sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 7


Ze snu wyrwał mnie jakiś dźwięk, niepewnie rozejrzałam się dokoła i chwyciłam za metalowy świecznik, który w razie potrzeby miał mi służyć do obrony. Najciszej jak tylko mogłam podeszłam do tarasowych drzwi z których dobiegały niepokojące odgłosy. Kiedy zaczęły się uchylać podniosłam moją broń i z całej siły uderzyłam intruza.

- Ała, za co to było?!
- Wojtek? Co ty tutaj robisz?- zaskoczona rozpoznałam po głosie Włodarczyka,
- Pomyśleliśmy, że wpadniemy- dopiero teraz dostrzegłam za nim nerwowo poruszające się sylwetki Kłosa, Andrzeja i Karolowej Oli.
- Dobrze ale skąd wiedzieliście, że nas tu znajdziecie?
- To akurat może być wina mojego za długiego jęzora- usłyszałam zaspany głos Bereniki stojącej na schodach ze świeczką w dłoni.- On też nie jest bez winy- wskazała na Wronę, który wyglądał jakby chciał zapaść się pod ziemię.- Coś dziwnie szczegółowo wypytywał gdzie się wybieramy.- stałam na tyle blisko, że mimo otaczającej nas ciemności mogłam zobaczyć jak kąciki jej ust unoszą się w ledwo dostrzegalnym uśmiechu. Znałam ją na tyle dobrze, że byłam w stanie wyobrazić sobie jak manipulowała przebiegiem rozmowy do tego stopnia, że chłopak stwierdził iż wypad nad jezioro nie jest takim złym pomysłem.

- Czy ktoś mógłby włączyć światło?- Ola od ładnej chwili walczyła z włącznikiem ale w końcu dała za wygraną i poprosiła o pomoc na co jej chłopak kilkakrotnie zapstrykał palcami.
- Można wiedzieć co robisz?- spytałam poważnie wątpiąc w jego zdrowie psychiczne.
- Czy nikt już nie ogląda starych, dobrych filmów?- Karol rozejrzał się po zebranym towarzystwie.- Kiedy aktorzy robią tak.- tu powtórzył wcześniejszy gest.- To zazwyczaj działa i...- przerwał bo jak za sprawą magicznej różdżki zapaliły się wszystkie światła.- A nie mówiłem- uśmiechnął się szeroko zadowolony z siebie.
- Musisz mu wybaczyć bo w trakcie dzisiejszego meczu dosyć niefortunnie oberwał oberwał piłką w głowę i nie najlepiej się czuje co zresztą widać.- Andrzej objął chłopaka po przyjacielsku ramieniem i puścił do mnie oczko a we mnie aż się zagotowało.

Odwróciłam się na pięcie i chwyciwszy Włodarczyka za łokieć pociągnęłam go w kierunku kuchni. Usiadł przy niewielkim stole przy oknie podczas gdy ja wyciągnęłam torebkę z lodem z zamrażarki, która mimo kilkugodzinnej przerwy w dostawie prądu nadal trzymała chłód.

- Dalej nie wiem dlaczego zaszczyciliście nas wizytą- przyłożyłam mu okład w miejscu gdzie oberwał świecznikiem.
- Czy jeśli powiem, że chcieliśmy jakoś uczcić wygrany mecz w Lidze Mistrzów to mi uwierzysz?- uśmiechnął się do mnie zaczepnie.
- Może tak a może nie.- odpowiedziałam mu tym samym. Kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam, że przyglądający nam się Andrzej ma taki wyraz twarzy jakby chciał coś rozwalić.
 

*

Ścieżka dźwiękowa 1 
 
Znajdując się w przyjemnym stanie z pogranicza jawy i snu powoli wracały do mnie wspomnienia minionej nocy. Niespodziewana wizyta przerodziła się w maraton filmowy, który skończył się nad ranem. Choć „filmowy” był tylko z nazwy bo zamiast skupić się na ich treści rozmawialiśmy na tak dziwne tematy (Włodi uparcie twierdził że gdzieś tam sobie żyje Harry Potter) co z czasem przerodziło się w „głupawkę stopnia krytycznego” jak to określił Karollo.

Wszyscy bawili się wyśmienicie poza Wroną, którego nie opuszczała skwaszona mina. Próbowaliśmy go jakoś rozruszać ale nic nie skutkowało więc w którymś momencie daliśmy sobie spokój.

Przeciągnęłam się mocno i kiedy usiadłam moim oczom ukazał się przekomiczny widok. Jakoś tak się złożyło, czy to pod wpływem wypitych procentów czy zwykłego zmęczenia, że usnęliśmy wszyscy w niewielkim saloniku. Karol z Olą spali przytuleni na sofie, Berenika okupywała fotel koło kominka, mi przypadła miejscówka na puszystym dywanie natomiast Wojtek dosyć niefortunnie położył się -również na dywanie- w takim miejscu, że Kłosowe stopy zwisały mu nad nosem przez co poruszał nim zabawnie.
Wciąż jeszcze zaspana skierowałam swe kroki do kuchni z nadzieją, że kawa postawi mnie na nogi i zastałam tam Andrzeja.

- Co cię wczoraj ugryzło?- spytałam nasypując do kubka czarnych ziarenek.
- Nie musiałaś się z nim tak cackać.- odwróciłam się słysząc chłód w jego głosie.- Wojtek jest dorosłym facetem i sam mógł sobie poradzić. Nie zabiłoby go gdyby sam sobie przykładał lód .
- Ty jesteś zazdrosny?- byłam zbita z tropu. Zamiast odpowiedzi doczekałam się jedynie lekceważącego prychnięcia. Tyle wystarczyło, żeby coś we mnie pękło.- Co ty sobie wyobrażasz?! Wytykasz mi moje zachowanie a sam nie jesteś święty. Najpierw podajesz się za mojego chłopaka byleby tylko wpuścili Cię do szpitala, odwozisz mnie do domu, oznajmiasz że chciałbyś się jeszcze kiedyś spotkać, a na koniec zdobywasz mój numer i nie dzwonisz a teraz zachowujesz się niczym rozpieszczona primadonna. Co jest z tobą nie tak?!
- Nie chcę tego spieprzyć! Czy tak ciężko to zrozumieć?- w jednej chwili cała jego wściekłość gdzieś się ulotniła i wyglądał teraz jak na skarju załamania nerwowego.- Wszystko zaczęło się od tamtego spotkania w kawiarni. Chciałbym Cię lepiej poznać. Naprawdę. Za każdym razem gdy już mam coś w tym kierunku zrobić o ostatniej chwili tchórzę. Tak było z twoim numerem telefonu, nie masz pojęcia ile razy byłem bliski zadzwonienia. Boję się tego co mógłbym zrobić nie tak bo jeszcze nikt nie wzbudzał we mnie takich uczuć- oznajmił zbliżając się do mnie coraz bardziej.- Proszę powiedz coś.- wyszeptał błagalnie.
- Kiedy nie wiem co...- spuściłam wzrok i usłyszałam roześmianą Olę wchodzącą do kuchni.
- Tutaj się schowaliście. Czekajcie, to wy się tak darliście- widząc nasze zmieszane miny ściągnęła w zamyśleniu brwi.- Dobra, koniec tego zabieramy się za śniadanie moi państwo.

*


Ścieżka dźwiękowa 2 

W wielu dziedzinach, czy to psychologii bądź sztuki teatralnej, funkcjonuje pojęcie Katharsis odnoszące się do uwolnienia tłumionych emocji, uczuć których często nie jesteśmy świadomi, w sposób gwałtowny. Coś takiego zaszło między mną a Andrzejem i choć zapewne oboje potrzebowaliśmy czegoś takiego, powiedzenia co nam leży na sercu to czułam ulgę gdy Ola wkroczyła do akcji i zagoniła nas do robienia posiłku. Wcześniej było inaczej, teraz -sama nie wiem czemu- bałam się zostać z nim sam na sam.

Poranek potoczył się leniwym rytmem. Nie wiem na ile było to moje urojenie a na ile stan faktyczny ale miałam wrażenie, że wszyscy się na nas gapią. A my no cóż? Zdecydowanie się coś między nami zmieniło, pojawił się rodzaj takiego pozytywnego napięcia. Nie odzywaliśmy się do siebie za wiele, ograniczaliśmy się do drobnych gestów uprzejmości.
Koło południa byliśmy gotowi do drogi powrotnej. Gdy powoli pakowaliśmy się do samochodów rozdzwonił się mój telefon.
- Przepraszam, muszę odebrać- na wyświetlaczu wyświetlił się numer pani Anny, właścicielki galerii w której byłam na rozmowie kwalifikacyjnej. 

Kobieta miała zadowolony głos kiedy oznajmiła mi, że to właśnie ja dostałam pracę u niej. zamieniłyśmy jeszcze kila słów a kiedy rozłączyła się niedowierzanie zaczęło ustępować dzikiej radości, której nie da się opisać słowami. Jak szalona zbiegam po schodach drewnianego ganku, chcąc podzielić się ze znajomymi moim szczęściem. To co robię później jest tak irracjonalne, że nawet nie próbuję dociekać dlaczego to zrobiłam.
Najbliżej mnie stoi Andrzej, któremu zarzucam ręce na ramiona i zaczynam całować. Zszokowany chłopak stoi przez moment jak wryty, po chwili nieśmiało zaczyna odwzajemniać ten gest. Kiedy dociera do mnie, co zrobiłam puszczam go i obróciwszy się jak najszybciej wskakuję do auta i każę Berenice ruszać.
Taaa... Nie ma to jak zachowanie godne przedszkolaka.

.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Czytasz? Skomentuj!
Wracam do was z nowym rozdziałem i nowym wystrojem bloga.
Co do osoby, która oberwała od Martyny to sami przyznajcie, że gdyby był to Andrzej to byłoby za prosto :)
Do usłyszenia:*

9 komentarzy:

  1. Uuuu, ale się dzieje! :D
    Szkoda tylko, że Ola musiała wejść do kuchni w takim momencie!
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! :)
    http://pelniawyobrazni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo no super jest! ;)
    Wreszcie Endrju wziął się na odwagę i coś wydusił z siebie :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo jaaaaa :) dzieje się :) i coś mi podpowiada, że się dopiero zacznie, jak ktoś widział co Martyna uczyniła z małą pomocą Andrzeja :P :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Oho ! Dzieje sie dzieje xD Andrzej wkoncu powiedzial co mulezy na sercu ! Szkoda, ze Ola musiala wredy wejsc xD Pozdrawi i czekam na kolejny.
    Tymczasem zapraszam do mnie na rodzial 5 http://przyjacielod5lat.blogspot.com/2015/02/rozdzia-5.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział! :D
    Szkoda, że Ola im przeszkodziła. Ona to jednak potrafi znaleźć się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie.
    Andrzej wreszcie zaczyna działać? Ja mam taką nadzieję! Dobrze, że chociaż porozmawiał z nią i powiedział, co czuje.
    Czemu Martyna uciekła? :o
    Pozdrawiam, buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział wręcz genialny a reakcja końcowa Martyny? Hmm..dość niespodziewana, ale i z pewnością dająca wiele nadziei Andrzejowi :)
    Z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No dobra, wygrałaś, ale Andrzej i tak tam był, więc jednak po trochu miałam rację ;) Ale, żeby on miał takie rozterki, to się normalnie nie spodziewałam. Ptaszysko się bało? Kurczę, no nieźle ;) Jeszcze ten pocałunek na końcu... awwwwww <3 Szkoda, że ona tak uciekła, bo nie wiadomo, co by się stało dalej ;)
    To co, buziaki i weny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. ''Serio,
    blondynko, nie skomentowałaś tego wcześniej?'' *facepalm* -moje myśli
    przed chwilą. Ale wracając do rozdziału. Ahh. ten Włodarczyk, takiego
    farta miał :D Na szczęście to nie Wrona, chociaż śmiesznie by było.. :D
    Martyny tchórzostwo mnie baaardzo zaskoczyło, ale no cóz... Pewnie też
    bym na jej miejscu wsiadła szybko do samochodu i odjechała :D

    Nowy szablon bardzo przypadł mi do gustu ;) O wiele lepszy niż tamten.
    Pozdrawiam!
    walczycomilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadrobiłam wszystko i co mogę powiedzieć. Rozdział jak i całe opowiadanie są świetne. czytałam te wszystkie rozdziały z uśmiechem na twarzy. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się losy Andrzeja i Martyny. Zdecydowanie skradłaś moje serce tym pomysłem i na pewno zostanę do samego końca. W wolnej chwili zapraszam Cię jak i innych do przeczytania mojego opowiadania http://zmiana-o-360-stopni.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Karolina R. ;*

    OdpowiedzUsuń