Parokrotnie miałam doczynienia z ludźmi wolącymi nie
wiedzieć rzeczy, które w jakiś sposób mogą ich dotknąć. Było im lżej, gdy nie
mieli świadomości powagi niektórych sytuacji, w ten sposób łatwiej im się żyło,
lepiej funkcjonowało, egzystowało zwyczajnie.
A ja? No cóż większego przejawu egoizmu nie jestem w
stanie sobie wyobrazić, szczególnie jeśli dana sprawa dotyczy także innych
osób.
Nie wiem czemu tak błam się tej konfrontacji. O ile
rozmową można nazwać wymianę kilku zdań, tych wypowiedzianych podczas totalnej
głupawki nie liczę.
W każdym razie stresowałam się jak diabli ale poszło
łatwo i bezboleśnie a na koniec jeszcze Andrzej zaprosił mnie na randkę, wróć..
na bal. Tak powiedział „na bal”, nie doszukuj się dziewucho czegoś o czym mowy
nie było. Zgodziłam się, w tamtym momencie cieszyłam się, że pomyślał akurat o
mnie ale jak zdałam sobie sprawę z
ewentualnej towarzyskiej kompromitacji, której mogłam być sprawczynią, to dobry
humor momentalnie mnie opuścił.
Była końcówka października, w powietrzu dało się
wyczuć nieuchronnie zbliżająco się zimę. Obłok oddechu zamigotał srebrzyście po
czym rozpłyną się w powietrzu. Noc była widna a w policzki przyjemnie szczypał
mnie chłód. Jako, że siedzący tryb życia mi nie służy a popołudniami nie miałam
do roboty nic lepszego niż siedzenie przed telewizorem, kilka dni temu wzięłam
się za siebie czyli przekładając na polski zaczęłam biegać. Początki mają to do
siebie, że są ciężkie a w moim wypadku na pewno bolesne (ach te zakwasy) ale po
pewnym czasie taka forma aktywności zaczęła sprawiać mi przyjemność,
Truchtem pokonałam całkiem spory kawałek i choć nie
miałam konkretnego punktu docelowego to wkrótce dotarłam do chyba najbardziej
rozpoznawalnego budynku w Bełchatowie czyli hali na której Skra rozgrywała
swoje mecze. Działanie podświadomości bywa zdumiewające.
- Zaraz kończą trening- z zaparkowanego obok
samochodu wysiadła Ola.
- Rzeczywiście- spojrzałam na zegarek i faktycznie
miała rację.- Rozumiem, że widzimy się jutro na imprezie?- dziewczyna jak gdyby
nigdy nic roześmiałam się głośno.- Powiedziałam coś śmiesznego?
- Nie, skąd tylko byłam świadkiem pewnej sytuacji.
Wczoraj Wojtek stwierdził, że gdyby Andrzej Cię nie zaprosił to sam by to
zrobił.
- I co w tym śmiesznego?
- Może nic poza tym, że Wronce niezbyt się to
spodobało i wyglądał jakby miał zamiar mu przyłożyć.
- Żartujesz sobie ze mnie- spojrzałam na nią pobłażliwie.
-Taa, jakbyś nie zauważyła że można czytać z niego
jak z otwartej księgi- teraz to ona obdarzyła mnie spojrzeniem pełnym powątpiewania.-
Cieszę się, że Cię poznał. Wydajesz się być naprawdę fajną osobą.
- Wygląda na to, że miejscowi sportowcy mają do
takich dziewczyn szczęście- uśmiechnęła się do mnie na ten mocno zawoalowany
komplement ale jej wzrok spoczął gdzieś za mną.
Z hali wychodzili małymi
grupkami zawodnicy, niektórzy z nich rozpoznawali dziewczynę Kłosa i machali do
niej wesoło a mnie przyglądali się zaciekawieni.
Praktycznie na samym końcu wytoczyli się dwaj
przyjaciele, przy czym Andrzej został zatrzymany przez jakąś blondwłosą
dziewczyną.
- Co powiesz na wspólne przygotowania jutro? Takie
babskie spotkanie, będziemy mogły się lepiej poznać.- głos Oli docierał do mnie
jakby z daleka.
- Tak jasne, czemu nie.- odpowiedziałam dalej
przypatrując się Wronie i jego towarzyszce. Z jakiegoś powodu poczułam się
dotknięta.- To ja już będę hmmm… uciekać.- powiedziałam gdy podszedł do na
Karol.
