sobota, 29 sierpnia 2015

Epilog

  


Epilog dedykuję Wince i Kam ili- to dzięki wam w dużej mierze nie porzuciłam tego opowiadania: )


Ścieżka dźwiękowa 1- Bruno Mars - Just The Way You Are

Są takie chwile gdy zatrzymujemy się, spoglądamy wstecz i zastanawiamy się czy postąpilibyśmy inaczej. Rozważamy nad tym czy gdybyś powiedzieli kilka słów więcej lub czegoś nie zrobili, czy coś by to zmieniło, sprawiło że nasze życie potoczyło by się innym torem. Czy aby lepszym? Tego nigdy się nie dowiemy, poza tym nikt nie zmieni tego jak jest. Nic ani nikt nie przewinie czasu wstecz. Jednak z drugiej strony ktoś mi kiedyś powiedział, że warto czasami spojrzeć wstecz bo wtedy uczymy się doceniać to co mamy. Życie to niepewna sprawa, dlatego chce się zapamiętać z niego pewne chwile, wyryć je w umyśle, żeby później wyjąć wspomnienie jak zasuszony kwiat włożony między kartki książki i ponownie się nim rozkoszować.

- Skoro nie mogłeś się pogodzić z moją decyzją dlaczego nie walczyłeś?- spytałam go niedawno.
- Jeśli naprawdę ci na kimś zależy, pozostawisz mu swobodę działania, choćby to działanie było nie po twojej myśli. Jeśli naprawdę kogoś kochasz, pozwolisz, by złamał ci serce.
- Tak bardzo tego żałowałam ale skoro widziałam, że nic nie robisz uznałam, że… przez te wszystkie nieporozumienia straciliśmy tyle czasu.- wtuliłam się w niego mocniej.
- Ale teraz jesteśmy razem i tylko to się liczy.

Bez względu na wszystkie zawirowania, przykrości jakie mnie spotkały odkąd spotkałam Andrzeja nie żałuję niczego. Nie zawsze jest łatwo. Bywają kłótnie,  ciche dni gdy mamy wszystkiego dosyć, chwile zwątpienia. Dopiero potem uświadamiasz sobie co czujesz do tej drugiej osoby, jak bardzo ją kochasz. Mimo wszystkich tych przeciwności uświadamiamy sobie jedno- chcemy być z tą drugą osobą, bo tylko ona może nam dać prawdziwe szczęście.  Żeby to zrozumieć musiałam go stracić, na mgnienie oka ale jednak. Lecz podobno do trzech razy sztuka.

- Możesz przestać się wiercić?- poprosiła rozbawiona moim stanem Berenika i wróciła do poprawiania opadającego mi delikatną mgiełką na ramiona welonu podczas. Doskonale wywiązywała się z roli świadkowej, to jej trzeba było przyznać- Teraz jest idealnie.- uśmiechnęła się do mnie szeroko.- Pamiętaj, nie próbuj uciekać bo razem z Olą cie złapiemy a jakby Wroniastemu coś podobnego przyszło do głowy to chłopcy też sobie jakoś z nim poradzą i wspólnymi siłami zaciągniemy was z powrotem.- pozornie niedbałym ruchem wskazała na budynek w którym, zaraz  po tym jak cmoknowszy mnie w policzek dla dodania otuchy, zniknęła.
Ostatni spojrzałam na czarno biały, szachulcowy budynek kościoła wznoszącego się w centrum Milicza. Ubrana w suknię z niezbyt głębokim dekoltem, przepasaną w pasie pudrową wstążką,  ze spódnicą miękkimi kaskadami materiału spływającymi ku ziemi, czekałam na najważniejszą chwilę w swoim życiu.

