piątek, 1 maja 2015

Rozdział 14



Tej nocy praktycznie nie zmrużyłam oka. Budziłam się co chwilę i za każdym razem czułam przyspieszone bicie serca wywołane irracjonalnym strachem choć tak naprawdę nie miałam się czego bać z jego strony. Prawda? Zranił mnie to fakt ale chyba nie zrobiłby mi krzywdy?

Stojąc pod prysznicem i czując jak ciepła woda obmywa moje ciało czuję się trochę lepiej. Kiedy biegłam pogrążonymi w półmroku ulicami obserwowałam jak miasto budzi się do życia i zazdrościłam innym ich banalnej codzienności, zwyczajnych problemów. Pokręciłam głową rozpryskując po kabinie krople wody. Nie, wcale nie inni też przeżywają tragedie, osobiste dramaty. Ze mną jeszcze nie jest tak źle ale słowa i tak bolą. Jak mawiał klasyk „life is brutal and full of zasadzka and sometimes kopas w dupas but są chwile for których warto life!”. Tego będę się trzymać, przynajmniej na razie.

Wsłuchując się w cichy szum wody zastanawiałam się co powinnam dalej zrobić. Wyłączam prysznic i słyszę dźwięk skrzypiących drzwi. Chwila…
- Wrona ty patafianie jeden wynocha mi stąd!- wydarłam się na siatkarza wyrywając swym krzykiem  ze snu pewnie pół Milicza.
- Przepraszam.- wymamrotał i zostałam w łazience sama. Owijając się w puchaty ręcznik odetchnęłam z ulgą. Szczęście w nieszczęściu, że szyba kabiny była częściowo matowa i nie zobaczył tego czego nie powinien. W każdym razie miałam taką nadzieję.

Ubrana i pachnąca, z wciąż lekko wilgotnymi włosami, skierowałam się do kuchni gdzie przy śniadaniu siedziała moja familia i nieszczęsny-nie-chcę-cię-widzieć siatkarz sztuk jeden.
Gadka szmatka, zwykłe uprzejmości i jakimś cudem –w miarę zręcznie- udawało mi się omijać temat domniemanego związku mojego i Andrzeja. W którymś momencie chłopak poczuł się trochę zbyt pewnie.

- To kiedy wracacie?- spytał moja szwagierka pomiędzy jednym a drugim kęsem.
- Jutro.- oznajmił Wroniasty.
- Dzisiaj.- powiedziałam równocześnie. Andrzej uśmiechnął się do mnie nieśmiało i żeby nie stracić rezonu dodałam szybko.- W każdym razie ja wracam dzisiaj.- zaakcentowałam ostatnie słowo.- Musimy z Bereniką powoli zacząć przygotowywać się do sylwestra więc muszę wracać.- wymyśliłam naprędce całkiem wiarygodne kłamstwo bo do końca roku zostały tylko trzy dni. inna sprawa, że nie miałam pojęcia co na ten dzień planuje moja współlokatorka.
- Rozumiem, że mogę czuć się zaproszony?- spytał dwumetrowiec.
- Mam uwierzyć, że nie masz nic lepszego do roboty?- zabrzmiałam bardziej opryskliwie niż tego chciałam. Albo był dobrym aktorem albo faktycznie przez sekundę wyglądał na naprawdę urażonego.
- Moglibyście wrócić razem. Miałam zamiar odwiedzić tak jakoś za dwa tygodnie to przy okazji odprowadzę Ci samochód a wrócę autobusem.- całkiem zadowolona siebie moja mama przedstawiła swój plan a ja czułam jak się we mnie gotuje.
- Nie, nie moglibyśmy!- zerwałam się z miejsca i zamknęłam w swoim pokoju.
- Czy tylko ja mam wrażenie, że coś jest nie tak?- usłyszałam przez zamknięte drzwi słowa Blanki.

To by było na tyle jeśli chodzi o maskowanie emocji. Usiadłam na podłodze, oparłam się o ścianę i zamknełam oczy. Człowiek może sobie wmawiać, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu a później znowu go spotykasz i nie możesz przestać trząść się od środka. Nie chcę tego ale łapię się, że uruchamiam swój osobisty system obronny- staram się ponownie go do siebie nie dopuścić i w rezultacie sama mogę powiedzieć coś czego będę żałować a żadne czyny nie wymażą.

Nie wiem ile tak siedzę, może zaledwie kilka minut albo godzinę. Jak na stare budownictwo ściany są nadzwyczaj cienkie przez co dociera do mnie każde wypowiedziane przez Andrzeja słowo. Zupełnie jakby chciał, żebym wszystko usłyszała. Swoją opowieść zaczyna od dosyć tragicznych początków naszej znajomości. Słyszę podniesiony głos mojej mamy i od razu przypominam sobie jak chciała ścigać sprawcę wypadku, żeby ten poniósł odpowiednią karę. Chce mi się śmiać bo  jeszcze wieczorem była nim oczarowana a teraz dostaje od niej niezłe bęcki. Prawie jest mi go żal. Powoli dochodzi do tego jak wszystko się zepsuło. Ciszę jaką zapada bo tych samych słowach które mi powiedział a teraz powtarza przerywa krótkie „przepraszam” i zapewnienie, że wszystko naprawi. Nie postara się, tylko naprawi- subtelna różnica ale chwytam się jej jak tonący brzytwy.

