Ścieżka dźwiękowa 1- Olly Murs - Dance With Me Tonight
- Masz może pożyczyć jakąś… co ty robisz do diabła?-
Berenika jak zwykle wparowała do mojego pokoju bez pukania, choć w sumie miała
do tego jako, że mieszkanie należało do niej.
- Patrzę na świat z innej perspektywy.- oznajmiłam
jakby to było oczywiste.
- Okeeej, ja wiem że czasami wypominam Ci brak
umiejętności dostrzegania drugiej strony medalu ale takie zachowanie to już
jest serio dziwne. I mówię to ja, najbardziej zakręcona osoba jaką znasz.-
musiałam przyznać jej rację. Nikt przy zdrowych zmysłach ot tak sobie nie
kładzie się na łóżku z opartymi nogami o ścianę najwyżej jak się tylko da.
- Tak łatwiej mi się myśli.- oznajmiłam siadając
normalnie.- Może zamiast mówić jakie to z nas crazy’ole powiesz mi po co tu
przyszłaś?
- To? Nie, to już nieważne.- zbyła mnie lekceważącym
machnięciem ręki.
- Kłamiesz!- zachowałam się niczym rasowy prawnik i
spojrzałam na nią oskarżycielsko.- Mówi mi to moja intuicja, ona i mój szósty
zmysł!
- Ostatnio zdecydowanie za dużo oglądasz seriali
detektywistycznych. Chyba będę musiała dać Ci szlaban na telewizję.-postukała
się palcem po brodzie jakby na poważnie brałą taką opcję.
- A tobie co tak nagle włączył się instynkt
macierzyński?
- Na każdego kiedyś przyjdzie pora.- uderzyła w
uroczysty ton.- Kogo tam diabli niosą o tej porze?!- spytała już zdecydowanie
mniej podniośle i poszła otworzyć drzwi, pod którymi najwyraźniej ktoś czekał
co oznajmił charakterystyczny dźwięk dzwonka.
- Matko jedyna i wszyscy świeci! Co tu się stało?
Tornado jakieś przeszło czy coś?- znajomy głos sympatycznej blondynki sprawił,
że się uśmiechnęłam.
- Tornado a i owszem, nazywa się Martyna.- w
udzieleniu odpowiedzi Oli ubiegła mnie Berenika.
- Moja współlokatorka chciała przez to powiedzieć,
że powoli biorę się za przygotowania do mojej autorskiej wystawy.- wskazałam na
walające się wszędzie zdjęcia.
- Andrzej coś wspominał, no i oczywiście gratuluję
ale dopiero co uporałaś się z jedną a już zabierasz się za drugą. Nie samą
pracą człowiek żyje!
- I mam uwierzyć, że przyszłaś żeby tylko mi to
powiedzieć?- posłałam jej powątpiewające spojrzenie.
- No dobra, masz mnie.- klapneła sobie obok.- Nie
zrozumcie mnie źle, ja naprawdę kocham Karola ale czasami przychodzą takie
chwile, że mam ochotę wyjść z siebie i stanąć obok.
- Czyli mamy rozumieć, że przeskrobał coś poważnego?-
Berenika wcisnęła się między nas.
- No właśnie nie. Ostatnio, w tym przypadku też, to
bezsensowne drobnostki. Dzisiaj, choć wielokrotnie prosiłam go żeby tego nie
robił, znowu wparował do domu w ubłoconych buciorach!- kończąc wywód
odetchnęła z ulgą.
- Problem ludzi będących w związku z długim stażem.-
stwierdziłam z niedowierzaniem kręcąc głową.
Ola przez chwilę lustrowała pobojowisko w moim
pokoju, chwyciła kilka zdjęć i zaczęła przeglądać ze skupioną miną. Większość z
nich przedstawiała tak zwaną martwą naturę albo architekturę ale na tych z
których byłam najbardziej dumna byli ludzie w różnych sytuacjach. Para
starszych ludzi czule się do siebie przytulających, pulchny berbeć goniący za
spłoszonym gołębiem czy chłopaki ze Skry po jedynym przegrany meczu w sezonie.