- Arek? Ty też miałeś przed takiego pietra?- spytałam brata, który miały poprowadzić mnie do ołtarza.
- Nie, nie bałem się.- muszę przyznać, że trochę mi ulżyło.- Byłem przerażony jak diabli.- łobuzersko puścił do mnie oczko. O ja głupia a już myślałam, że nie mogę być bardziej zdenerwowana.
Pierwsze takty tradycyjnego dla tej okazji marszu Mendelsona były dla nas pewnego rodzaju sygnałem. Gdy tylko przekroczyliśmy próg wszystkie głowy skierowały się w naszą stronę. Nigdy nie lubiłam znajdować się w centrum uwagi ale przy takich okazjach było to nieuniknione. Były tu wszystkie ważne dla mnie osoby. Moja mama, Daria żona Arka, Blanka ich córka. Nieco dalej przycupnęli wraz z rodzinami moi kuzyni, Krzysiek i Marcin. Po drugiej stronie przejścia siedzieli najbliżsi Ptaszyska, jego rodzice, siostra i wesoło machająca do mnie Hania, już nie taka mała. Oczywiście nie zabrakło siatkarzy, którzy obiecali ( z Włodarczykiem na czele), że nasze wesele będzie z tych co to ich polska ziemia nie widziała.

Potem dostrzegam jego i wszystko się zmienia. Robi się jakby ciszej albo raczej ja jestem tak bardzo na nim skupiona, że nie dostrzegam niczego innego. Byłam tak przerażona, że mało brakowało a zaczęłabym trząść się z nerwów. Teraz ogarnął mnie cichy spokój, ten rodzaj pewności jaki odczuwa się widząc w oczach drugiej osoby bezgraniczną miłość.
W życiu spotykamy tylko jedną osobę, z którą od samego początku lecą iskry. Wymowne spojrzenia, aluzje i gra subtelnych gestów. Wszystko to może złożyć na coś przelotnego lub trwałego. Jak będzie to już zależy od nas.
Jako niedoświadczona życiem nastolatka miałam pewne pragnienie. Moim marzeniem było aby być czyimś marzeniem i to się dzisiaj urzeczywistnia.
Nie było łatwo, od mojego powrotu minął niewiele ponad rok a my wciąć uczymy się siebie od nowa. Mogłabym skłamać i powiedzieć, że się nie zmieniliśmy ale byłoby to kłamstwo. Zmieniliśmy się i to bardzo. Przede wszystkim dojrzeliśmy do tego, żeby być razem.

Uśmiecham się sama do siebie gdy przypominam sobie dzień w którym mi się oświadczył, zupełnie jakby to było wczoraj a nie kilka miesięcy temu.
Sydney, Londyn, Waszyngton. Byłam w ciągłych rozjazdach podobnie jak Andrzej. Najpierw liga i mecze wyjazdowe a później powołanie i rozgrywki reprezentacji. Staraliśmy się celebrować każdą chwilę jaką mogliśmy spędzić razem. Tak jak wtedy gdy umówiliśmy się na śniadanie w kawiarni, z której okien było widać przejście dla pieszych. To samo gdzie mnie potrącił.
- Pamiętasz jak się poznaliśmy?- wskazałam  ręką na tamto miejsce.
- Przypadkiem, jak każdy.
- Tak też się w tobie zakochałam. Przypadkiem.
- Takie przypadki są najpiękniejsze. Tak sobie myślałem…- dodał po chwili wyciągając coś z kieszeni.- Co ty na to, żeby jeść ze mną śniadanie, obiad i kolację każdego dnia przez resztę życia?- przez chwilę zdezorientowana przyglądałam się pierścionkowi a kiedy próbował wypowiedzieć coś w stylu „czy zechcesz zostać moją żoną’ rzuciłam mu się na szyje przez co oboje wylądowaliśmy na podłodze.

Kiedy docieramy do ołtarza brat podaje mu moją rękę z tym charakterystycznym spojrzeniem mówiącym „tylko dobrze opiekuj się moją siostrą”. Miałam ochotę się roześmiać bo choć wyraźnie się ze sobą zaprzyjaźnili to w niektórych momentach wciąż reagowali tak samo. Arek mierzy go groźnym wzrokiem a Andrzej wygląda jakby miał się złamać pod wpływem tego spojrzenia.
Czuję krzepiący uścisk splatających się z moimi palców i nadal nie mogę się na dziwić jak to się stało, że w tej silnej dłoni zamyka się dziś mój cały świat.
Kiedy w jakim filmie czy książce główna bohaterka wspominała o tym, że widok ukochanego w smokingu zapiera jej dech reagowałam na coś takiego wymownym, nieco kpiącym uśmiechem a teraz mam tak samo. Mała cząstka mnie ma nadzieję, że wywołuję u niego podobne odczucia.
Wraca do mnie kolejne wspomnienie.

