Pamiętam jak na jakąś lekcję w liceum nauczycielka
kazała nam zebrać informacje na temat swojego imienia. Takim sposobem
dowiedziałam się, że planetą jaka jest przypisana każdej Martynie jest Mars,
stąd też jego znaczenie- „należąca do Marsa” czyli wojowniczka. Imię wprost
idealne dla osoby silnej i twardo stąpającej po ziemi ale również dla wrażliwej
artystki. No i weź tu człowieku uwierz w przypadek.
Jestem artystką? Owszem jeśli za takową uznać
fotografkę, a więc odhaczone.
Wojowniczka? Biada temu, kto spróbowałby zranić
bliskich mi ludzi.
Silna? Nie do końca… Sama w sobie jestem krucha, to
chyba odpowiednie słowo. Siłę, szczególnie w takich sytuacjach jak teraz dają
mi inni aż strach pomyśleć co się stanie gdy zostanę sama.
Ostatnimi czasy mama wrażenie, że moje życie przypomina tandetną komedię romantyczną ale w dobrym znaczeniu. Mam przy sobie faceta, który sprawia że udaje mi się nie myśleć o ostatniej porażce, robi to mniej lub bardziej świadomie ale i tak jestem mu wdzięczna.
Trochę to trwało ale w końcu za kilka dni odbędzie
się wystawa moich prac. Praktycznie wszystko jest gotowe- zdjęcia wydrukowane i
oprawione leżą sobie bezpiecznie na zapleczu, plan ich rozmieszczenia
skończyłam rozrysowywać przed chwilą. Pozostaje tylko powiesić je na
odpowiednich miejscach ale na to mam jeszcze czas.
Choć jestem już po pracy przycupnęłam w moim osobistym azylu, dziedzińcu na tyłach galerii pomiędzy starymi kamienicami. Wystawiam twarz w kierunku słońca, czuję jak złociste promyki przyjemnie drażnią moją skórę. Kątem oka dostrzegam jakiś ruch. Kilka metrów nade mną, na drewnianej belce łączącej dwa budynki przysiadł czarno- szary ptak. To wrona. Uśmiecham się sama do siebie i sięgam po leżący obok aparat. Przez chwilę nie słychać nic poza odległym ruchem ulicznymi i trzaskiem migawki. Słyszę jak otwierają się drzwi zaplecza, ptak zrywa się z miejsca ale nim całkowicie zniknie mi z pola widzenia udaje mi się zrobić jeszcze kilka fotek.
- Martina, ty tu być, ja cię szukać i nareszcie znaleźć
ty musieć mnie pomóc!
- Spokojnie Miguel a teraz wyjaśnij mi co się
stało.- proszę trenera Bełchatowskiej Skry, ten bierze głęboki oddech i nieco
spokojniej zaczyna mówić co się stało. Fotograf, który miał z nimi jechać na
mecz do Gdańska zrezygnował i zostali na lodzie więc fajnie by było gdybym
zgodziła się go zastąpić. Kiedy kończy wybucham śmiechem na co ten patrzy się
na mnie jakby było mi brak piątej klepki.
- Z przyjemnością wam pomogę.- jutro jest sobota a
więc mam wolne i mogę wybrać się nad morze a przy okazji obejrzeć dobry mecz. Nawet jeśli
ta cała sprawa „jesteśmy- tacy- biedni- bo- żaden- fotograf- nas- nie- lubi” to
jedna wielka ściema. Dobrze pamiętam słowa Muzaja sprzed kilku dni kiedy
powiedział, że prezes poważnie zastanawia się nad sensem zatrudniania osoby na
stanowisko od zdjęć skoro ostatnio są takie cyrki. Posłusznie podążam za
szkoleniowcem i wsiadamy do autobusu gdzie czeka na nas reszta ekipy. Część
chłopaków już drzemie, niektórzy czytają książki czy oglądają film a inni
postanawiają zrobić komuś psikusa jak Misiek Winiarski, który śpiącemu Kacprowi
robi na twarzy wzorek z pasty do zębów.
- A więc znowu ratuję was z kłopotów.- nim usiądę obok Andrzeja wkładam do schowka futerał z aparatem.
