sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 5

Ścieżka dźwiękowa 1

Początek dnia nie był dla mnie zbyt udany. Zaczęło się od tego, że z samego rana zadzwoniła moja mama z wiadomością, że bardzo jej przykro ale jednak nie będzie mogła mnie odebrać ze szpitala.
Trudno, bywa i tak. Sprawdziłam rozkład jazdy autobusów i szczęśliwie okazało się że mam jeden późnym popołudniem.

Bo tej wiadomości zabrałam się do załatwiania formalności związanych z wypisem. Lekarz zbadał mnie kontrolnie, rana na czole ładnie się goiła, z żebrami było również lepiej. Co do nadgarstka to zdjęto mi gips ale przez jakiś czas będę musiała chodzić w stabilizatorze, który przywodził mi na myśl element rycerskiej zbroi.

Myślę sobie nie jest źle aż tu nagle dzwoni mój szef. Najpierw gadka szmatka. Jak się pani miewa? Dziękuję, dobrze. Jak klientowi podobały się zdjęcia. Był zachwycony ale- tego co padło po ale nie zapomnę nigdy- muszę panią zwolnić.

Próbowałam go jakoś przekonać iż popełnia błąd, żeby zastanowił się i zmienił decyzję aż do momentu gdy zaczął mówić o kryzysie w branży i przymusowej redukcji etatów. Rozłączyłam się i wściekła rzuciłam telefonem o ścianę.

- Co ona takiego Ci zrobiła?- spytał Karol Kłos, który razem z Wojtkiem Włodarczykiem szedł w moją stronę.
- Nic ale niektórzy doprowadzają mnie do szału- odparłam podnosząc przedmiot z podłogi.
- Co tym razem Andrzej przeskrobał?- tym razem odezwał się Włodi.
- No naprawdę, nie wszystko sprowadza się do niego- teatralnie przewróciłam oczami.- Właśnie a gdzie zgubiliście trzeciego z waszej trójcy?- spytałam rozglądając się czy nie zbliża się wspomniany osobnik.
- Pewnie jeszcze go badają. Siatkarz też człowiek, okresowe badania przechodzić musi- dodał Włodarczyk widząc moje zdziwione spojrzenie.
Korytarzem szła ładna, wysoka blondynka, która rozglądała się jakby kogoś szukała. Kiedy nas zobaczyła podeszła raźnym krokiem i wtuliła się w Karola, który wpatrywał się w nią jak w obrazek.
- Oto i ona- wycisnął całusa na włosach dziewczyny na co ta obdarzyła go spojrzeniem pt. „jesteś głupkiem ale i tak cię kocham”- Poznaj moją Olę, kochanie to jest Martyna- przedstawił nas sobie.
- Więc to ty jesteś dziewczyną o której nasz Andrzejek nie może przestać mówić.- Wojtek parsknął śmiechem, mi wyrwał się niekontrolowany chichot a Kłos uderzył się dłonią w czoło.- Co, to jakaś wielka tajemnica?- spytała zdziwiona naszą reakcją.
- Nie skądże, tylko to nie ty powinnaś jej o tym powiedzieć – skwitował jej narzeczony.
Chciałam  jeszcze z nimi porozmawiać, wybadać temat wywołany przez dziewczynę Karola ale ponieważ spieszyło im się na trening nie mieliśmy ku temu okazji.

*

- Będę tęsknić- powtórzyłam nie wiem już który raz i mocniej uścisnęłam panią Wandę.
Z Bereniką pożegnałam się wcześniej, gdy wpadła na chwilę w odwiedziny do swojej babci. Znałam je zaledwie kilka dni a pożegnanie nie należało do najłatwiejszych, naprawdę przywiązałam się do nich. Obiecałam sobie, że pozostaniemy w kontakcie.

