W którymś momencie podróży do stolicy usnęłam ukołysana jazdą i cichymi dźwiękami wydobywającymi się z radia. Co gorsza stało się to w środku rozmowy z Andrzejem. Nie ma to jak dać człowiekowi do zrozumienia, choćby przypadkowo, że ma się go dosyć. Na swoją obronę mam to, że byłam naprawdę zmęczona jako iż Berenika i pani Wanda postanowiły zabawić się w stylistki przez co cały wieczór kręciły się wokół mnie szykując kreację na jutrzejszą uroczystość.
Z krainy morfeusza wyrwały mnie ciche dźwięki nucone
przez siatkarza w rytm piosenki wydobywającej się z radia:
„Right now it's
hard for me
To let go and
open up
To tell you how
I feel (…)
Need you to
understand
I love you
doesn't quite explain”
- Nie udawaj, że śpisz.- usłyszałam rozbawiony głos
Wrony.
- Ktoś tu udaje?- otworzyłam powoli powieki zerkając
w jego stronę.- Skąd wiedziałeś, że nie śpię?- spojrzał na mnie jakby chciał
się upewnić, że się z niego ni nabijam.
- Oddech ci się zmienił, zrobił się spokojniejszy i
cała się spięłaś..- był wyraźnie zawstydzony.- Poza tym zdarza ci się mówić
przez sen gdy śpisz.- dodał wyraźnie próbując się nie roześmiać w głos.
- Nie prawda!
- Masz rację tego mową nazwać raczej nie można, to
były jakieś niewyraźne pomruki ale moje imię zabrzmiało całkiem wyraźnie.- był
wyraźnie zadowolony z siebie a ja czułam jak purpurowieję po czubki uszu.
- Zmyślasz! Jak nic wciskasz mi kit!- odwróciłam się
w stronę okna udając obrażoną.- W głowie mi się nie mieści jak można zwracać
uwagę na takie rzeczy.- dodałam już trochę spokojniejszym głosem.
- Jestem siatkarzem, muszę być spostrzegawczy.-
Chwila… czyżbym go jakoś uraziła?
Dlaczego wszystko z nim jest takie trudne, wcześniej
wszystko było łatwiejsze a nawet teraz prowadzenie zwykłej rozmowy przychodzi
nam z trudem. Przynajmniej mi bo on się naprawdę stara, to trzeba mu przyznać.
Użalanie się nad sobą pewnie by mi jeszcze trochę zajęło gdyby nie dźwięk
przychodzącego smsa. Przeczytałam wiadomość od Bereniki i starałam się
zrozumieć co oznacza jej treść.
- Wiedziałeś o tym?- spytałam podtykając mu telefon
pod nos.
- Nie mów, że nie zauważyłaś.- rzucił mi pełne
powątpiewania spojrzenie.- Wojtek już dawno chciał ją gdzieś zaprosić tylko
miał pietra.- wzruszył ramionami.
- Beznadziejna ze mnie przyjaciółka skoro nie
zauważyłam, że coś ich do siebie ciągnie.- z jękiem schowałam twarz w
dłoniach.- Ale to wszystko przez ciebie- wycelowałam oskarżycielsko palec w
kierunku mojego towarzysza podróży.
- Niby czemu?- mina mu się rozjaśniła jakby
spodziewał się co może usłyszeć w odpowiedzi ale i tak chciał żebym wypowiedziała to na głos.
Co miałam powiedzieć? Że moje myśli praktycznie
bez ustanku krążyły wokół niego przez co z trudem dostrzegałam co się dzieje
dookoła? Nie dam mu tej satysfakcji. Zamiast ciągnąć dialog z Ptaszyskiem
szybko odpisałam Bełchatowiance, które mimo normalnej dla niej pewności siebie
dało się wyczuć jej zdenerwowanie zbliżającą się randką. Żeby jakoś ją wesprzeć
naskrobałam kilka słów otuchy, żeby się nie martwiła bo nic się nie stanie i
wszystko na pewno pójdzie dobrze. Przeprosiłam, że dałam ciała i nie zauważyłam
co się święci na co ona stwierdziła iż sama się w tym wszystkim ledwo łapie i mi
wybacza pod warunkiem, że zdam jej szczegółową relację z jutrzejszego wieczoru.