- Najwidoczniej, niektórzy ludzie są niezastąpieni.-
kładzie mi na kolanach pakunek, w którym rozpoznaję swoją podręczną torbę
podróżną.
- No wiedziałam, po prostu wiedziałam! To wszystko jeden wielki spisek, pewnie Berenika też w tym siedzi.- prze moment
okładam go pięściami choć nie jestem na niego zła ale niech sobie nie myśli.-
Wszystko ukartowałeś, wcale nie muszę z wami jechać!- na koniec mocno zdzielam
go zwiniętą gazetą po ręce wyciągniętej w moją stronę.
- Ej spokój, te dłonie muszą jutro wygrać mecz!-
robi zbolałą minę i chucha na wspomnianą część ciała.- Poza tym czy to źle, że
chcę mieć cię na oku?
- Przesadzasz, wszystko ze mną w porządku. No dobra
może to nie całkiem prawda-dodaję widząc jego sceptyczne spojrzenie- ale to nie
znaczy, że zaraz rzucę się pod pociąg z rozpaczy. Ja… chyba zwyczajnie
uwierzyłam innym, że jestem na tyle dobra żeby dostać to stypendium i jest mi
przykro że nic z tego nie wyszło.
- Bo oni się nie znają!- podskakuję słysząc głos
Wlazłego spoglądającego na nas spomiędzy siedzeń naprzeciwko.- Korzystając z okazji
chciałbym zamówić kilka twoich zdjęć bo coś czuję, że za kilka lat będą sporo warte.-
uśmiecha się do mnie tak szeroko, że nie mogę inaczej i odpowiadam mu tym
samym. Dziękuję mu za słowa otuchy i
zaczynam przeglądać zawartość bagażu. Ubranie na zmianę, piżama, przybory do mycia i nowy
komplet bielizny z czerwonej koronki.
- Serio Andrzej?
- No co, ja zawsze dotrzymuję obietnic.
*
Na miejscu byliśmy późnym wieczorem i jedyne o czym myślała większość to wygodne łóżko. No może prawie wszyscy.
- Nie mogę się doczekać kiedy założysz swój
prezent.- objął mnie od tyłu i wyszeptał wprost do ucha podczas gdy reszta
ekipy zajęta była odbieraniem kluczy od hotelowej recepcjonistki.
- O nie panie Wrona! Nocować to wy będziecie w
osobnych pokojach i tak wykazałem się dobrą wolą godząc się, żeby twoja
dziewczyna mogła z nami jechać.- jak z pod ziemi wyrósł prezes Piechocki.
- Ma Pan rację.- zgodziłam się z ojcem Kacpra.-
Musisz być wypoczęty przed jutrzejszym meczem.
- Otóż to! Trafiłeś na mądrą dziewczynę, dobrze ci
radzę trzymaj się jej.
Nie mogłam
się nie roześmiać widząc zbolałą minę Andrzeja.
- No już, uszy do góry.- pocałowałam chłopaka
jeszcze na pocieszenie i poszłam na piętro.
- Masz rację, niech sobie nie myśli, że może
wszystko. Jak go trochę przytrzymasz to „deserek” będzie mu później lepiej
smakował.
- Matko kochana Włodarczyk, czy ty mi właśnie
udzielasz rad na temat… no wiesz?- spytałam z niedowierzaniem.
- Myśl sobie co chcesz.- puścił do mnie oczko po
czym zniknął za drzwiami sąsiedniego pokoju.
Sentencja na dziś- każdy siatkarz na swój sposób ma zryty
beret.
*
Podczas porannego treningu nie miałam zbyt wiele do roboty. Cyknęłam kilka fotek więc aparat leżał teraz obok bezużyteczny. W trakcie przeglądania na youtube’ie filmików różnej maści, doszłam do wniosku że skoro już tu jestem to równie dobrze mogę się przydać w inny sposób. Podeszłam do Falasci przekazując mu swój pomysł na co ten z uznaniem pokiwał głową i stwierdził, że takiego sposobu na promocję to jeszcze PlusLiga nie widziała i z pewnością Skra się tym wyróżni. Podobnie zareagowali sami zawodnicy co mnie nie zdziwiło bo na tyle na ile zdążyłam ich poznać to miewali bardziej szalone pomysły.