- Gdybym nie znała historii waszej znajomości to
pomyślałabym, że go prześladujesz.- podetknęła mi pod nos fotkę Andrzeja.
- Zrobiłam je po meczu na który mnie zabrała.-
szturchnęłam rudzielca.
- Są dobre i mówię to bez podlizywania się. Tylko
powiedz mi kiedy je zrobiłaś?- wyciągnęła ze sterty swoje zdjęcie na którym uśmiechała
się tajemniczą wpatrując się w jakiś punkt poza kadrem.
- Przedwczoraj w pizzerii.- wzruszyłam ramionami
jakby to było oczywiste.
- Ale ja nawet nie zauważyłam jak je robisz.-
zamyśliła się mocno.- To nie może być zdjęcie z zaskoczenia!
- Ale jest.
- Nie, nie, nie. Ty nic nie zrozumiesz. Tego typu
fotki wychodzą z definicji źle a ta akurat mi się podoba.- zabawnie
przekrzywiła głowę wpatrując się w swoją podobiznę.- Mogłabym nawet ustawić je
jako profilowe na fb.
- No to mnie zaszczyt kopnął.- przewróciłam oczami.
- I za to się napijemy.- kilka chwil wcześniej
Berenika gdzieś zniknęła i było tylko słychać dobiegające z kuchni odgłosy
otwieranych szafek. Teraz zagadka się rozwiązała. Moja przyjaciółka trzymała w
rękach butelkę wina i trzy kieliszki.
- Jedna butelka na trzy? My nawet nie poczujemy
smaku.- zauważyła blondynka.
- Ej ja mam tylko dwie ręce! Reszta czeka w kuchni.-
ruchem głowy wskazała w kierunku wspomnianego pomieszczenia.
- Moje panie, babski wieczór uważam za rozpoczęty.
Damy czadu!
*
Po opróżnieniu kilku butelek wina (Berenika
najwyraźniej ma w którejś ścianie jakiś schowek gdzie trzymała cały arsenał
trunków), omówieniu wyższości siatkówki nad piłką nożna i akcją z sąsiadem (ma
pan pożyczyć kałasznikow? A czołg? No to może chociaż psa?), który najchętniej
zadzwoniłby żeby zabrali nas do domu bez klamek dalej uważałyśmy się za nadzwyczaj
przytomne umysłowo.
- Faceci to skończeni kłamcy.- wycelowałam
oskarżycielsko palec w kierunku telewizora, gdzie leciał film 27 sukienek. Akurat w tej scenie główna
bohaterka dowiadywała się o akcji z artykułem na swój temat.
- Ale szasem
lobią to w dobrej wierze.- Ola wtuliła się we mnie jak w prywatną
poduszkę.
Potem obie, pod naporem wrażeń wieczoru, usnęłyśmy
aż wybudził nas donośny chuk. Jak się okazało to Berenika potknęła się o coś i leżała na
podłodze jak długa. Gdy już się pozbierała stwierdziła, że skoro nie śpimy
możemy zabawić się w karaoke. I tak gdy byłyśmy w trakcie śpiewania (choć w
naszym przypadku to za duże słowo) piosenki Barbie
Girl do pokoju wparowali Andrzej i Karol , którzy twierdzili do tej pory że
nic nie jest w stanie ich zdziwić. Jednak kiedy nas zobaczyli najpierw zamilkli
by za chwilę dosłownie zacząć zwijać się ze śmiechu.
- Są i oni! Śpiewaj z nami brodaczu!- Berenika
podsunęła Andrzejowi pod nos szczotkę w roli mikrofonu a ten patrzył na nią z
mieszaniną przerażenia ale również rozbawienia.
- Tak myślałem, że Cię tutaj znajdę.- Karol podszedł
do swojej dziewczyny i objął ją w pasie.- Nawet nie chcę wiedzieć co i w jakich
ilościach piłyście.- pociągnął nosem marszcząc się z niesmakiem na co Ola
złożyła na jego policzku mokrego całusa po czym pożegnali się z nami.