Nie gniewała się na mnie, to dobrze. Ulżyło mi.
*
- Może mam słabą pamięć ale chyba mieszkasz gdzie
indziej.- zatrzymaliśmy się na jednej z warszawskich ulic gdzie tabliczka za
oknem samochodu wskazywała inną nazwę
niż ta, którą podał mi wcześniej siatkarz a przy której mieszkał.
- Do mnie pojedziemy puźniej.- wysiadł z ciepłego
wnętrza auta by po chwili otworzyć przede mną drzwi. Wysiadłam z samochodu i
zadrżałam pod wpływem mroźnego powietrza.- Jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym i
chciałbym żebyś… -zawiesił na chwilę głos i już myślałam, że usłyszę TO kiedy-
poznała moich rodziców.
- To… miłe.
- Jesteś pewna? Wyglądasz jakbyś była zawiedziona.-
splótł ręce na klatce piersiowej i obrzucił mnie czujnym spojrzeniem.
- Wszystko jest ok.- posłałam mu tak wymuszony
uśmiech, że aż dziwne iż się na niego nabrał.
Pewnie myślał, że będę panikować na myśl o spotkaniu
z jego rodziną- po częśći miał rację- ale ponieważ jego siostrę już poznałam
stres nie był aż tak wielki. Poza tym emocje z niespodziewaną wizytą zostały
chwilowo przytłumione przez złość względem jego osoby.
Najpierw przedstawia mnie znajomym jak swoją
dziewczynę, wydaje się być zazdrosny gdy inny mężczyzna zwróci na mnie uwagę,
daje do zrozumienia że mu na mnie zależy ale jak już ma wyznać mi swoje uczucia
to zachowuje się jak spłoszony kociak. Ja rozumiem, że faceci nie są zbyt
wylewni jeśli chodzi o uczucia no ale bez przesady!
- Synek!- drzwi otworzyła nam mama chłopaka, mniej
więcej w wieku mojej rodzicielki, która chyba nawet nie zauważyła mojej obecności i
rzuciła się żeby uściskać Wroniastego.- Już myślałem, że nie przyjedziesz!-
oznajmiła na co ten odchrząknął. Kobieta spojrzała na niego zdziwiona a później
zwróciła się w moją stronę i o ile to możliwe jej uśmiech jeszcze bardziej się powiększył.
- To jest…
- Martyna, tak wiem.- szybko zamknęła mnie w
niedźwiedzim uścisku.- Milena mi wszystko o tobie opowiedziała. To co
dzieciaczki, pewnie jesteście głodni?- po takiej wylewności ze strony kobiety
byłam w stanie tylko pokiwać potakująco głową na co Andrzej zachichotał
rozbawiony.
- Ciocia!- podniosłam małą Hanię kiedy ta podbiegła
do mnie z wyciągniętymi rączkami.
- No ładnie, to z chrzestnym się już nie
przywitasz?- Wrona połaskotał ją po policzku na co zawstydzona dziewczynka
schowała buzię w moich włosach i wymruczało coś co zabrzmiało jak „Nie, bo nie
zgoliłeś brody”. Zaśmiałam się na co ta uśmiechnęła się do mnie nieśmiało.
Wieczór przebiegał spokojnie i chciałabym
powiedzieć, że z czasem wyluzowałam ale wcale tak nie było. Siedziałam jak na
szpilkach. Nie to zasłabe porównanie jak już to bardziej by pasowało łużko
fakira czy tłuczone szkło. Niby wszystko fajnie, rozmowa gładko się toczyła i
choć najwyraźniej pani mama mnie zaakceptowała to senior Wrona już tak łaskawy nie
był. Czynnego udziału w konwersacji raczej nie brał a jak już to powiedzmy, że
był uszczypliwy.