- Nie obiecuj czegoś, czego nie wiesz czy dotrzymasz.- na te słowa odsunęłam się od niej gwałtownie.
- No wie pani co!- nie spodziewałam się, że usłyszę coś takiego.
- Nie denerwuj się kochanieńka- uspokajająco  pogładziła mnie po ramieniu- Ale przyznaj szczerze nie tylko za nami będziesz tęsknić.
- Hm… Niektóre pielęgniarki są naprawdę sympatyczne i mój lekarz prowadzący wydaje się będzie być naprawdę spoko- celowo nie wymieniłam osoby o której myślała.

- Dobrze wiesz, że nie o niego mi chodzi- pani starsza jak zwykle mnie przejrzała. Zawstydzona spuściłam wzrok.- Lubisz go, może nawet bardziej niż byś chciała- złapała mnie pod brodę zmuszając żebym spojrzała jej w oczy.- Tylko jeszcze tego nie wiesz.




Ścieżka dźwiękowa 2


Gdyby nie to, że za moment miała przyjechać taksówka mająca odwieźć mnie na dworzec autobusowy chyba nie dałabym rady ostatecznie się pożegnać.
Wychodząc ze szpitala otarłam uparcie napływające do oczu łzy, niepewna czy były one reakcją na pożegnanie czy słowa pani Wandy. Ciężko było mi się przyznać do tego przed samą sobą ale w głębi serca wiedziałam, że ma rację.

Usiadłam na ławeczce koło parkingu i gdy byłam zajęta szukaniem czegoś w torebce usłyszałam jak obok zatrzymuje się samochód. Za kierownicą czarnego Audi siedział Andrzej.

- Pani zamawiała taxi?- spytał zza opuszczonej szyby.
- Czy ja cierpię na manię prześladowczą czy ty faktycznie śledzisz każdy mój krok?- spytałam gdy tymczasem siatkarz zdążył wysiąść z pojazdu i stanąć obok mnie.
- Nazwałbym to raczej szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Albo przeznaczeniem- dodał po chwili namysłu.
- Jakoś nie chce  mi się w to wierzyć- oznajmiłam podpierając się pod boki.
- Oj dałabyś już spokój. Oferuję Ci darmową podwózkę w miłym towarzystwie a ty doszukujesz się w tym niewiadomo czego.- zabawnie przekrzywił głowę i czekał na moją reakcję. Westchnęłam zrezygnowana i zgodziłam się.

Korzystając z chwili gdy wkładał moją walizkę do bagażnika umościłam się wygodnie na siedzeniu pasażera i już po chwili mknęliśmy ulicami Bełchatowa. Dopiero teraz miałam okazję, żeby dokładniej przyjrzeć się temu miastu. W którymś momencie zorientowałam się, że coś jest nie tak jak powinno. Zwarta zabudowa centrum zaczęła ustępować pojedynczym budynkom aż do momentu gdy minęliśmy znak  oznaczający wyjazd z miasta.

- Wiesz, że właśnie wyjechaliśmy z Bełchatowa?- spytałam mojego towarzysza.
-Wiem.
- Więc musimy zawrócić, żeby dojechać na dworzec- czułam się jakbym rozmawiała z dzieckiem.
- Otóż nie moja droga gdyż ja Andrzej W. mam zamiar bezpiecznie dostarczyć Cię do domu.
- Czyś ty już całkiem oszalał! Do Milicza będzie jakieś 170 kilometrów. Co ty… Dlaczego?... Ty,ty,ty…!
- Martyna wdech- wydech, oddychaj bo mi się tu jeszcze zapowietrzysz- byłam na niego wściekła a on jeszcze się ze mnie nabijał.
- Jesteś niemożliwie…
- Przystojny?- zabawnie poruszył brwiami.
- Przestań! To nie jest śmieszne- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.- Nie możesz mnie tak po prostu  porywać!
- O wypraszam sobie! W ramach „zadośćuczynienia” odwożę Cię do domu wiec porwaniem tego raczej nie można nazwać.
- Za jakie grzechy mnie to spotyka- zrezygnowana ukryłam twarz w dłoniach.
- Ej chyba mi się tu nie rozpłaczesz?- zaśmiałam się słysząc zmartwioną nutę w jego głosie.- Kobiety to jednak dziwne stworzenia. Raz mają ochotę zatłuc cię a za chwile chichrają się z niewiadomo czego.
- Powiedzmy, że to taka moja reakcja na stres.
- Denerwujesz się z mojego powodu?- drążył temat wyraźnie zaciekawiony.

