Kolejne
kilka dni upłynęło mi pod znakiem załatwiania rozmaitych
formalności i spraw związanych z przeprowadzką do Bełchatowa.
Poszukiwanie lokum jakoś samo się rozwiązało, Berenika
stwierdziła że mogę z nią zamieszkać jeśli będę dokładać
się do rachunków i czynszu. Mimo, że mój dobytek był raczej
skromny to czekały mnie dwa kursy tam i z powrotem. Podczas jednego
z nich towarzyszyła mi mama przejawiająca podręcznikowy przykład
rodzicielskiej nadopiekuńczości więc, żeby niepotrzebnie nie
szargać jej nerwów zaproponowałam żeby na własne oczy przekonała
się jak sprawy się mają na miejscu. Wszystko jej się podobało,
no może prawie wszystko.
-
Ale ściany to mogłabyś przemalować.- stwierdziła wskazując na
płaszczyznę w mało optymistycznym sinym kolorze . No cóż trudno
się z nią nie zgodzić, pojęcia nie mam co poprzedniemu
właścicielowi mieszkania podobało się w takiej barwie.
Później
nadszedł na pierwszy dzień w nowej pracy. Gdybym powiedziała, że
się nie denerwowałam byłoby to kłamstwo roku. Na miejsce
dotarłam dobre pół godziny przed czasem i ponieważ drzwi były
zamknięte a swoje klucze miałam dopiero dostać postanowiłam
spożytkować ten czas i przejść się do pobliskiego parku. Kilka
rundek dookoła i powrotem byłam na miejscu.
-
Witam, witam.- pani Ania dosłownie podeszła do mnie w podskokach.-
Stresik jest?- spytała bojowo a mnie lekko zatkało i zdołałam
tylko pokiwać głową.- To dobrze gdyż stres bywa kreatywny. Oj
uśmiechnij się dziewczyno, przecież nie zrobię Ci krzywdy.
-
Będzie dobrze.
-
Dokładnie tak, pozytywne myślenie to podstawa- odpowiedziała mi
choć wcześniejsze zdanie wypowiedziałam bardziej do siebie niż do
niej.
O
ile mój wcześniejszy szef miał obsesję na punkcie kontroli
podwładnych tak obecna dała mi wolną rękę, żebym mogła
przyzwyczaić się do sytuacji. Napięcie powoli ze mnie spływało i
przychodziły mi do głowy różne pomysły. Doszło do tego, że
przeorganizowałam sposób ustawienia eksponatów na najbliższej
wystawie. Serce podchodziło mi do gardła gdy proponowałam szefowej
pomysł na wykorzystanie zagraconego pomieszczonego tuż obok
głównego wejścia. Chciałam zrobić tam mini studio fotograficzne
i ku mojej uldze dostałam zielone światło. Był tylko jeden
warunek- nie mogło to kolidować z moimi innymi obowiązkami.
Starałam
się o Andrzeju za wiele nie myśleć. Tak było łatwiej. Rezultaty?
Raczej kiepskie. Zawsze gdzieś tam znalazł sposób, żeby przedrzeć
się do mojej świadomości. Kontaktowaliśmy się, owszem ale były
to krótkie smsy a nie długie rozmowy. Inna sprawa, że skra miała
najpierw mecze na wyjeździe więc chłopak był zajęty czym innym
niż moją osobą. Te kilka dni odwlekało nasze spotkanie twarzą w
twarz ale dało mi też czas na zebranie myśli.
Zastanawiając
się nad słowami pani Wandy, że nigdy nie należy lekceważyć rad
czy uwag osób starszych. „Lubisz
go, może nawet bardziej niż byś chciała. Tylko jeszcze tego nie
wiesz.” Miała
racje. Wiedziałam co czuję do Andrzej a on do mnie, mniej więcej
i tak chwiejna niepewność mnie przeraża. Proszę, powiedziałam
to. Boję się, że mogłabym się do niego zbliżyć a później
będę cierpieć. Wychodzi na to, że mam podobne obawy jak on.
Prawie
nie zauważyłam jak minęły kolejne dni odbywające się według
schematu praca- dom. Byłam zmęczona ale w taki pozytywny sposób.
Pierwszy raz od dłuższego czasu byłam zadowolona z tego czym się
zajmowałam.
Następne
dni minęły według powtarzającego się, nudnego do bólu schematu
praca- dom.
-
Już jestem.- zakomunikowałam gdy tylko weszłam do mieszkania.