- Fotograf? To nie zawód tylko sposób na zabijanie
czasu przez ludzi, którzy do niczego innego się nie nadają.- zapanował taka
cisza, że spokojnie można by usłyszeć
upadające na podłogę piórko.
- Przynajmniej nie wypowiadam się na temat o którym
nie mam zielonego pojęcia!- byłam tak wściekła, że dopiero jak wypowiedziałam
te słowa uświadomiłam sobie co zrobiłam. To by było na tyle jeśli chodzi o
dobre pierwsze wrażenie.
Mężczyzna jak gdyby nigdy nic podszedł do szafki z
której wyciągnął wysokie, drewniane pudełko i położeł je przede mną.
- Chyba właśnie pana obraziłam i z tej okazji dostaję
prezent?- byłam w stanie wyobrazić sobie wielki pytajnik malujący się na mojej
twarzy.
- Cały wieczór cię podpuszczałem żeby sprawdzić z
jakiej gliny jesteś ulepiona, jaką osobą jesteś.
- I jak wypadłam?
- Całkiem nieźle- uśmiechnął się szeroko i wyciągnął
z pudełeczko butelkę z czymś co wyglądało na nalewkę domowej roboty.- I za to
się napijemy.
*
Ścieżka dźwiękowa 2- Carly Rae Jepsen - I Really Like You
Po „wpadce kontrolowanej”- jak nazwała akcję z Wroną
seniorem Berenika- udaliśmy się do mieszkania- całkiem przytulnego- siatkarza,
gdzie jak na prawdziwego gentelmana przystało odstąpił mi swój pokój a sam
postanowił przekimać się na kanapie. Powoli jego tak zwane dobre wychowanie
zaczęło mi działaś na nerwy więc stwierdziłam, że poddam go próbie. Po wziętym
prysznicu, owinięta tylko w ręcznik i z wilgotnymi włosami opadającymi na
ramiona przeszłam z łazienki do sypialni tuż przed jego nosem a temu nawet
powieka nie drgnęła. No i weź tu człowieku się nie denerwuj.
Po pysznym śniadaniu, przyrządzonym- a jakże- przez
Andrzeja przyszła czas na wycieczkę po stolicy gdzie wyżej wymieniony osobnik
płci męskiej postanowił pełnić rolę przewodnika. Przy czym stwierdził, że chce mi pokazać
miejsca w jakiś sposób dla niego ważne. I tak zawędrowaliśmy pod siedzibę klubu
gdzie poznał Kłosa, nad Wisłę gdzie spotykał się kiedyś ze znajomymi i na plac
zamkowy gdzie jeśli mu wierzyć podjął decyzję o poświęceniu swojego życia
siatkówce. Na koniec dotarliśmy do ogrodu saskiego gdzie o tej porze roku
gałęzie uginały się malowniczo pod ciężarem śniegu. Przystanęliśmy obok
wyłączonej fontanny gdzie uparcie próbowałam czubkiem buta zruszyć zamarzniętą
grudkę błota.
- Jak wrażenia?- spytał jak gdyby nigdy nic.
- Doceniam twoje wysiłki…
- Ale?
- Ale ma już tego wszystkiego dosyć!- wybuchnęłam dając
upust wszystkim emocjom które się we mnie kłębiły.- Potrzebuję mężczyzny,
faceta z krwi i kości a nie jakiegoś chłopaczka, który robi jakieś dziwne
podchody i będzie bał się złapać mnie za rękę. Chcę mężczyzny, który będzie
wiedział czego chce, który mnie obejmie nie bacząc na to ze ludzie się dziwnie
patrzą, który pocałuje tak że zmiękną mi kolana…- w jednej chwili gdzieś mi
umknęło to co miałam zamiar jeszcze powiedzieć. Andrzej ja gdyby nigdy nic
uniósł moją twarz a ja zbyt zaskoczona tym co się dzieje poddałam się rozwojowi
sytuacji oddając mu pocałunek. Wplotłam dłonie w jego włosy pragnąć aby ta
chwila trwałą wiecznie.