Przed samym meczem wyjaśniłam Magierze i Kuładze -prowadzącym mecz- co mamy
zamiar zrobić i że będę potrzebowała ich drobnej pomocy.
Pierwszy set dosyć gładko wygrała Skra ale w drugim Gdańszczanie zwieli przysłowiowy drugi oddech i już nie było tak lekko. Na pierwszą przerwę techniczną z jednopunktową przewagą schodzi Bełchatów ale Trefl nie daje za wygraną i to oni zdobywają szesnasty punkt.
Moi przyjaciele byli nieco przybici i
nawet kiedy posłałam Andrzejowi krzepiące spojrzenie ten minę miał raczej nietęgą.
- Musisz przyznać, że nawet przygnębiony jest
niesamowicie pociągający.- odwracam się przez ramię i przez chwilę nic nie
jestem w stanie powiedzieć nic.
- A co dopiero gdy jest pewny siebie.- nasz części
odzyskuję rezon i ze spokojem patrzę w oczy Sabinie.
- Wyjaśnijmy sobie jedno.- podchodzi do mnie na tyle
blisko, że czuję intensywną woń jej perfum.- Nieważne jaką dziewczynę spotka,
jak idealna by się wydawała na koniec i tak ląduję w mojej sypialni.
- Tym razem będzie inaczej.
- A w czym ty jesteś niby lepsza ode mnie?- obrzuca
mnie takim spojrzeniem że po raz pierwszy nachodzą mnie wątpliwości. Pojawiają
się na chwilę ale jednak. Kim ja niby
jestem? Zwykłą dziewczyną ubraną w dżinsy i ulubiony t-shirt podczas gdy ona
ubrana w kusą sukienkę jest ucieleśnieniem fantazji niejednego mężczyzny.- Tak
też myślałam.- Zasiała ziarno niepewności, osiągnęła to co zamierzała i
odchodzi.
Podatność na sugestie to cecha, której u siebie nie lubię najbardziej bo jak przychodzi co do czego zawsze są z tego jakieś problemy.
W czasie który zajmuje mi zamontowanie aparatu na
statywie i przełączenie go na tryb nagrywania drużyna z którą tu przyjechałam seta numer dwa odhacza sobie
jako wygranego
- Widziałem tę chorą akcję. Wszystko w porządku?-
czuję jak Andrzej kładzie mi dłoń na ramieniu.
- Jasne, że tak.- czy aby na pewno?
- Pamiętaj, że dla mnie liczysz się tylko ty.- gładzi
mnie po policzku, chcę mu wierzyć ale gdzieś tam z tyłu głowy wredny głosik
szepcze, że blondynka może mieć rację.
Zmyka szybko na boisko bo przerwę w meczu mamy
zamiar wykorzystać w inny niż zwykle sposób. Chłopcy stają w pozornym nieładzie
a kiedy daję znać gestem duetowi K&M, że już czas zaczyna się show.
Flash mob to w dużym uproszczeniu pewna grupa ludzi zbierających się w jednym miejscu, którzy przeprowadzają krótką akcję często absurdalną a już na pewno zaskakującą inne osoby akurat znajdujące się w pobliżu po czym rozchodzą się każde w swoim kierunku jakby nic się nie stało. Czasem, tak jak teraz, przybiera on formę taneczną. W rytm piosenki Walk the moon- shut up and dance siatkarze wykonują naprędce ułożony układ. Nie jest on idealny i zdarza im się pomylić kroki ale i tak zebrani kibice są zachwyceni, niektórzy nawet zaczynają śpiewać. Gracze Trefla przyłączają się do swoich rywali naśladując ich ruchy. Niektórzy z zawodników zaczynają odgrywać scenkę mającą odzwierciedlać treść piosenki a Wrona porywa mnie do tańca nic nie robiąc sobie z tego, że wcale nie mam na to ochoty. No cóż, taki już jest robi co chce a ja się temu przeważnie poddaję.
This woman is my destiny.
Chciałabym, żeby tak faktycznie było.
*
Tym razem ekipa rodem z Bełchatowa przegrała choć uległa dopiero w piątym secie. No cóż, nie wszystko idzie zawsze tak jak to sobie zaplanujemy. Takie już jest życie.