- Hej, Andrzej wystraszyłeś nam Martynę- chłopak
rozejrzał się wokoło jakby dopiero teraz zauważył brak przyjaciel u boku i
wtedy dostrzegł scenkę, której się przyglądałam.- Ona?- wskazał na nieznajomą.-
Nią się nie przejmuj.- oznajmił na co pokiwałam bez przekonania pokiwałam głową
i wróciłam w drogę powrotną do mieszkania.
*
Ucieczka jest rozwiązaniem chwilowym, pozwalającym
zapomnieć o problemie tylko na moment. Później one i tak wrócą, co się ma stać
to się stanie tak czy inaczej. Mam świadomość, że zachowałam się niedojrzale
nawet nie witając się z nim ale... sama nie wiem, chyba nie miałam w tamtej chwili
siły na tego typu konfrontację. Jestem emocjonalnym tchórzem.
Podczas gdy Berenika była zajęta pisaniem czegoś na
laptopie razem z Olą szykowałyśmy się na wielkie wyjście. Z tego co
wywnioskowałam z jej wypowiedzi nie powiedzieli nic Wronie o tym, że byłam
wczoraj świadkiem sceny z jego udziałem. Może to i lepiej, jeśli będzie chciał
mi powiedzieć coś o tajemniczej dziewczynie to zrobi to.
- No i już moje dzieło gotowe.- podniosłam wzrok aby
zobaczyć w lustrze fryzurę, którą układała mi dziewczyna Kłosa i zatkało mnie.
- Gniazdo. Mam na głowie gniazdo.- uśmiech
momentalnie zszedł z jej twarzy.- Na pewno masz wiele talentów ale może
fryzjerstwem już się nie zajmuj co?
- Nie można być dobrym we wszystkim.- wzruszyła
ramionami a mi ulżyło, że nie wzięła zbytnio do siebie mojej szczerości.
Na tyle szybko na ile było to możliwe powyciągałam z
nieudanego koka wszystkie spinki tak, że włosy miękkimi falami opadały mi na
ramiona. Nigdy nie przepadałam za mocnym makijażem i również teraz usta
podkreśliłam nieco wyrazistszym błyszczykiem a oczy maskarą i cieniem, który
wydobywał z moich niebieskich oczu nieco blasku. Ponieważ zbliżała się godzina
o której mieli po nas przyjechać panowie założyłam czarne, proste szpilki a na
kremową, koronkową *sukienkę* z dekoltem w serduszko narzuciłam ciemny płaszczyk.
Ola ubrana w zieloną kreację pobiegła otworzyć drzwi gdy rozległ się dźwięk
dzwonka.
Podczas gdy Karol komplementował jej wygląd ja
podeszłam do Andrzeja ubranego w gustowny garnitur, który z dosyć nieszczęśliwą
miną próbował zawiązać krawat nie zwracając uwagi na to dzieje się dokoła
niego. Żeby „ulżyć” mu w cierpieniu chwyciłam wspomnianą część garderoby
nadając jej prawidłowy kształt.
- Teraz możesz wyjść do ludzi.- oznajmiłam
spoglądając w jego oczy wpatrujące się we mnie z czułym spojrzeniem.
- Pięknie wyglądasz.- mówiąc to powoli okręcił mnie
wokół mojej osi.
- Dzięki.- poczułam jak się czerwienie, kątem oka
zobaczyłam jak nasi towarzysze przybijają sobie piątkę.
Gdy dotarliśmy na miejsce w elegancko i ze smakiem
przystrojonej sali oprócz pozostałych zawodników Skry, którym zostałam
przedstawiona prze Wronkę prężącego się dumnie, było sporo oficjeli i tak
zwanych szych. Tabliczka przy wejściu głosiła, że całkowity dochód z
organizacji balu zostanie przekazany na rzecz miejscowego domu dziecka.
- Czy to tylko mi się wydaje czy atmosfera jest
jakaś sztywna?- rozumiem, że cel był szczytny ale patrząc po zebranym
towarzystwie i sądząc po atmosferze to prędzej powiedziałabym, że jest to coś w
rodzaju nudnej konferencji naukowej a nie balu.
Karol chyb był podobnego zadania sądząc po jego
minie. Zatarł ręce i bez zbędnego tłumaczenia pociągnął swojego przyjaciela w
kierunku chłopaków z drużyny. Przez chwilę dyskutowali o czymś zawzięcie ale
ponieważ stałyśmy z Olą w pewnej odległości nie mogłyśmy usłyszeć czego
dotyczyła ta rozmowa.