- Ty mnie tu nie łap za słówka!- żartobliwie pogroziłam mu palcem.- Za to chętnie dowiedziałabym się co takiego mówiłeś o mnie swoim znajomym- oznajmiłam przypominając sobie słowa Oli, dziewczyny Kłosa.- Dobra, zapomnij. Już nie będę się cię męczyć na ten temat.- ledwo powstrzymywałam się przed zaśmianiem w głos widząc jego reakcję. Odcień czerwieni jaki przybrała jego twarz śmiało zasługiwał na własną nazwę, coś w stylu „Wronia czerwień”.

- Pytali to coś im tam powiedziałem- wolną ręką przeczesał włosy.- Jeśli chcesz usłyszeć jakie miałem motywy takiego a nie innego postępowania to nie jestem wstanie powiedzieć ci nic innego jak do tej pory. Włodi kiedyś stwierdził, że dawno nie spotkał  kogoś z tak pokręconym charakterem, kogoś kto aż tak często popada ze skrajności w skrajność.- początkowo mówił takim tonem, że aż się wzdrygnęłam ale teraz trochę się uspokoił .

- „W każdym z nas mieszka dobro i zło, światłość i ciemność, sztuka i ból, wybór i żal, okrucieństwo i poświecenie. Każdy z nas jest swoim własny kawałkiem iluzji, który stara się przerodzić w coś konkretnego, coś realnego”*- wyszeptałam przyglądając się zmieniającym za oknem krajobrazom.- To z jakiejś książki- wyjaśniłam nieco zmieszana.
- Nie masz się czego wstydzić- uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco na co odpowiedziałam mu tym samym gestem.- Ja mam hopla na punkcie siatkówki a ty książek.
- Nie zapominaj o fotografii- dodałam.
- Tak to też- obdarzył mnie pogodnym spojrzeniem.

*

Podróż mijała powoli choć praktycznie buzie nam się nie zamykały. Jeśli jedno przestawało mówić szybko drugie brało na siebie ciężar rozmowy i jakoś tak nam zleciało aż dotarliśmy do Milicza gdzie zatrzymaliśmy się obok kamienicy mającej lata świetności już dawno za sobą.

- Znowu włączyła Ci się opcja gentleman  ?- spytałam gdy otworzył przede mną drzwi samochodu.
- Nasza znajomość zaczęła się dosyć niefortunnie. Przecież to prawda-dorzucił widząc moje rozbawione spojrzenie.- Czy to źle, że chcę żebyś mnie dobrze zapamiętała?- w jego oczach tańczyły wesołe iskierki.
- To do zobaczenia- wyciągnęłam w jego kierunku dłoń, którą energicznie potrząsnął. Gdy już miałam się odwrócić, żeby wejść do domu, przyciągnął mnie do siebie zamykając w gorącym uścisku.
- Mam nadzieję, że już wkrótce- wyszeptał mi do ucha i poczułam jak przechodzą mnie lekkie dreszcze .

*

Było już grubo po północy a ja dalej nie mogłam zasnąć. Usiadłam wygodnie na kanapie pod oknem i podziwiałam rozgwieżdżone niebo. Delikatny blask spowijał uśpione miasto nadając mu niezwykłego uroku.
Mama ucieszyła się  na mój widok ale trudno się temu dziwić. Mój starszy brat kilka lat temu zamieszkał we Francji i w Polsce bywał sporadycznie więc całą swoją rodzicielską miłość przelała na mnie.
W każdym razie, choć trudno mi było ją do tego przekonać, nie zrezygnowała ze swoich planów jakimi było wyjście na imieniny znajomej. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk skrzypiących drzwi. Najwidoczniej rodzicielka postanowiła wrócić wcześniej. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie kiedy stanął przede mną Andrzej.
- Co ty tutaj robisz?- spytałam podnosząc się niezdarnie ze swojego miejsca i wpadając wprost w jego objęcia.
- Nie mogłem tak po prostu wyjechać- jego twarz zbliżała się niebezpiecznie do mojej.

