to gatunek na wymarciu- stwierdziła biorąc łyk gorącej herbaty.- Tym bardziej, że wczoraj z nim rozmawiałam i gdy dowiedział się o twojej wizycie to pytał na jak długo zostaniesz.
- Pewnie chciał tylko podtrzymać rozmowę- choć muszę przyznać, że wołałabym żeby było inaczej.
- Może coś w tym jest.- Przeciągnęła się szeroko ziewając.- Nie wiem jak ty ale ja padam z nóg i idę spać.
Dziewczyna udała się do pokoiku na
pietrze a ja nie wiedzieć nawet kiedy usnęłam utulona ciepłem
palącego się kominka. Ze snu wyrwał mnie jakiś dźwięk,
niepewnie rozejrzałam się dokoła i chwyciłam za metalowy
świecznik, który w razie potrzeby miał mi służyć do obrony.
Najciszej jak tylko mogłam podeszłam do balkonowych drzwi z których
dobiegały niepokojące odgłosy. Kiedy zaczęły się uchylać
podniosłam moją broń i …..
CDN
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Czytasz?
Skomentuj!
Krótko
i byle jak, gdy weny nawet na lekarstwo wychodzi coś takiego.
Dziękuję do widzenia.
Ejże, nieładnie tak przerywać w środku akcji, teraz będzie mnie zżerać ciekawość! :D
OdpowiedzUsuńJuż czekam na następny rozdział, aby dowiedzieć się kto próbuje się dostać się do środka. A może to tylko Berenika? A może Andrzej?
Pozdrawiam!
http://pelniawyobrazni.blogspot.com
Zgadzam sie z moim przedmowca ! Nie wolno przerywac w srodku akcji ! Ciekawosc mnie bedzie zrzerala i nie zasne xd haha Super rozdzial czekam na kolejny !
OdpowiedzUsuńTak nas trzymasz w napięciu, ojj nieładnie :D Świetny i wrzucaj następny! Zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://niemadrugiejokazji.blogspot.com/
... i uderzyłam nią Andrzeja.
OdpowiedzUsuńSo romantiko.
Ach ci faceci... Ciekawe jaką wymówkę będzie miał pan Ptaszysko.
No i co on tam robi o tej godzinie?!
Pozdrawiam :*
Andrzej Ptaszysko, leżę :'D Czy to on tam będzie na balkonie? A jeżeli tak co on tam u licha robi? Wredna jesteś, że tak przerywasz :P Świetny rozdział tak swoją drogą :)
OdpowiedzUsuńBuźki ♡
Atak na Ptaszysko przeczuwam! :D
OdpowiedzUsuńTo by było... bardzo romantyczne <333 Hahahah :D
Kurczę... Serio to by było romantyczne :D
Dodawaj szybko rozdział, bo w takim momencie przerywać... :///
Dotarło.
OdpowiedzUsuńOna chce zabić Wronka tym świecznikiem? Znaczy tak mi intuicja podpowiada ale kto wie? Może to Kłos się czai? :) Cóż, ogólnie fajna historia, fajnie piszesz i lubię to czytać chociaż nie zawsze zdążę od razu skomentować. Wybaczysz mi to? Pamiętaj, kiedyś i tak to zrobię. Po prostu internet ze mną ostatnio nie współpracuje:(
Ogólnie rozdział taki.. hm.. ciekawy niby nic a jednak. Bo znalazła najwyraźniej pracę, bo wszystko się układa ale ciemny Andrzej nie daje znaku życia. Rany kolejny któremu tyłek trzeba kopać. Jak sobie zrobię taką rundkę po nich to przez rok będe musiała odpoczywać:)
A;e wracając do opowiadania to dlaczego Andrzej milczy? najpierw ją odwozi i tak dalej a teraz? Chociaż miał już raz taką akcję. Faceta nie ogarniesz a Andrzeja to już w ogóle. Nie uda się i koniec kropka.
Czekam na kolejny i wybacz ten beznadziejny komentarz. Pozdrawiam:)
Tak brutalnie przerwać? Sadystka :)
OdpowiedzUsuńNadrobiłam i teraz postaram się być na bieżąco :)
Bardzo mi się podoba styl pisania i ogólnie historia jest ciekawa :)
To jest mega swietne!
OdpowiedzUsuńinformuj prosze tutaj: poawanturzeszept.blogspot.com