W drogę powrotną mieliśmy ruszyć tuż po zakończeniu
spotkania. Kiedy tylko uporałam się z pakowaniem swojego sprzętu ruszyłam na
miejsce zbiórki. Myśląc, że limit pecha w ostatnim czasie wyczerpałam
natrafiłam na Andrzeja do którego lepiła się Sabina.
- Na nas już pora.- podeszłam od nich i jak gdyby
nigdy nic odciągnęłam Wroniastego od znienawidzonej blondyny. Kiedy jednak
chciał mnie do siebie przyciągnąć to mu
się wyrwałam.
- Nie mów, że jesteś o nią zazdrosna.- szłam dalej
prze siebie niewzruszona.- Nie musisz być.
- To przestań mi stwarzać mi ku temu okazje!
- Ty mi nie wierzysz.- stwierdził krótko.- Na każdym
kroku daję Ci do zrozumienia jak bardzo mi na tobie zależy a i tak nie umiesz
mi zaufać. Daj znać jak stwierdzić, że jednak jestem godny twojego zaufania.- wściekły wsiada do autokaru. Mam wrażenie
jakbym przeżywała dejavu. Ostatnie zdanie… podobne sytuacja miała kilka tygodni
temu zanim wszystko się zepsuło, Nie chcę, żeby to wszystko się powtórzyło. W
autobusie zajmuję miejsce koło niego. Milczymy. On- bo jest na mnie zły, ja- bo
zastanawiam się jak mu wszystko wytłumaczyć.
Czasami nie mówię nikomu jak naprawdę się czuję. Nie
dlatego, że nie wiem. Nie dlatego, że boję się ich reakcji, czy też im nie
ufam. Ale dlatego, że nie znajduję odpowiednich słów, by mogli choć w małym
stopniu mnie zrozumieć.
- Pamiętasz jak Ci mówiłam, że mam problem z zaufaniem przez mojego byłego? No cóż, to nie do końca była prawda.- czuję jak się spina myśląc pewnie, że go okłamałam.- Tak naprawdę wszystko się zaczęło dużo wcześniej. Moi rodzice rozstai się kiedy miałam jakieś 7 a Arek 16 lat. Nie pamiętam ojca zbyt dobrze. Często wyjeżdżał a jak już był w domu to i tak nie miał dla nas czasu. Nigdy nie miałam z nim zbyt dobrego kontaktu, momentami traktowała mnie jak powietrze. Jak już przypominał sobie łaskawie, że ma córkę obiecywał mi różne rzeczy ale słowa nie dotrzymywał bo znów wyjeżdżał. Może nie były to nie wiadomo jak ważne rzeczy ale gdzieś tam w podświadomości zagnieździło mi się żeby nikomu nie ufać bezgranicznie.Wiem, że to głupie ale już tak jest.
Później się rozwiedli i kontakt się urwał
całkowicie, od tamtej pory nie wysłał nawet głupiej kartki na święta.- dopiero
kiedy kończę uświadamiam sobie, że zamknął mnie w mocnym uścisku.
- Jestem przy tobie , bez względu na wszystko. Dlaczego
miałbym odejść do innej? Może to zabrzmi tandetnie ale nie dbam o to- dla mnie mieć ciebie to
tak jakby mieć cały świat. Nic inne się nie liczy.- To tylko kilka słów ale znaczą
więcej niż wszystko inne.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
CZYTASZ+ KOMENTUJESZ= MOTYWUJESZ
@Winka- Mam nadzieję, że obie niedługo odnajdziemy
serce do swoich opowiadań
@Kam ila- też Cię nie lubię :P „Oni się tak bardzo
kochają. No zniszcz mi to a Ci wpierdolę.” Czy ty zdajesz sobie sprawę, że
takie groźby są karalne? Jak to jest, że nawet jak mnie straszysz to i tak
szczerzę się do monitora jak głupi do sera?
„To opowiadanie ma trwać, serce do niego Ci zaraz
znajdę ( mało to ludzi chodzi nocą przez park? Powie się, że to wypadek był.)”