Rozejrzałam się dookoła i okazało się, że wnuczka pani Wandy gdzieś wyparowała. Przystępowałam nerwowo z nogi na nogę nie będąc w stanie spojrzeć
siatkarzowi oczy. I właśnie wtedy
zadzwonił mój telefon. Dzięki ustawionemu dla tego numeru dźwiękowi
wiedziałam, że dzwoni moja mama. Rzuciłam się w kierunku komórki ale ponieważ
chwilowo moja koordynacja pozostawiała wiele do życzenia zanim zdążyłam jej
dosięgnąć Endrju najzwyczajniej w świecie odebrał połączenie.
- Dobry wieczór, z tej strony Andrzej Wrona.-
poinformował moją rodzicielkę. Ze słuchawki wydobywał się jej niewyraźny ale
podekscytowany głos.- Niestety Martyna w tej chwili nie może rozmawiać.- zmierzył
mnie roześmianym wzrokiem i powiedział coś za co miałam ochotę stłuc go na
kwaśne jabłko.- Ona hmm…bierze właśnie prysznic.- rozmawiali jeszcze chwilę, na
koniec Ptaszysko pożegnało się kulturalnie i wyraziło nadzieję, że będą mogli
się wkrótce spotkać osobiście.
- Czyś ty do reszty oszalał?!- na jego twarzy
malował się jeden wielki znak zapytania.- Ona teraz… pewnie sobie pomyśli… że
ty… że my spaliśmy ze sobą!- czułam się jakby wszystko się we mnie gotowało.
Podeszłam do niego i zaczęłam okładać pięściami po klatce piersiowej.
- Uspokój się kobieto.- unieruchomił moje nadgarstki w mocnym uścisku.- Wiesz,
może trudno Ci będzie w to uwierzyć ale ludzie myją się nie tylko bo sprawach
łóżkowych. Choć z drugiej strony głodnemu chleb na myśli.- mruga do mnie
łobuzersko.
- Jesteś nienormalny!- jakoś udaje mi się oswobodzić
i pcham go lekko a raczej próbuję bo ten ani drgnie.
- Skoro chcesz mnie pobić to nie jesteś aż taka
wstawiona.- jakby w reakcji na te słowa mój organizm przypomina sobie o
przyswojonych procentach i nogi się pode mną uginają. Znając życie pewnie bym
upadła ale Andrzej „rycerz na białym koniu” Wrona czuwa i w porę łapie mnie i
bierze na ręce.
Wtuliłam się w jego koszulę czując charakterystyczny
dla niego zapach. Od nieprzyjemnego bujania zaczęło mnie mdlić i zanim zorientowałam
się, ze gdzieś mnie niesie wylądowałam w wannie wypełnionej zimną wodą.
- Mam nadzieję, że spisałeś testament bo już nie żyjesz!- w jednej sekundzie byłam trzeźwa.- Słyszysz? Jesteś zimnym trupem!
-Zanim mnie zabijesz zapraszam Cię jutro na
śniadanie do naszej kafejki.- zniknął za drzwiami unikając starcia ze
śmiercionośną bronią w postaci gumowej kaczuszki którą w niego rzuciłam. I
tyle. Zwyczajnie, najnormalniej w świecie się zmył. Matko jak on mi działa na
nerwy.
*
Początkowo byłam wściekła na niego za tą
niespodziewaną kąpiel ale nazajutrz byłam mu paradoksalnie wdzięczna. Jakimś
cudem to nagłe wodne orzeźwienie sprawiło, że nie musiałam męczyć się z bólem
głowy jaki człowiek musi w takiej sytuacji zazwyczaj znosić.
Tak więc radosna i rześka niczym skowronek z samego
rana udałam się w umówione miejsce gdzie mój oprawca już czekał. Zajął
takie miejsce, e byliśmy ukryci przed wzrokiem ciekawskich spojrzeń.
- Witam mojego małego alkoholika.- uśmiechnął się
jak gdyby nigdy nic.
- Grabisz sobie.- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Ja też się cieszę, że Cię widzę.- przesiadł się
obok mnie z zajmowanego wcześniej naprzeciwko krzesła. Podniósł rękę i zamachał
na kelnerkę, która po kilku minutach położyła przed nami zamówione wcześniej
przez Wronkę jedzenie.
- Serio? Jajecznica i woda po ogórkach. Zamówiłeś mi
typowe śniadanie na kaca? Jesteś…
- Wredny, głupi, okrutny i w ogóle bez serca.-
wyliczał jakby niczego lepszego z mojej strony się nie spodziewał.
- Chciałam powiedzieć uroczy ale sam najlepiej wiesz
jaki jesteś.- uśmiechnęłam się widząc jego zagubioną minę.
Ścieżka dźwiękowa 2- OneRepublic- Stop and stare
Uwielbiałam nasze rozmowy. Technicznie były o niczym
a praktycznie dzięki nim czułam się jakbym wiedziałam o nim wszystko. Brzmi
tandetnie ale taka jest prawda.
Zadrżałam gdy poczułam jak chwyta mnie za rękę. Niby
zwykły gest ale gdy wykonujesz go nie na zasadzie mechanicznego odruchu, nie z
przyzwyczajenia ale z pełną świadomością jego znaczenia, gdy palce twoje i tej
drugiej osoby splatają się ze sobą, wszystko nabiera innej wymowy. Szkoda, że
ta chwila nie może trwać wiecznie. Zabrałam dłonie zaciskając je na kolanach.
- „Kochać to niszczyć a być kochanym to zostać
zniszczonym”. Wiesz kto za tym stoi, kto mógł podrzucić mi tą karteczkę?-
spytałam niepewna czy chcę znać prawdę.
- Nie była to osoba którą podejrzewałam. Pewnie jakaś
hotka, głupia siksa chciała ci zrobić
kawał i w ten sposób nastraszyć.- zachowywał się zupełnie jak nie on.
Zawsze pewny siebie teraz kręcił się niespokojnie na swoim miejscu.
- Pamiętasz jak opowiadałam Ci o Piotrze?- sięgnęłam
po wiszącą na oparciu kurtkę i zaczęłam się ubierać.- I jak wspominałam, że
brzydzę się kłamstwem?- znowu kiwa głową.- Więc z łaski swojej powiedz, czemu
nie mówisz mi prawdy?- zero nic. Żadnej, choćby szczątkowej reakcji. Siedzi
tylko i patrzy na mnie tak jakby chciał powiedzieć „przestań mnie torturować”.-
To sprawka Sabiny.- tym razem jakby przez jego ciało przeszedł prąd.- Jak już
zdecydujesz, że chcesz powiedzieć mi prawdę daj znać.- w drodze do wyjścia
owijam się szczelnie szalikiem, zakładam czapkę i wychodzę w objęcia mroźnego
poranka.
Na zewnątrz oślepia mnie wszechobecna biel. W nocy
spadł pierwszy śnieg, który cienką warstwą skrzypi pod butami.
Wyjdź za mną, proszę. Obiecuję, że jak to
zrobisz wszystko Ci wybaczę. Prośba w stylu małej dziewczynki ale nie mogę
się powstrzymać, żeby tego nie robić. Źle się czuję z tym co przed chwilą
zrobiłam ale głupia duma nie pozwala mi zawrócić i przeprosić.
- Martyna poczekaj!- słyszę jego pospieszne kroki i
czuję jak moje serce zaczyna szybciej bić.- Co to miało być?
- Chcę całkowicie ufać osobie z którą mam być. Tylko
że po tym co przeszłam mam problem z zaufaniem. Czy tak trudno Ci zrozumieć, że
oczekuję od ciebie tylko jednej rzeczy? Że nie będziesz mnie okłamywał?-
wpatruję się w niego intensywnie. Zazwyczaj czuły, roześmiany wyraz twarzy
zastępuje maska, której nie rozpoznaję. Patrzy na mnie z wściekłością, której
nigdy u niego nie widziałam.
- Skąd pomysł, że chciałbym być z tobą?- te brutalne
słowa zawisają w zimowym powietrzu i odbierają mi mowę. Andrzej odchodzi
zostawiając mnie skamieniałą i nie mającą pojęcia co dalej robić. Nie wiem ile tak trwam. Czuję jak płatki śniegu roztapiają się mi na twarzy i
mieszają się ze łzami. Później wracam do domu.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.- .-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.- .-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
CZYTASZ+ KOMENTUJESZ= MOTYWUJESZ
Wiecznie słodko i sielsko być nie może.