-
To dobrze.- Berenika wyszła ze swojego pokoju opatulona od stóp do
głów w zimowe ubrania.- Muszę na chwilę wpaść do redakcji, jak
dobrze pójdzie to powinnam wrócić za jakąś godzinę. Rozmawiałaś
już z Ptaszyskiem?
-
Co wy macie z tym ptaszyskiem, on ma na nazwisko Wrona na litość
boską! I nie, nie rozmawiałam z nim, jeszcze. Proszę nie mów mi,
że nie na darmo wynaleziono telefony komórkowe.- dodałam szybko
widząc, że mam zamiar coś jeszcze powiedzieć.-Akurat o TYM
wołałabym porozmawiać z nim twarzą w twarz.
-
Niektórych spraw nie powinno się odwlekać w nieskończoność.-
wyraźnie malująca się w jej głosie troska utwierdziła mnie w
przekonaniu, że powinnam jak najszybciej sytuacją problem który
sama stworzyłam.- Nie spodziewałam się, że odegrasz scenę w
stylu „uciekająca panna młoda” i to jeszcze zanim pójdziecie
na prawdziwą randkę.- uśmiechając się zaczepnie zniknęła za
drzwiami i tyle ją widziałam.
Zaparzyłam
sobie herbaty i kiedy usiadłam wygodnie w fotelu po pewnym czasie
zmorzył mnie sen, z którego wyrwało mnie potrząsanie za ramie.
-
Berenika, bądź człowiekiem i daj mi spać.- poprosiłam nawet nie
otwierając oczu. Usłyszałam gardłowy, mało kobiecy śmiech,
który zmusił mnie do uniesienia powiek.- Są dwie możliwość albo
jeszcze się nie obudziłam albo umiesz przenikać przez ściany-. Na
oparciu jak gdyby nigdy nic przysiadł Andrzej.
-
Ani jedno ani drugie, twoja koleżanka mnie wpuściła. Coś mi się
wydaje, że za dużo pracujesz. Zdecydowanie potrzebujesz odpoczynku-
stwierdził przyglądając mi się uważnie.
-
Brawo Sherlocku a skąd takie wnioski?
-
Bo wyglądasz jak śmierć na urlopie mój drogi Watsonie.
-
Dzięki za szczerość.- ok. może nie wyglądałam najlepiej ale
bycie szczerym do bólu mógł sobie darować.
-
Przecież to prawda, nawet nie masz czasu pomalować ścian.- wskazał
na stojące w koncie puszki z farbą.
-
Jak jesteś taki mądry to mógłbyś mi pomóc.- miałam nadzieję,
że się odczepi.
-
Mówisz masz.- jak gdyby nigdy nic wstał i odpakowawszy wałek
zabrał się do roboty a ja zaczęłam się śmiać na co ten zerknął
przez ramię i wrócił do pracy. Wzięłam jakąś starą gazetę i
pozginałam ją parę razy tak, że wyszła papierowa czapeczka.
-
Masz- założyłam mu na głowę swoje dzieło.- Nie chcemy, żeby
twoja słynna fala ucierpiała.- uśmiechnęłam się i zamilkłam.
Tak po prostu. To by było na tyle jeśli chodzi o układaną
wcześniej przemowy którą miałam zamiar wygłosić w tej sytuacji.
Cały plan diabli wzięli.
-
Nie powinnam Cię całować, ja… chyba zwyczajnie poniosły mnie
emocje. Przepraszam.
-
Nigdy nie przepraszaj za coś czego nie żałujesz.- wpatrywał się
we mnie tak intensywnie, że nie miałam odwagi poruszyć się choćby
o centymetr. Byłam przerażona tym, że choć znał mnie w znikomym
stopniu potrafił trafnie ocenić to co myślałam naprawdę.- Żałuję
tylko, że nie zrobiłem tego pierwszy.
-
Naprawdę?- serce biło mi tak szybko jakby miało wyskoczyć z
piersi.
-
Naprawdę a teraz zabieramy się do roboty.- włączyłam mu się
opcja „nie znam sprzeciwu”.
Myślałby
kto, że malowanie ścian jest nudnym zajęciem. Na pewno nie w
naszym wydaniu. Śmiechy, chichy, głupawka totalna. Moja
współlokatorka zajrzała w pewnym momencie do nas zaniepokojona
hałasem ale widząc jak próbuję wyrwać Andrzejowi wałek, który
trzymał uniesiony tak wysoko jak tylko mógł, pokręciła z
powątpiewaniem głową i wróciła do swoich zajęć.
-
Dzięki za pomoc.- po zakończonej pracy wyciągnęłam się wygodnie
na łóżku i czułam.