- Zdecydowanie coś kombinują.- stwierdziła i jak na
znak cała grupka- poza Andrzejem próbującym do sprzętu nagłaśniającego
podłączyć swój telefon- wyszła na środek parkietu i gdy rozległy się pierwsze
dźwięki piosenki Michaela Jacksona zaczęli tańczyć naśladując ruchy Wrony,
który dołączył do nich. Przez moment na sali panowała konsternacja aż orkiestra
zaczęła swoją grą dopasowywać się do muzyki lecącej z głośników. Najpierw
rozległy się nieśmiałe dopingujące oklaski i pierwsi śmiałkowie przyłączyli się
do zabawy a zanim piosenka skończyła się nikt już nie podpierał ścian.
- Mieliście niezły pomysł- siatkarz podszedł i
usiadł obok.- Wszyscy świetnie się bawią.
- Poza tobą.
- Ja mam dwie lewe nogi więc wolę nie ryzykować, że
kogoś podeptam.- wzruszyłam ramionami.
- Spoko, myślę że jakoś wytrzymam. To co
zatańczymy?- równie dobrze mógł mnie nie pytać bo nawet jeśli powiedziałbym nie
to i tak w ostateczności zaciągnąłby mnie na środek.
Kiedy usłyszałam znajome żywiołowe tony spojrzałam
na swojego partnera uśmiechającego się łobuzersko. Podczas jednej z naszych
rozmów, która akurat dotyczyła muzyki, powiedziałam że moją ulubioną ścieżką
dźwiękową jest ta do filmu Dirty Dancing 2 i tak oto teraz tańczyliśmy do
jednej z piosenek pojawiających się w tym filmie właśnie.
- Nic cie więcej na swój temat nie zdradzę.-
oznajmiłam.
- Jakoś ci nie wierzę.- zadrżałam czując jak
przesunął dłoń z pleców niżej na talię. To był ten moment, nasza chwilą.
Właśnie wtedy postanowiłam przestać się dłużej bronić przed tym co się mogło
między nami wydarzyć.
„Martyna Lijewska i Andrzej Wrona jako przykład
nowego rodzaju elektrowni” takim właśnie mianem ochrzcił naszą dwójkę Wojtek
Włodarczyk po pokazie naszych tanecznych umiejętności, który podobno był
wyjątkowo energetyczny.
Przez resztę wieczoru dobry humor mnie nie
opuszczał.
Jednym z elementów mających zasilić konto domu
dziecka była aukcja na której można było wylicytować różne przedmioty.
Prowadzący zaprosił wszystkich chętnych do ostatniej, niewątpliwie najbardziej
emocjonującej licytacji,
- Osobą która ją wygra będzie mogła spędzić wieczór
z Andrzejem Wroną.- tym oświadczeniem wywołał aplauz wśród żeńskiej części
zebranych. Ciekawa jestem kiedy miał zamiar mi o tym powiedzieć.
- Czyli co, w takiej sytuacji muszę wziąć udział w
tej grze?- spytałam kiepsko maskując wyrzut w moim głosie.
- Ty, moja droga, możesz spędzać ze mną czas całkiem
za darmo kiedy tylko zechcesz.- tą deklaracją wywołał śmiech wśród siedzących
najbliżej nas osób.
Cmoknął mnie jeszcze w policzek i dołączył do
mężczyzny na scenie a później się zaczęło. Już w pierwszych sekundach dało się
wyczuć, że żadna z pań łatwo nie odpuści. Stawka rosła z sekundy na sekundę a
ja wierciłam się niecierpliwie aż do momentu gdy wszystko się skończyło i na
podwyższenie została wywołana osoba, która zwyciężyła a ku mojemu zdziwieniu
była to blondynka spod hali.
Mówię sobie spokojnie, to nic nie znaczy. Nie bądź
tak głupio zazdrosna jak twój były, to naprawdę niczego nie dowodzi.
Powtarzałam sobie jam mantrę przez resztę wieczoru ale nie dałam rady.
Widziałam jak Andrzej kieruje co rusz spojrzenie w moją stronę ale kobieta nie
dawała się tak łatwo zbyć.
Czasami trzeba odpuścić i czekać aż sytuacja sama
się rozwiąże. Z tą myślą, przez nikogo z nowopoznanych osób niezauważona,
wymknęłam się chcąc wrócić do domu.
- Nieładnie tak wychodzić bez pożegnania.- skarcił
mnie znajomy głos.
- Chciałam wyjść się po angielsku ale najwyraźniej
mi nie wyszło.- odparłam ledwo dosłyszalnie.