Ze snu wyrwał mnie huk piorunów. Za oknem szalała burza a do mnie powoli docierało że to był tylko sen. Podniosłam się do pozycji siedzącej i objęłam kolana ramionami.
- Weź się w garść dziewczyno- słowa zagłuszyły kolejne grzmoty.

.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.- .-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.- .-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Czytasz? Skomentuj!

Jak się wam podoba? Muszę wam zdradzić, że ostatniego fragmentu miało nie być ale pomyślałam, że zrobię wam taki „Walentynkowy” prezent :)
Parę opowiadań zdarzyło mi się napisać i myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy a jednak wam się udało :)Piękne dzięki za te długie i dodające otuchy komentarze. Dziękuję, że jesteście :*
Zgadzam się z wami że sesja to samo zło, na szczęście ja również mam to już za sobą :)

Jeśli chcecie abym was informowała o nowościach to wpiszcie się do odpowiednie zakładki po prawej.

*Zarówno ten cytat jak i te przypisane do głównych bohaterów (znajdujące się pod ich zdjęciami) pochodzą z trylogii Magiczny Krąg autorstwa Libby Bray.


6 komentarzy:

  1. No, no to się Ola wygadała! I jeszcze ta reakcja Wrony - coś tu jest na rzeczy! :)
    Tym razem to był tylko sen, ale coś tak czuję, że niedługo takie rzeczy będą się działy na jawie!
    Pozdrawiam i czekam na następne rozdziały!
    http://pelniawyobrazni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Niespodziewanie pojawiam się ja :)
    Kobieto, piszesz świetnie! Zabawnie, inteligentnie, realistycznie... dla mnie bomba :*
    W Ptaszysku się od razu zakochałam i być może wcześniej jakoś specjalnie na niego nie zwracałam uwagi, ale podejrzewam, że przez ciebie się to właśnie zmieni ;)
    Naprawdę bardzo, ale to bardzo mi się podoba to opowiadanie i choćby nie wiem co, zostaję tu do końca :)
    Duuuuużo weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I na tym blogu
    staję się jeszcze większą fanką Karola dziewczyny - Oli! Taka przeurocza
    i wygadana się wydaje! :3 Idealnie pasująca do Kłosa :D
    Ojj, coś czuję, że dziewczyna się mocno zauroczyła Andrzejem! I to może
    przerodzić się w coś więcej, niż tylko takie mocne podekscytowanie
    chłopakiem :D
    Ale Andrzej też nie jest taki niewinny! To on w końcu pojawił się w jej
    śnie i naopowiadał tyle rzeeeczy przyjaciołom :D
    Pozdrawiam i życzę weny:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pożegnania zawsze są smutne, czasami ludzie z którymi spędzimy tylko trochę czasu, stają się nam bliscy. Myślę, że Martyna raczej nie zapomni pani Wandy i jej wnuczki.
    Polubiłam Karolową Olę. Ciekawych rzeczy można sie od niej dowiedzieć. :D
    Hmm widzę, że znajomość Andrzeja i Martyny idzie w coraz lepszym kierunku. ;) Andrzej taksówkarz tego jeszcze nie było! Ale zachował się jak na dżentelmena przystało, odwiózł Martynę aż do Milicza! Ja równiez mam nadzieję, że się niedługą spotkają! Myślę również, że sen Martyny nie był bez znaczenia. Jak już śni o Andrzejku to będzie ciekawie ;)
    POZDRAWIAM!!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiro co znalazlam bloga ale juz nadrobilam :D Swietny ! Zostaje tutaj ! Ciekawa jestem jak dalej potocza sie relacje Andrzeja z Martyna . Podrawiam i zycze weny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie pojawił się rozdział 4 ;) zapraszam: walczycomilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń