Ścieżka dźwiękowa 1
Moja przygoda z fotografią zaczęła się dwa lata
temu, podczas IX edycji Milickiej Alei Gwiazd Siatkówki. Oczywiście jak każdy
normalny człowiek robiłam zdjęcia wcześniej ale to właśnie wtedy pierwszy raz spotkałam
profesjonalistów w tej dziedzinie, pierwszy raz poczułam coś co towarzyszy mi
do dziś, to uczucie gdy uwieczniając ulotne chwilę sprawiam że stają się one
trwałe. Uzmysłowiłam sobie wówczas, że jest to coś co chciałabym robić już
zawsze.
Właśnie wtedy swój pierwszy mecz w reprezentacji
rozegrał Andrzej. Ponieważ pomagałam trochę mojej mamie, która w tamtym okresie
pracowała w OSiRze organizującym imprezę, nasze drogi parokrotnie się przecięły
ale nie zamieniliśmy ze sobą nawet jednego słowa.
- Halo! Ziemia do Martyny- pani Wandzia przywróciła
mnie do rzeczywistości pstrykając palcami przed nosem.
-Wiesz co babciu? Z tej nauki to chyba nic nie
będzie. Nasza Tyśka jest myślami gdzieś baaardzo daleko- Berenika, wnuczka
starszej pani, przyglądała mi się wnikliwie.
Poznałyśmy się podczas jej odwiedzin. O ile
pozostali członkowie jej rodziny nie bywali w szpitalu zbyt często tak ona
zjawiała się tu niemal codziennie.
Jest rudą blondyną, jak sama o sobie mówi, ze
specyficznym poczuciem humoru. Jej znakiem rozpoznawczym są wytatuowane na
przedramieniu róże, które jak się dowiedziałam zakrywają imię jej byłego. Z
miejsca uznała, że zostaniemy przyjaciółkami i z tego tytułu nie nazywała mnie
po imieniu tylko zdrobnieniem od niego czyli Tyśka.
Co do wspomnianej nauki to od dobrych
kilkudziesięciu minut obie damy próbowały wpoić zasady gry w pokera, z dosyć
marnym skutkiem. Zwyczajnie nie byłam w stanie skupić się na niczym dłużej niż
kilka sekund.
- Wszystko przez to Ptaszysko!- zawyrokowała starsza
pani.- Co ten chłopak sobie myśli?! Najpierw pojawia się a później znika bez
słowa wyjaśnienia. Tosz to tak się nie godzi!
- Wybadał grunt, dowiedział się, że nie masz zamiaru
składać pozwu do sądu czy coś w tym stylu i się ulotnił- dodała Berenika.
- Trudno się z tym niezgodzie- pokiwałam potakująco
głową.
Od tamtego dnia kiedy dowiedziałam się, że to
właśnie on mnie potrącił minął już prawie tydzień i..tyle go widziałam. Na swój
sposób było mi przykro. Najpierw przychodził i czuwał przy mnie gdy byłam w
śpiączce a teraz zachowuje się jakby nic takiego się nie wydarzyło. Choć może
kolejny raz moja bujna wyobraźnia zaczyna działać i wyobrażam sobie niestworzone
rzeczy.
- Wie już pani czy dostanie przepustkę na weekend do
domu?- spytałam chcąc zmienić temat.
- Tak bardzo chcesz się mnie pozbyć?- pokręciłam
przecząco głową na co ta zaśmiała się perliście.- Wolę zostać tutaj. W domu jak
znam swoją rodzinę zaraz by mnie zagonili do roboty.
- Babciu!- jej wnuczka odezwała się zbulwersowana
ale po iskierce w jej oczach poznałam, że żartuje.
- Ty jesteś wyjątkiem moja droga- opiekuńczo objęła
ją ramieniem.- Tobie też, o ile mi wiadomo, proponowano przepustkę n sobotę.-
te słowa skierowała do mnie.
- Niby tak ale bez sensu, żebym na jeden dzień jechała
do domu skoro na sam dojazd i powrót stracę kilka godzin. Poza tym i tak w
przyszłym tygodniu wypisują mnie- wzruszyłam tylko ramionami.
- Wiem!- Berenika zaklaskała w dłonie zadowolona z siebie.- Pójdziesz ze
mną na mecz- wskazała na mnie palcem.-
Akurat ten zapowiada się naprawdę ciekawie, Skra gra z Radomiem.
- Kiedy ja naprawdę…
- Nie, nie, nie ty mnie źle zrozumiałaś ja nie pytam
Cię o zdanie tylko stawiam przed faktem dokonanym. Być w Bełchatowie i nie
pójść na mecz Skry to jak być w Watykanie i nie widzieć papieża- powiedziała
uroczystym tonem.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale, to już postanowione.
Wystrojone w barwy czarne i żółte idziemy na mecz.
*
Ścieżka dźwiękowa 2
Jak postanowiła tak zrobiła. Prawię dwie godziny przed meczem przyjechała
po mnie do szpitala i wręczyła klubową koszulkę w którą musiałam się przebrać.
Ku mojej uldze była ona uniwersalna, bez nazwiska żadnego zawodnika. Po wnuczce
pani Wandy można było się wielę spodziewać i nie zdziwiłoby mnie gdybym dostała
koszulkę z numerem 8 i nazwiskiem „Wrona” na plecach.
Po dotarciu na miejsce, wśród dopingujących swoją
ulubioną drużynę kibiców czułam się nieswojo ale dosyć szybko dałam się porwać
niesamowitej atmosferze i nawet złapałam się na tym, że śpiewam razem z innymi klubowe przyśpiewki. Mecz, był
naprawdę zacięty i z nerwowych ale radosnych rozmów wywnioskowałam że nie
spodziewano się takiego obrotu spraw. Szczęśliwie Skra wygrała w pięciu setach
i wszystkim ulżyło.