Czy kolejny rozdział pojawi się w następną sobotę?
Postaram się ale niczego nie obiecuję.
Winka dobra kobieto dziękuję Ci jeszcze raz za nominację do Liebster Awards :* Fajnie wiedzieć, że ktoś docenia moją pracę:)
Rozdział miał się pojawić w piątek ale czekałam na szablon za którego wykonanie bardzo chciałam podziękować Arachne.
Do usłyszenia
Artis.
zatkało mnie ostatnie zdanie, bardzo mnie Andrzej rozczarował.
OdpowiedzUsuńDodawaj szybciutko następny, czekam!
Zacznę od tego, że bardzo dziękuje za nominację. Jak się trochę w tygodniu ogarnę to odpowiem na pytania.
OdpowiedzUsuńWrona jest idiotą. Po co nadskakuje dziewczynie i w ogóle po co to? Nie rozumiem jego zachowania.
Serdecznie zapraszam na coś rocznicowego http://sportowe-jedno-party.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Ale się Andrzejek zapędził... Martyna chyba zaczęła go coś więcej niż lubić :) a ten z takim tekstem... chamskie :/
OdpowiedzUsuńSzał ciał! Jedziesz ostro mała.. Chyba trafiłyśmy na tego samego ANDRZEJA!
OdpowiedzUsuńjak ja go teraz kuźwa nienawidzę! jak można być takim dupkiem. Szablon jest cudowny!
No nie wierze! Jak można się tak zachować?! Ja rozumiem, że Martyna też niepotrzebnie odrazu wyszła z tej kawiarni ale zachowanie Andrzeja niczego nie tłumaczy! Powiedzieć dziewczynie jakiej kolwiek dziewczynie to ostatnie zdanie "Skąd pomysł, że chciałbym z tobą być?", to jak nie mieć serca! Andrzej bardzo mnie rozczarował i jestem bardzo zła. Czekam na następny rozdzial, może jakąś perspektywę tego przerośniętego ptaszyska ukażesz?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Karolina R. :*
Brak słów... tylko tak mogę skomentować zachowanie Andrzeja. Co mu strzeliło do głowy?
OdpowiedzUsuńDzisiaj już przy drugim opowiadaniu mam łzy w oczach, a u mnie to się rzadko zdarza :/
Buziaki:*
Jeszcze raz dzięki za nominację do Liebster Award :3
Nie dawało mi to spokoju i musiałam wrócić do rozdziału 11 - on przecież do wszystkich wtedy powiedział, że ONA JEST JEGO DZIEWCZYNĄ! :O
OdpowiedzUsuńOooooo Panie! Ale się porobilo. Z niecierpliwością czekam na następny. :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - dziękuję za nominację. Cieszę się jak dziecko.
OdpowiedzUsuńPo drugie- co?! Co ten Andrzej? Kpisz sobie? Co to ma być? Okej, miał tą akcję ze szpitalem ale wszystkie znaki na ziemi, wodzie, niebie i nawet kosmosie i ogniu wraz z wiatrem jasno mówiły, ze ON COŚ DO NIEJ TEN TEGO! A tu nagle, ze on nie chce z nią być. No co jest? Wytłumaczy mi ktoś bo chyba nie rozumiem. Liczyłam już na jakieś wyznanie czy cokolwiek a tu takie coś.. Może się boi po Sabinie? Nie wiem ale bardzo nie podoba mi się jego zachowanie. Wstyd mi. idę do kąta wstydu bo wstyd taki wielki, ze aż wstyd mówić.
Czekam na kolejny, mam nadzieję bardziej pozytywny rozdział i mam nadzieję, że Andrzej się ogarnie bo jak nie to ja tam wkroczę i mu zrobię porzadek z głową.
Nadal mi za niego wstyd. Pozdrawiam. :)
To jest facet- jego nie zrozumiesz:D
UsuńPojęcia nie masz w jak dobry nastrój mnie wprowadziłaś swoim komentarzem, fajnie wiedzieć, że Martyna ma w tobie takiego hmm... obrońcę :)