Jest wczesne popołudnie. Korzystając z ostatnich ciepłych jesiennych dni wymknęliśmy się za miasto, nad jezioro niedaleko Bełchatowa gdzie na początku naszej znajomości zdzieliłam świecznikiem Wojtka a później opatrywałam. O co oczywiście był zazdrosny.
- Jesteś wspaniała. Gdybyś wiedział jak bardzo to byłoby nie do zniesienia. Miałabyś wtedy tyle pewności siebie, że nie zauważałabyś tych rzeczy dookoła. A tak kiedy jesteś taka rozedrgana i boisz się, że za mało wiesz, i czujesz tę niedoskonałość, to jest właśnie idealne. Bo dzięki temu jesteś po prostu człowiekiem.

Wciąż ściskamy sobie dłonie gdy ksiądz przywiązuje je białą stułą.
- Ja Andrzej…
- Ja Martyna…
- biorę sobie ciebie…
- za męża…
- za żonę…
- i ślubuję ci miłość…
- wierność i…
- uczciwość małżeńską…
- oraz, że cię nie opuszczę….
- aż do śmierci.

Ścieżka dźwiękowa 2- Drew Seeley- I Do

Kiedy nakładamy sobie obrączki czuję się jak we śnie. To wszystko jest takie nierealnie, póki co nie dociera do mnie ostateczność wypowiedzianych przed chwilą słów. Kiedy złoty krążek spoczywa na tym samym palcu co pierścionek zaręczynowy podnoszę wzrok, wpatruje się we mnie tymi swoimi błękitnymi oczami, roziskrzonymi jak nigdy wcześniej.
- Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte ja, powagą Kościoła Katolickiego, potwierdzam i błogosławię.- słyszymy jak kapłan wypowiada te słowa. Nie czekając na dalszą  część formułki Andrzej przyciąga mnie do siebie i całuje czym wywołuje śmiech wśród zebranych.  Odrywamy się od siebie i stykamy się czołami.
- No tak, hm.. teraz możesz pocałować pannę młodą.- choć księdzu nie do końca podoba się ta mała zmiana to słyszę w jego głosie nutkę rozbawienia. Skoro mamy pozwolenie to czemu tego nie wykorzystać.

Wiem, że nie zawsze będzie idealnie. Będziemy się spierać i kłócić o drobnostki, często nie mające większego znaczenia. Tak jak wtedy gdy wybieraliśmy zaproszenia a ten bezmyślnie mi potakiwał. Nie wytrzymałam i wykrzyczałam, że jeszcze nie jesteśmy małżeństwem a już straszny się z niego zrobił pantoflarz. „Bądź mężczyzną i pokarz, że masz własne zdanie!” No to mi pokazał co myśli i przez następnych kilka godzin spierał się ze mną na o każdy możliwy szczegół, czepiał się nawet typu czcionki.
 Na tym właśnie polega miłość- na kłóceniu się i godzeniu, na wytykaniu sobie błędów i rozmowie, na słuchaniu i mówieniu, na pewności i zwątpieniu, zazdrości, na byciu razem i byciem czasem daleko od siebie.
W związku trzeba codziennie coś dokładać, dawać do zrozumienia drugiej osobie jak bardzo jest dla nas ważna. Drobne iskierki serdeczności podsycają płomień uczuć. Wystarczy, że przechodząc obok, przytulisz tę drugą osobę. Że zapytasz, czy by się nie napiła herbaty i jej tę herbatę zrobisz. Ocieplisz głos, jak rozmawiasz przez telefon. Takie proste gesty pokazujące, że jest dla ciebie kimś wyjątkowym.
Może jestem niepoprawna, szurnięta bądź detalicznie odchylam się od pozostałych dziewczyn ale nie mażę o wielkich, wydumanych i sztucznie romantycznych sytuacjach ale właśnie o takich drobnych gestach.

- Kocham Cię.- szepczę mu do ucha gdy przenosi mnie przez próg restauracji, w której ma się odbyć nasze wesele a on odpowiada mi tymi samymi słowami.
Czasem jedna osoba potrafi odmienić nasze życie, niespodziewanie wejść w nasze wnętrze i pozytywnie opętać nasze serce. Czasem ta jedna osoba potrafi dać więcej nadziei i wsparcia niż ktokolwiek inny, codziennie nadając sens i rytm naszemu życiu, śmieje się i smuci z nami. Z czasem staje się naszym uzależnieniem, kimś bez kogo nie potrafimy normalnie funkcjonować.
Gdy wszyscy goście, z niewielkiego  stolika, biorą lampkę szampana ja, nim sięgnę po kieliszek napełniony sokiem, odruchowo dotykam wciąż jeszcze płaskiego brzucha.
- Sok? Toast powinno wznosić się czymś mocniejszym, wiesz tak dla pomyślności.- Wrona szturcha mnie żartobliwie.
- W niektórych sytuacjach kobieta nie powinna pić alkoholu.- oznajmiam tak cicho, żeby tylko on usłyszał. Jestem w stanie wyobrazić sobie, jak w jego głowie kręcą się trybiki kiedy spogląda to na mnie to na mój brzuch. W końcu do niego dociera a tedy porywa mnie w ramiona, unosi do góry i kręci się ze mną jak szalony. Może nasza przyszłość jest niepewna i pewnie jeszcze wiele przeszkód przed nami ale wiem jedno- będzie wspaniałym ojcem.

Jest jedna bardzo ważna rzecz, jakiej się nauczyłam dzięki niemu. Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy do niej strzelać z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza- wie jak przeżyć.



KONIEC

.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.


I tak opowiadanie, które w zamierzeniu miało liczyć około 15 rozdziałów zakończyło się na 28 (licząc epilog).
Naprawdę ciężko mi się pisało zakończenie i trudno mi rozstać się  z tym opowiadaniem ale tak to już jest, że wszystko kiedyś się kończy.

Czy coś jeszcze kiedyś napiszę? Nie mówię nie ale póki co chciałabym dać sobie chwilę oddechu. w głowie kiełkuje  mi jakiś pomysł ale nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Kiedyś napisałam opowiadanie fantasy, może je będę publikować? To się zobaczy
Nigdy nie umiałam i nie lubiłam dziękować bo mam wrażenie, że mi to nie wychodzi i zawsze kogoś pominę.

Dziękuję za każde z 29651 wyświetleń, za każdy z 342 komentarzy dodających mi sił do dalszego pisania. Choć możecie być tego nie świadomi to parokrotnie dawały mi one pomysł na rozstrzygnięcie pewnych sytuacji.

Paulka, Like..it, Wredna Ania, Martyna tysioook, Aleksandra Mróz, Julcia#VF, naivy, I’m a Princess, Miśka, Mila, Aleksandra Nowek, siatkareczka, chichotka, Paula M, Marcyśka, szczypiorniaka, czarnaa mamba, Karolina R, Asiaa, Marta Mika, zakochanawsiatkówce, strangebeat3, Anuśka, storyofmylife, Dreszczowa Dama, Zośka & Ruda, Anekos7, rebelia, Lady Spark, Truskawkowa Lala, DarkFace i wszystkim Anonimom z całego serca dziękuję za każde ciepłe słowo, choćby i najkrótszy komentarz.

Przede wszystkim chciałabym podziękować dwóm wydatkowym osobom.

Winka- dziękuję za myśli a także każde twoje opowiadanie, które miałam okazję czytać. Na twoją twórczość trafiłam przypadkiem ale nie żałuję i pewnie za jakiś czas przeczytam historię Anki i Wojtka ponownie. Groziłaś, że jak zakończenie nie będzie szczęśliwie to przyjedziesz do Wrocławia i mnie znajdziesz. Ja chętnie spotkałabym się i bez takich gróźb : )

Kam ila- pojęcia nie masz jak będzie mi brakować twoich długich komentarzy (gróźb też :P). Coś mi się zdaję, że sobie je spiszę i będę czytać gdy będę miała gorszy dzień. Ale bywają wyjątki. Właśnie siadałam do laptopa, żeby opublikować epilog kiedy przeczytałam twój ostatni komentarz i choć wiem, że pewnie nie chciałaś (z resztą kto cie tam wie), to zrobiło mi się smutno bo tobie będzie smutno i zaraz pójdę zaszyć się w kącie smutku i sobie popłaczę.
Pamiętasz jak kiedyś opisałaś jak wyobrażasz sobie zakończenie tej historii? Że Andrzej i Martyna są już starszymi ludźmi, dookoła biegają wnuki a pies bawi się medalem mistrzostw świata jak frisbee? Byłam bliska napisania czegoś w tym stylu ale tak jak jest chyba nie jest najgorzej J
Zrobisz coś dla mnie? Nie rzucaj pisania, daj sobie chwilę odpoczynku, nabierz dystansu ale wróć kiedyś.


Być może do usłyszenia

Wasza Artis

19 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Zawsze gdy autor bloga które bardzo lubię kończył to opowiadanie - płakałam. A jeżeli z kimś byłam dodatkowo zżyta - to miałam rozpierdziel emocjonalny na kilka dni.
      Dzisiaj nie jest mi smutno, co jest dla mnie mega dziwne.
      Nie jest mi smutno bo pierwszy raz dostałam od opowiadania to co chciałam. To jak chciałam by ono się zakończyło i wiem, że za to zlinczują mnie inni ale dziękuję, że właśnie w taki sposób skończyłaś tą historie.
      Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia jak na Ciebie trafiłam - a jedno jest pewne, to ja najpierw trafiłam na Ciebie.
      Jest mi tylko smutno, że nie będzie nowego u Artis - nie będzie Twoich wspaniałych myśli, które naprawdę dawały mi wiele do myślenia. Uświadomiłam sobie dzięki temu blogowi wiele rzeczy, co najważniejsze nabrałam dystansu do niektórych spraw. Przede wszystkim.. na jakiś mój szalony sposób zżyłam się z Tobą tak naprawdę Ciebie nie znając. My tutaj na blogspocie, tworzymy swojego rodzaju rodzinę. I Ty też byłaś jedną z tych, która tą rodzinę założyła. Mam nadzieję, że wrócisz - obojętnie w jakiej formie. Proszę Cię tylko byś mi nie uciekła, byś czasem dała znać czy wiedzie Ci się tak jakbyś tego oczekiwała od świata, że mimo przeciwności których jest mega pełno na świecie Ty nie poddajesz się i walczysz dalej. Bo tak myślę, że dla każdej z nas - blogspot nie jest tylko pisaniem ale swojego rodzaju odskocznią i za możliwość posiadania takiej odskoczni dziękuję Ci z całego mojego serca. Dziękuję Ci też, że odnalazłaś serce do tej historii i zakończyłaś ją tak, jakbyś tego chciała oraz za to ile zrobiłaś dla mnie bym ja nie poddała się z myślami.
      Szczęśliwa z takiego zakończenia, nieszczęśliwa końcem i nie pewnością o dalszą znajomość z bloggerką Artis.
      Po raz ostatni,
      Win.

      Usuń
    2. No i stało się, poryczałam się jak dziecko czytając twój komentarz. Tak mi się jakoś ciepło na sercu zrobiło, że sobie tego nie wyobrażasz
      To opowiadanie miało być dla mnie właśnie taką trochę ucieczką od codzienności. Kiedy zaczynałam je pisać nie pomyślałabym, że poznam dzięki niemu tyle wspaniałych osób w tym oczywiście Ciebie :) Mam tylko nadzieję, że kontakt nam się nie urwie, póki co idzie nam to całkiem dobrze ;)

      Usuń
  2. Nie wierzę. Wszystkie blogi, które uwielbiam czytać właśnie się kończą. Czy to jakaś plaga? Tak na serio to bardzo mi miło, że mogłam czytać twojego bloga i mam nadzieje, ze wrócisz z czymś nowym niedługo. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wierzę. Dlaczego wszystkie blogi które uwielbiam się kończą? co to jakiś grupowy strajk? ;D Ciesze się ze tak to się skończyło :) Mam nadzieje, że szybko wrócisz do pisania ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się wszystko co kochałam czytać się kończy to takie smutne... Ogromnie się cieszę,że historia zakończyła się pozytywnie, są razem szczęśliwi a to najważniejsze! Dziękuję za Twoje starania włożone w prowadzeniu tego bloga, za czas, za każde słówko tutaj. Mam nadzieję,że napiszesz nam jeszcze wiele wspaniałych historii!! Buziaczki ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdy weszłam jak zwykle na blogera zobaczyć jakie mam nowe rozdziały do przeczytania, wiedziałam, że zobaczę tam również twój, ale w żadnym wypadku nie myślałam, że to będzie epilog.
    Wiem, że nie byłam przykładnym komentatorem, i za to chciałabym przerosić, ale przeczytałam wszystkie rozdziały. Jak mnie pamięć nie myli to od samego początku, gdy zaczęłaś tu pisać.
    Mam nadzieję, że wkrótce zaczniesz nowe opowiadanie. Może z Miką?
    Chciałabym cię serdecznie zaprosić na moje nowe opowiadanie z Rafałem Majką http://naiwne-nadzieje.blogspot.com/
    I jeszcze tak na koniec dodam, że bardzo się cieszę, że w końcu Martyna z Andrzejem potrafili się dogadać i są szczęśliwi.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem jesteś ze mną do samego początku i to przede wszystkim się dla mnie liczy, że dotrwałaś do końca za co bardzo jestem Ci wdzięczna :)

      Usuń
  6. Nie wiedziałam, że tu już epilog sie pojawi ;o
    Jak ty to dobrze ukrylas? ;o
    Dobra. Nie wnikajmy już xd
    To tak: epilog mi się chyba najbardziej podoba ;D
    Nie tylko dlatego, że hepiendislub. Ale no po prostu ładnie to napisałaś. Każdy bardziej skupia się na tym co dzieje się się tym kościele, a ty ujelas w tym wspomnienia i myśli głównej bohaterki. Podziwiam Cię :D tylko tak na serio :D ja bym nie dała rady tego napisać chociażby w małym stopniu jakiekolwiek myśli głównej bohaterki i jeść przeplatane to z wspomnieniami :O
    Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze coś napiszesz, bo z chęcią będę czytać, nawet jeśli to ne bardzo siatkówka :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z epilogiem miało tak właśni być, że nikt go nie będzie się spodziewać ;)
      Co do samego ślubu to cieszę się bardzo, że podobał ci się jego opis bo bardzo zależało mi, na tym aby moje podejście trochę od innej strony wyszło tak jak sobie zamierzyłam.
      Jeśli co jeszcze kiedyś będę pisać możesz być pewna, że dam Ci znać :)

      Usuń
  7. Nie wiedziałam, że tu już epilog sie pojawi ;o
    Jak ty to dobrze ukrylas? ;o
    Dobra. Nie wnikajmy już xd
    To tak: epilog mi się chyba najbardziej podoba ;D
    Nie tylko dlatego, że hepiendislub. Ale no po prostu ładnie to napisałaś. Każdy bardziej skupia się na tym co dzieje się się tym kościele, a ty ujelas w tym wspomnienia i myśli głównej bohaterki. Podziwiam Cię :D tylko tak na serio :D ja bym nie dała rady tego napisać chociażby w małym stopniu jakiekolwiek myśli głównej bohaterki i jeść przeplatane to z wspomnieniami :O
    Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze coś napiszesz, bo z chęcią będę czytać, nawet jeśli to ne bardzo siatkówka :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, że już koniec, bo historia była wciągająca. Jednak to ja dziękuję, za możliwość uczestniczenia w Twojej pisarskiej przygodzie :) życzę Ci powodzenia i samych sukcesów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. zakochałam się w tym opowiadaniu ♥♥ przeczytałam dzisiaj od początku do samiutkiego końca *u*.
    Zapraszam do siebie :)! Również Andrzej :D !
    sztrojkaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem i ja.
    Cóż, epilog sobie zobaczyłam kilka minut po opublikowaniu. Ty sobie wyobraź moją winę jak go zobaczyłam. Pierwsza myśl: no bez jaj. Wpierdolę jej. Potem zobaczyłam dedykację i się poryczałam. Nawet nie wiesz jak wielkie to wyróznienie. :)
    To ja może teraz o epilogu, okej? Kurde, czytam codziennie. Codziennie zbierałam się by napisać komentarz. Codziennie płacze tak samo. Wiesz jak trudno zebrać sie do napisania czegoś pod jednym z ulubionych opowiadań? Zwłaszcza, gdy kończy się ono tak niespodziewanie? Jasne, czułam, że niedługo koniec ale jednak w szoku nadal jestem.
    Piękniejszy być nie mógł. Nie wiem co napisać.. rozumiesz? Ja nie wiem co napisać? Siedzę z uśmiechem na twarzy i płacze. I z radości i ze smutku. Nawet w bajce nie jest tak pięknie. :)
    Pamiętam, ze na opowiadanie wpadłam przypadkiem. Gdzieś u kooś była reklama, zajrzałam i mi się spodoało. Zapomniałam adresu i później pojawiłaś się u mnie (jeśli dobrze pamiętam. A sklerozę mam więc jak cos pomyliłam to wybacz mi. ) Jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam. Uwielbiam takie, gdzie mogę poczuć emocje bohaterów, gdzie mogę się doskonale w nich wczuć, gdzie prócz akcji są jeszcze przemyślenia dotyczące życia. Udało Ci się to opowiadanie. Dziewczyno sama chciałabym mieć taki talent. Każdy kolejny rozdział był coraz lepszy ( o ile to w ogóle możliwe), z każdym kolejnym historia wciagała mnie coraz bardziej. Stworzyłaś tak wspaniałych i w zasadzie normalnych bohaterów. Nie byli przesadnie idealni. W drugą stronę również nie szli. Wady mieszały się z zaletami co tylko dodawało im.. no i brakło mi słowa. Że.. AUTENTYCZNOŚCI! Ha! Przypomniałam sobie!
    Wrona.. oj ile razy on mnie tu wkurzył swoim zachowaniem. Chciał, nie chciał i znów chciał, i znów jakby nie. Coś jak ja dziś patrząc na kolejny kawałek ciasta: zjem, a moze nie bo pękam, ale jednak zjem.
    Dziękuję Ci. Za tę historię, Za każdego bohatera z osobna, za przemyślenia, za komentarze, za czas nam poświęcony. Za wszystko. Za dedykację również. Przysięgam wpiszę to sobie w CV. :) To jak sobie wyobrażałam epolog a to jak on wygląda to cóż, brak porównania. Odwaliłaś kawał naprawdę dobrej roboty ( teraz zauważyłam, ze napisałam tu :rozmowy" #cokolwiekautormiałnamyśli ) Chciałam napisać tak wiele a wszystko gdzieś uciekło. Zgadzam się z każdym z komentarzy powyżej. Naprawdę jesteś utalentowana i wiesz, podoba mi się ten fragment "Groziłaś, że jak zakończenie nie będzie szczęśliwie to przyjedziesz do Wrocławia i mnie znajdziesz" O, ja pojadę z Win. Jeśli znikniesz na zawsze. Odpoczniej, w pełni na to zasłużyłaś, bo w końcu sama wspominałaś o zmianach w życiu. Daj sobie chwilę oddechu, zbierz siły i obiecaj mi coś: obiecaj, że kiedyś jeszcze wrócisz. I przyłączam się do prośby Win " Proszę Cię tylko byś mi nie uciekła, byś czasem dała znać czy wiedzie Ci się tak jakbyś tego oczekiwała od świata, że mimo przeciwności których jest mega pełno na świecie Ty nie poddajesz się i walczysz dalej." I przyznaję ( że skasowałam dalszą cześć komentarza ku**a), ze też w jakiś sposób się z Tobą zżyłam. Być może to przez wszystkie przemyślenia? Kto wie. Tak czy siak jeszcze raz dziękuję Ci za to opowiadanie, za wszystkie emocje, chwile szczęścia i smutku jakie mogłam przeżywać wraz z bohaterami. Weszłam tu dziś przyzwyczajona, że najczęściej w soboty pojawiał się nowy rozdział. Smutno mi, że to koniec ale... wszystko co dobre się kiedyś kończy.
    Dziękuję i (nie)cierpliwie czekam na to, aż do nas wrócisz. Bo wrócisz na pewno - bo jak nie to co? Wpierdol! ( Nawet już więcej CI tym nie zagrożę :( )
    Bez ładu, bez składu, pisany przez łzy, mało logiczny ale jest. Trzymaj się tam, bądź szczęśliwa bo zasłużyłaś, nie daj się problemom ( ja zawsze mogę im wpierdolić ) i daj nam czasem znać co u Ciebie :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa! Wiem o czym zapomniałam! Ja mam nadzieję, ze Wronka nie tylko jedną dzidzię sobie dobrą zagrywą zrobił a od razu całą drużynę ( Martyna go zabije ale co tam). I zyli długo i szczęśliwie, lepiej niż w bajce.
      KONIEC.
      #tojużjestkoniecniemajużnic #kamilaryczymożemyiść #zaręczynycudowne #weseleteż #nanocpoślubną #wandrzejuobudzisięzwierz #pieszfrisbeepewniegdzieślataprzedrestauracją #niemiałsiłynahasztagi #niemagróźb #niemasmiechu #wypadłamzformy #dousłyszenia :)