- Co mam zrobić, żebyś zrozumiała jak bardzo ważna
dla mnie jesteś.- przyciągnął mnie do siebie.
- Na początek
odprowadź mnie do domu.- wypaliłam bez zastanowienia i uświadomiła, że
nie dość iż zabrzmiałam strasznie dziecinnie to jeszcze mógł odnieść wrażenie
jakbym była zazdrosna co nie było dalekie od prawdy.- Oczywiście jeśli chcesz.-
dodałam, żeby złagodzić swoje wcześniejsze słowa.
- Zawsze.- uśmiechnął się do mnie i kolejny raz
poczułam jak pod wpływem jego spojrzenia miękną mi kolana.
Ramię w ramię wyszliśmy na zewnątrz nie oglądając
się za siebie. Przez długi czas po prostu szliśmy w ciszy, czując obecność tej
drugiej osoby. Byliśmy tak blisko siebie. Czułam jak jego palce nieśmiało
szukają mojej dłoni a kiedy już ją znajdują zaciskają w uścisku.
- Sabina, ta dziewczyna z balu, i ja byliśmy ze sobą
jakiś czas temu ale wszystko nie trwało zbyt długo choć faktem jest, że czasami
się zapomina i wydaje jej się że coś między nami może jeszcze być. Dlatego
zdarzają się takie sytuacje jak ta dzisiaj, gdy na siłę szuka mojego
towarzystwa.- miałam cichą nadzieję, że czegoś się o niej dowiem ale i tak
przypływ szczerości mnie zaskoczył.
- Wygląda na to, że każde z nas sporo przeszło.- Nie
musiał mi się tłumaczyć ale to zrobił dlatego też chciałam odwdzięczyć się mu
podobnym gestem i opowiedziałam mu historię swoją i Piotra.
- I tak spotkali się kobieta po przejściach i
mężczyzna z przeszłością.- podsumował trafnie nieco wyświechtanym frazesem.
- Pamiętasz jak mówiłeś, że nie chcesz zepsuć tego
co może być między nami? Ja mam podobnie z tą różnicą że boję się że jednak coś
z tego wyjdzie a później będę cierpieć.- gdy dotarliśmy na miejsce stanęłam na
schodach kamienicy skąpanych w ciepłym świetle latarni.
- „Im większe w człowieku wewnętrzne rozbicie,
poczucie własnej słabości, niepewności i lęk, tym większa tęsknota za czymś, co
go z powrotem scali, da pewność i wiarę w siebie.”- uśmiechnęłam się słysząc
ten cytat.
- Dasz radę być moją siłą?
- Jeśli tylko mi na to pozwolisz.- zabrakło mi tchu
gdy podniósł dłoń i przejechał kciukiem po linii ust zbliżają swoją twarz coraz
bardziej do mojej. Poczułam muśnięcie warg z początku delikatne, lekkie jak
piórko. Był o mnie sporo wyższy więc musiałam stanąć na palcach żeby móc objąć
go za szyję i tym samym pogłębić pocałunek. Przyciągnął mnie do siebie tak
mocno, że dzieliły nas tylko warstwy ubrań. Nasz pocałunek stawał się coraz
bardziej namiętny, czułam jak po moim ciele rozchodzą się przyjemne dreszcze.
Po chwili zwolniliśmy, pocałunek z namiętnego zrobił się bardziej romantyczny.
Dobra, to ja sobie tu postoję i postaram sobie
przypomnieć jak się oddycha.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.- .-.-.-.-.-.
Czytasz? Skomentuj!
W życiu nie myślałam, że ten rozdział wyjdzie mi aż
tak długi.
Jakby ktoś miał ochotę to zachęcam do przesłuchania
wspomnianego w tym rozdziale soundtracku, która jest moim sposobem na doła
nieodmiennie poprawia mi humor a który znajdziecie <<tutaj>>.
Pamiętacie jak pod poprzednim rozdziałem pisałam o
braku pomysłu na niego? Teraz to już
naprawdę mam kryzys twórczo- pomysłowy i nie wiem jak będzie z napisaniem
kolejnej części i czy pojawi się ona za tydzień. Wszelkie sugestie, pomysły z
waszej strony jak najbardziej mile widziane. Może ich nie wykorzystam ale mnie
jakoś natchną? Nigdy nic nie wiadomo : ) Żeby było śmieszniej mam ze dwie
koncepcje na to jak zakończyć historię Martyny i Andrzeja.
Do usłyszenia ;)