- Mówisz masz. Tak lepiej?- spytał przerywając niespodziewany
całus.
- Yhy.- kolana mi nie zmiękły, ja czułam się jakbym nagle nie miała kości i całe szczęście, że mnie mocno obejmował w pasie bo pewnie bym glebła an ziemię.
- Krótko i zwięźle. To mi się podoba.- cmoknął mnie
jeszcze szybko w kącik ust a ja poczułam
jak po moim ciele rozlewa się przyjemne uczucie.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
- Proszę państwa, tak nie można! Toż to
demoralizacja społeczeństwa w biały dzień!- w naszą stronę zbliżała się
roześmiana Ola za którą kilka kroków obładowany torbami z dosyć
nieszczęśliwą miną idzie Kłos.
- Raczej szare popołudnie jak już.- stwierdziłam
przytulając się mocniej do Wrony.
- Czepiasz się- blondynka teatralnie przewróciła oczami-
ale w drodze wyjątku mogę się wybaczyć gdyż, ponieważ, bo pora jest zaiste późna
i zaprawdę jest to popołudnie aniżeli słoneczny dzionek.
- Dobrze się czujesz?- Endrju posłał zatroskane
spojrzenie dziewczynie swojego przyjaciela.
- Zakupy, wszystko przez zakupy! Mówiłem, że ich
nadmiar kiedyś Olce zaszkodzi- Karol krążył w niewielkiej odległości od nas i
był trochę za bardzo jak na mój gust
zainteresowany leżącym wszędzie śniegiem.
- Mój drogi, ty się nie znasz. Musimy jutro przecież
jakoś wyglądać, poza tym..- nie dowiedzieliśmy się co było jeszcze „poza tym”
bo na jej twarzy rozbiła się śnieżka. Początkowo zdezorientowany zastąpił morderczy
wyraz twarzy.- Nie żyjesz!- pobiegła za Kłosem, który uchachany niczym pięciolatek szykował już kolejną serię
białej amunicji.
Niewiele myśląc idę w ślady
pana K.K. i nacieram zimny puchem Wroniastego. W każdym razie próbuję bo
chłopak jednak te dwa metry wzrostu ma i w ostateczności to on naciera mnie. W którymś momencie ląduję
na plecach przygnieciona jego ciężarem. Pewnie byśmy tak trwali przez dłuższą
chwilę i kto wie co by się działo dalej ale zostaliśmy zaatakowani przez
naszych wcześniejszych rozmówców. Panie i panowie, wojnę zimową uważam za
rozpoczętą.
*
Ścieżka dźwiękowa 3- Kim Cesarion - Cant Love Nobody
Jako dziecko chorowałam raczej rzadko, zresztą teraz jako dorosła osoba gabinet lekarski też omijałam łukiem. W najgorszym wypadku łapał mnie jednodniowy katar więc teraz gdy rozłożyła mnie wczorajsza bitwa na śnieżki byłam potwornie zła. Delikatnie mówiąc.
Jako dziecko chorowałam raczej rzadko, zresztą teraz jako dorosła osoba gabinet lekarski też omijałam łukiem. W najgorszym wypadku łapał mnie jednodniowy katar więc teraz gdy rozłożyła mnie wczorajsza bitwa na śnieżki byłam potwornie zła. Delikatnie mówiąc.
Andrzej oczywiście chciał zostać ze mną, bo chłopaki
na pewno zrozumieją a ja na to, że nich idzie bo to przecież jego święto i
niecodziennie jest się członkiem drużyny roku. Z trudem bo z trudem ale uległ
moim prośbą. Tak więc sama z cieknącym nosem i zaopatrzona w dzbanek herbaty z
miodem oglądałam Galę Mistrzów Sportu, byłam z niego naprawdę dumna kiedy zobaczyłam jak razem
przyjaciółmi z boiska cieszy się z otrzymanej nagrody.
Właśnie zbierałam się do snu kiedy usłyszałam dźwięk
przekręcanego zamka w drzwiach.