      Usuń
    2. Niby nie wiedziałaś co napisać a pobiłaś rekord w długości komentarza, który był bardzo logiczny i się nie kłóć.
      Zaproszenie do Wro dla Win i Ciebie jest otwarte więc możecie wbijać śmiało.
      Wrócę, o to możesz być spokojna choćby po to, żebyś kolejny raz mogła mi pogrozić (to już zakrawa na masochizm).
      Tak poza tym to czytając twój komentarz dostałam rozstroju nerwowego: najpierw wzruszyłam się i łezka mi pociekła a potem doszłam do ha sztagów i zaczęłam się śmiać, nerwowo ale jednak.
      Chciałabym napisać coś sensownego, żebyś wiedziała jak bardzo ważna była dla mnie twoja obecność ale nie wiem co… Dziękuję, że ze mną byłaś :)

      Usuń
    3. Nie był logiczny! Nie kłóć się! Uważaj, bo jeszcze przyjadę a wtedy to Ci naprawdę wpierdolkę spuszczę za te wszystkie nerwy. A potem naślę jakieś miłego, przystojnego Pana by Cię leczył :) Nie masz mi za co dziękować. Nie mogłabym zostawić tej historii ponieważ była dla mnie zbyt wspaniała. Naprawdę jedno z lepszych opowiadanań jakie czytałam. Dziękuję, że je stworzyłaś :)
      Artis wróci! Słyszycie?! Lecę po szampana! <3

      Usuń
    4. Nie chcesz się kłócić, twoja sprawa ale ja dalej będę obstawać przy swoim :P Skoro obiecujesz mi „miłego, przystojnego Pana” to chyba jednak zaryzykuję i podtrzymam zaproszenie :D
      p.s. jakbyś miała ochotę pogadać czy coś to masz tu mojego maila pisaneszeptemartis@gmail.com

      Usuń