Nie byłabym sobą gdybym nie zabrała aparatu i nie
uwieczniała najważniejszych momentów. W którymś momencie dostrzegłam znajomą
sylwetkę lekko przygarbionego i mimo wygranej zmartwionego Andrzeja. W chwili
gdy robiłam zdjęcie poczułam jak ktoś zamyka mnie w mocnym uścisku.
- Myślałem, że już Cię więcej nie zobaczę- początkowe
zadziwienie ustąpiło miejsca nieoczekiwanej radości.
- Ja też się cieszę, że Cię widzę Wojtku- z szerokim
uśmiechem patrzyłam na Włodarczyka.
O ile te dwa
lata temu z Andrzejem tylko się mijałam tak ze stojącym przede mną chłopakiem (który
przyjechał do Milicza kibicować swoim przyjaciołom) zamieniłam kilka zdań i
nawet wywiązała się między nami nić sympatii.
- Widzę, że zajmujesz się tym czym chciałaś-
stwierdził wskazując mój aparat.
- Zgadza się, właśnie robiłam intrygujące zdjęcie..- wskazałam ręką w kierunku jego
kolegi.
- No nie znowu?! Andrzej ty patafianie jeden-
zawołał na co ten spojrzał w naszym kierunku.- Możesz z łaski swojej wytłumaczyć
mi jak to jest że zawsze zajmujesz najfajniejsze dziewczyny?- nie wiedzieć czemu wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem i szybko zawstydzona zasłoniłam
usta dłonią.
- Tutaj jesteś, wszędzie Cię szukałam- Berenika
pojawiła się tuż obok nas dosłownie jakby wyrosła spod ziemi.- Przedstawisz
mnie swojemu koledze?- spytała szczerząc się do Wojtka.
- Naprawdę cieszę się, że Cię spotkałam ale musimy
już iść.- udając, że nie słyszałam pytania dziewczyny pociągnęłam ją w kierunku
wyjścia a ta pomachała wesoło siatkarzowi.
- To ja Cię tutaj zabieram a ty mi taki numer
wycinasz?- spytała udając złość.
- Oj dobrze wiesz, że nie o to chodzi…
- A o co?- otworzyłam usta żeby coś powiedzieć ale
nic sensownego nie przyszło mi do głowy.- Widzisz? Sama nie wiesz ale założę
się że ma to coś wspólnego z pewnym brodaczem- poruszyła zabawnie brwiami i przerwała
bo jej telefon wydał dźwięk oznaczający przychodzącego smsa.- Proszę tylko mnie
nie bij ale to z pracy i naprawdę muszę iść.
- Praca rzecz święta jakby powiedziała twoja babcia.
Do szpitala trafię bez problemu, mały spacer jeszcze nikomu nie zaszkodził.
- Mały? To będzie prawie trzy kilometry- popatrzyła
na mnie z powątpiewaniem.
- Ty się tak nie czepiaj słówek bo ci autobus
ucieknie- wskazałam na pojazd który właśnie zatrzymał się na przystanku a
Berenika pognała sprintem w jego kierunku.
- A propos uciekania, ładnie to tak znikać?
- Ciekawe, że akurat ty mi to mówisz- odwróciłam się
do Andrzeja zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- Mógłbym się wytłumaczyć ale nie wiem co mam
powiedzieć.- powiedział z zakłopotaniem przeczesując włosy. Przyglądał mi się przez
chwilę a ponieważ nie chciałam ułatwiać mu sprawy milczałam.- Dasz się zaprosić
na kawę?- spytał lekko drżącym głosem.
- Nie tak powinieneś zacząć- czułam jak unoszą mi
się kąciki ust na widok jego zdziwionej miny.
- Nie?
- Nie. Nazywam się Martyna- wyciągnęłam w jego
kierunku dłoń.
- Andrzej, miło mi cię poznać- uścisnął ją
energicznie.- To dasz się zaprosić na tę kawę czy nie?- ponowił pytanie
odzyskując wcześniejszy rezon.
- Myślałam, że już nie spytasz.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.--.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.--.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Czytasz? Skomentuj!
Czytasz? Skomentuj!
Rozdział jaki jest każdy widzi ale druga część,
zwłaszcza końcówka, wyszła trochę nijaka i chaotyczna no ale trudno..
Chciałam wam podziękować za miłe komentarze pod
poprzednim rozdziałem. Niektórych reakcji się nie spodziewałam a już na pewno nie
histerycznego śmiechu :D
Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne to rozdziały będą się pojawiać raz w tygodniu, przeważnie w sobotę.
Nie
OdpowiedzUsuńspodziewałam się takiego zachowania po Wronie! Żeby tylko wybadać
sprawę i sobie odpuścić! Grr! Co za typowy facet! :/ Ale ma szczęście,
że po meczu zaprosił Martynę na kawę, bo inaczej nie darowałabym mu
tego.
Weny :3
ps. ooo! Nawet Radom (moje miasto xd) pojawiło się w rozdziele. hahah.
:D
Piszesz genialnie dziewczyno :D
OdpowiedzUsuńDalej, pisz! :)
OdpowiedzUsuńbrak komentarzy, to nie zawsze oznaka, że nikt nie czyta, albo mu nie zależy. Większość może nie mieć czasu. Ja na przykład mam "mały" nawał w nauce egzaminy, zaliczenia itp. Ale to tak nawiasem mówiąc. A na rozdział czekam, bo to zawsze jakaś odskocznia od gonitwy mieszkanie-uczelnia-mieszkanie.
OdpowiedzUsuńW 100% popieram .
UsuńSuper odpowiadanie :)
OdpowiedzUsuń