- Nabroiłeś coś i cię wygonili czy sam z własnej
woli wszyłeś tak wcześnie?- dobrze pamiętałam, że po gali ma się odbyć bal więc
zdziwił mnie jego widok o tej porze.
- Tutaj mam lepsze towarzystwo.- oznajmił siadając
obok i cmoknął mnie w czubek głowy.- Szkoda tylko, że sukienka się zmarnuje.-
uśmiechnął się szelmowsko.
- Będą jeszcze inne okazje, na jej założenie.-
wzruszyłam ramionami i przyglądałam się jak podchodzi do wieży i włącza jedną z
piętrzących się obok płyt.- Myślałam, że preferujesz raczej ciężkie brzmienie?-
spytałam wsłuchując się w spokojną balladę.
- Człowiek się zmienia. Zatańczysz ze mną?-
wyciągnął dłoń w moim kierunki i po chwili przytuleni kołysaliśmy się w rytm
znajome melodii. Musieliśmy śmiesznie wyglądać- ja w kolorowej piżamie, on w eleganckim garniturze- Kiedy zobaczyłem jak Kłos tańczy z Olą a później na
parkiecie dołączają do nich inne pary czułem się nieswojo. Nie dlatego, że
siedziałem jak ciołek sam przy stoliku tylko dlatego, że nie było Cię przy
mnie.- zamilkł na chwilę, widziałam po jego minie jak stara się odpowiednio
dobrać słowa.- Nie da się nigdy nikogo
poznać do końca. Dlatego jest to jedna z najbardziej przerażających rzeczy –
przyjmowanie kogoś na wiarę i nadzieja, że on przyjmie nas tak samo. Jest to
stan równowagi tak chwiejnej, że aż dziw, iż w ogóle się na to decydujemy. A
mimo to... Za każdym razem gdy nie ma Cię przymnie nie wiem co ze sobą robić,
miotam się z kota w kąt. Podobno nie można mieć wszystkiego ale mając Ciebie
mam wrażenie, że jednak mam wszystko to co chciałem mieć od zawsze. Tak, Kocham
Cię. Bardziej niż wczoraj i mniej niż jutro. Matko, czy ty płaczesz?- otarł
spływające po moich policzkach łzy.
- Bo już myślałam, że tego od ciebie nie usłyszę.
- Od teraz będę Ci to powtarzał codziennie.- znowu pocałował
mnie tak, że zapomniałam jak się oddycha. Miałam wrażenie jakby czas się
zatrzymał, ręce jakby bez udziału woli zaczęły rozpinać guziki jego koszuli.
- Jesteś pewna, że właśnie tego chcesz?- spytał unieruchamiając
moje nadgarstki
- Chcę Ciebie.- dawno nie byłam niczego tak pewna.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
CZYTASZ? SKOMENTUJ!
No i wreszcie jest 17 rozdział, trochę musiałyście
poczekać ale mam nadzieję, że było warto:)
Końcówka mogła być lepsza ale dla odmiany jestem z
niej zadowolona.
Ogłaszam wszem i wobec, że Andrzej odnalazł swój
rozum (@Kam ila- zasługa twojego Gpsa:D). Niektóre z was przeczuwały, że coś się
wydarzy na Balu Dziennikarzy i tak było tylko że po nim:)
Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie ciężkie ale
jakoś udało mi się je przetrwać.
Mam nadzieję, że nie obraziłyście się że nie komentowałam
waszych opowiadań ale naprawdę nie miałam czasu. Jestem w trakcie nadrabiania
zaległości więc cierpliwości.
Większość rozdziału napisałam podczas oglądania
finału Eurowizji (trzeba było jakoś spożytkować te 3 godziny :D), tak btw mi
najbardziej podobała się piosenka z Belgi, do posłuchania tutaj => LoïcNottet - Rhythm Inside. Fajny układ i prosty strój wokalisty jak i tancerzy/ chórku dopełnił całości.
Do następnego
Artis
Do następnego
Artis