Bardzo się cieszę, że tak ci się moje opowiadanie podoba ale wszystko kiedyś
się kończy.
Sabina jest irytująca, czy ona nie rozumie słowa "nie"? Może jej trzeba to bardziej obrazowo wyjaśnić ^^ Andrzej się zaangażował i dobrze, bo Martyna zasługuje na szczęście :)
OdpowiedzUsuńJacy oni sa szczęśliwi! *.*
OdpowiedzUsuńA ta Sabina niech spada tam gdzie pieprz rośnie!
Zamiast uczyć się z biologii czytałam wszystko. Trafiłam przypadkiem i zostaję!
OdpowiedzUsuńNie psuj im szczęścia, a Sabinka niech spada na drzewo, ot co
PRZEPRASZAM!
OdpowiedzUsuńMoje życie mnie za bardzo pochłonęło, przeczytałam w niedziele, ale no.. przepraszam nie miałam jak.
Shut up and dance with me - kurde.. ja sobie tak tego flashmoba wyobraziłam i mi tak fajnie było.
Sabina mnie irytuje, ale Martyna nie powinna się nią przejmować, bo kurde kochają się tak? I jeżeli są sobie przeznaczeni - to nic ich nie zniszczy. Taka jest prawda. Motyw z bielizną - Wrona w każdym opowiadaniu robi podteksty, obojętnie czyje by to nie było opowiadanie, "Nasz Wrona" taki jest :D
Odzyskałam serce do myśli! - po prostu spierniczyłam na całości.
Nie próbuj mi tutaj psuć! Mam nadzieję, że odzyskasz serce. Bo skoro bez serca mi się tak cholernie podoba, to jak bardzo genialny będzie rozdział z którego Ty będziesz zadowolona?
Pozdrawiam :*
Serce ja Ci znajdę. I się nie kłóć. I nawet nie próbuj szybko kończyć. Reszta komentarza jutro bo dziś mózg mnie nie lubi i nie współpracuje. :(
OdpowiedzUsuńNie lubię Sabiny. :/
Martyna jak zawsze pomocna. :) "- Masz rację, niech sobie nie myśli, że może wszystko. Jak go trochę przytrzymasz to „deserek” będzie mu później lepiej smakował." Albo mi się wydaje albo ten typ najczęściej wali takim tekstem, po którym turlam się po dywanie. #chcemywiecejgenialnychtekstówWłodiego
UsuńPomysł z tańcem genialny. Tylko co z tego, że rozdział tak bardzo mi się podobał jak nagle pojawia sie Sabinka i mam ochotę ją zabić? Zarno niepewności? Zaraz jej zrobię tonę a nawet dwie czystej nienawiści w postaci... zabiorę jej łózko i Andrzej tam nie wyląduje. HA! Jestem małym geniuszem. :P A czekaj, tam coś o sypialni było. To jej przerobię ją na drugą kuchnię i w jej sypialni też nie wyląduje. O!
A to nie groźba a ostrzeżenie. Zniszcz mi to a na serio zginiesz. Sama widzisz ile przeszła. Nie możesz jej po raz kolejny skrzywdzić. Ona potrzebuje Wrony a Wrona jej. Wiesz... ptaki lubią wolność ale temu jest bardzo dobrze w tej "klatce" zwaną miłością do Martyny. Także sama widzisz, nie zrobisz nic złego. :) Widzisz jak oni się kochają? To. Jest. Miłość.
A odpowiadając na twoje pytanie wyżej: cóż, to nie ja, to mój zryty musk :)
Czekam na kolejny, pozdrawiam :)
Nadrobiłam! Cały wieczór, ale nie jest czasem zmarowanym. Tak, więc blooog jest mega, jedyna rzecz jaka mi się tutaj nie podoba to ta cała Sabina. Mogłabyś informowac mnie na ktoryms z blogow? :*
OdpowiedzUsuńDopiero tu trafiłam ale uważaj bo jak popsujesz to już nie żyjesz. Znajde cię :D
OdpowiedzUsuńKoocham tą ich relacje: P
dopiero dzisiaj wpadłam na tego bloga, ale na pewno zostane.
W międzyczasie zapraszam do mnie ;3
http://okiemdziewczynysiatkarza.blogspot.com/