-
Nie myśl tylko, że zrobiłem to bezinteresownie- Andrzej poszedł w
moje ślady i położył obok.
-
O ja biedna naiwna a miałam cię za altruistę.- przekręciłam głowę
na bok tak, żeby móc widzieć wyraz jego twarzy.
-
Nie nabijaj się ze mnie. Muszę zebrać się na całą odwagę, żeby
prosić cię o towarzyszenie mi na jakimś śmiesznym balu
charytatywnym organizowanym przez głównego sponsora Skry.- spiął
się cały w oczekiwaniu na moją odpowiedź.
-
Z przyjemnością zostanę twoją partnerką.- uśmiechnął się
szeroko i widziałam, że powstrzymuje się od skakania z radości
pod sufit.
No
cóż, zapowiada się interesujący wieczór.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Czytasz?
Skomentuj!
Jak
do tej pory ten rozdział było mi najtrudniej napisać a to dlatego,
że nie miałam na niego kompletnie pomysłu. Jakoś z tego
wybrnęłam, chyba nie wyszło najgorzej.
Do
następnego
Rozdział świetny jak zawsze. :) nie przejmuj się, są takie dni kiedy nie masz na jakiś pomysłu. :) Czekam na rozwinięcie cytuje: "śmiesznego balu charytatywnego". :) Zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Karolina R. :*
Rozdział cudowny ♥
OdpowiedzUsuńPisz koniecznie dalszą część, bo już nie mogę się doczekać! Coś czuję, że na tym balu sporo się wydarzy!
Pozdrawiam!
http://pelniawyobrazni.blogspot.com
Wszystko powoli zaczyna się układać *.* cudownie :) czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny! :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że sobie porozmawiali i wszystko wyjaśnili. :3
Teraz tylko czekać, aż będą razem. W końcu ona sama sobie przyznała, że coś do niego czuje, więc na co czekać? :D
Sytuacja z malowaniem ścian musiała wyglądać komicznie.
Pozdrawiam, buziaki! ;*
Jejku, dawaj kolejny! :D Świetnie piszesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na ósemkę :) http://niemadrugiejokazji.blogspot.com/
Nie mogę z Andrzeja. Rany ja ogólnie nie mogę jak takie duży, wielki wręcz facet jest tak uroczo słodki. Chociaż słodki to chyba nie do końca dobre określenie.:) Ale to fajne. Zwłaszcza ta końcówka, kiedy to chciał skakać do góry z radości ale się powstrzymał. Zależy mu tylko pytanie czy on o tym wie? Oby! Bo jak mi ja skrzywdzi to ja skrzywdzę jego. Bardzo mocno go skrzywdzę.:) Ogólnie rozdział bardzo miły i przyjemny. Fajnie, ze pogadali ( taaa przegadali całą dobrę na ten ważny temat ), pomalowali ściany # pomocnyandrzej #remont?nieproblem, i ogólnie tak między ni mi jest chyba okej. Ciekawa jestem co wydarzy się na tym balu bo coś na pewno. Nie mogę doczekać się olejnego rozdziału. Pozdrawiam.:)
OdpowiedzUsuńJuż się boję
OdpowiedzUsuńtego ''śmiesznego balu charytatywnego'' -bardzo mozliwe, że serio będzie
śmieszny, a ja będę leżała na podłodze z głupawką ;')
Hmm. Ogólnie to rozdział bardzo pozytywny, a Wronka... jejku! Jaki
pomocny! Mógłby do mnie wpaść i pomalować ściany! Nie pogardziłabym! :D
walczyomilosc.blogspot.com
Spóźniona, wiem. No ale, rozumiesz, szkoła.
OdpowiedzUsuńWybrnęłaś? Żartujesz? Jak dla mnie to po prostu napisałaś świetny rozdział :)
Urzekł mnie już sam sposób napisania :) Do tego jeszcze to malowanie ścian... cudowne! ♥♥♥ Bardzo mi się podobało, naprawdę :)
Pozdrawiam :)
Hm..Robi się coraz ciekawiej. :D Ciesze się że Martyna ma fajna, ale chyba faktycznie za dużo pracuje. Tutaj szczerość Andrzeja mnie rozbawiła, ale fajnie, ze się o nią troszczy.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobała mi się scena malowania ścian. Na pewno było tam wesoło i nie spodziewałam się, że Andrzejek może być az tak pomocny:D Ale co najważniejsze! Nie żałuje pocałunku! Fakt, faktem że to on powinien wykonać pierwszy ten krok no ale. :P Teraz czekam na bal:)
POZDRAWIAM !!!
Paulka