- Zależy Ci na niej?- słyszę jak pyta go mój brat.- W takim razie to nie nas powinieneś przepraszać.- Wrona najwyraźniej twierdząco odpowiedział jakimś gestem.
O ile to możliwe mam w głowie jeszcze większy mętlik w głowie niż przedtem. Zrezygnowana ciasno oplatam ramionami kolana i wyrywa mi się jęk bezsilności. Wzdrygam się kiedy czuję dotyk na ramieniu.

- Nie chciałem Cię wystraszyć.- siatkarz usiadł przede mną po turecku i wyglądał jakby zastanawiał się co ma powiedzieć.- Wiem, że poległem na całej linii, ktoś mi powiedział że nikt nie zasługuje żeby usłyszeć coś takiego tylko że uświadomiłem sobie za późno. Tym bardziej, że wiem co przeszłaś ze swoim byłym.- przerwa na chwilę i spuszcza wzrok jakby nagle zainteresowały go drewniane słoje na podłodze. Wzdycha i ponownie jego wzrok skupia się na mnie.- Chyba zrobiłem to bo podświadomie bałem się, że mnie zranisz i wolałem zrobić to pierwszy. Głupie, wiem. Chciałem tylko, żebyś wiedziała że będę o Ciebie walczyć.- i zostawia mnie samą.
Serce jedno- wybacz mu, rozum drugie- niech trochę się postara, nie odpuszczaj tak łatwo. Pamiętam, ze w jakiejś książce miłość traktowano jak chorobę więc po osiągnięciu pełnoletniości każdy nastolatek dostawał lekarstwo-zastrzyk pozbawiający możliwości doznawania tego uczucia. Może to nie taki głupi pomysł?

*


- I tak miałam zamiar was zaprosić- zaśmiałam się do słuchawki. Najwyraźniej informacja o organizowanym przeze mnie i Berenikę sylwestrze rozeszła się po Bełchatowie lotem błyskawicy i teraz wysłuchiwałam świecie oburzonej Oli.
- Mam taką nadzieję. Dlaczego muszę wszystkiego zawsze dowiadywać się ostatnia?
- Coś pomoże jeśli obiecam, że następnym razem poinformować cię pierwszą o tego typu akcji?
-Musiałabym się zastanowić.- czułam, że się szeroko uśmiecha po drugiej stronie słuchawki.- Poczekaj Karol czegoś chce. Orzesz jasna Anielko… Obiecaj, że oddzwonisz jak tylko to zobaczysz.- poprosiła zdębiałym głosem.

- To? Ale co? Halo, Ola?- usłyszałam sygnał przerwanego połączenia i przez chwilę jak ta idiotka wpatrywałam się w komórkę. Kiedy uporałam się z zacinającym się zamkiem w drzwiach i weszłam do bełchatowskiego lokum ujrzałam komiczny widok. Berenika siedziała przed laptopem i z jakiegoś powodu szczęka opadła jej do ziemi. Zamiast przywitać się ze mną przez chwilę pokazywała na przemian to na mnie to na monitor więc podeszłam bliżej zaciekawiona co ją tak poruszyło. Właśnie przeglądała instagram’a Ptaszyska. W oknie przeglądarki otwarte było akurat moje zdjęcie, gdzie opatulona w puszysty szalik mrużyłam oczy przed odbijającym się od śniegu słońcem.
- O co ci chodzi?
- Opis, popatrz na opis.- postukała w odpowiednie miejsce ekranu.

„Jeśli myślisz, że pozwolę tak po prostu Ci odejść to jesteś w błędzie. Gdybym teraz z ciebie zrezygnował to by znaczyło, że mi nie zależało a oboje wiemy, że było inaczej.”

 Orzesz jasna anielko…

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.


Początek rozdziału określiłabym jako skrajnie masakryczny. Nie cierpię sytuacji gdy mam pomysł na rozdział a nie umiem przelać tego na papier. Do d*** z taką robotą :/  Ogólnie wyszło, krótko, zwięźle i nie na temat. Mówiłam, że nie jestem zadowolona? Eine kleine masakra i tyle.

8 komentarzy:

  1. Dlaczego jesteś niezadowolona? Przecież wyszedł świetny :) no to Andrzejek wraca do gry ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A idź Ty Marudo! Rozdział się świetny!
    WRONKA TY ZMĄDRZAŁEŚ!!! Widzisz, wystarczy go trochę mną postraszyć i chłopak automatycznie zmienia się na lepsze. Tak trzymaj Andrzej! Okej, może jednak znów zacznę go lubić? Może nie tak bardzo jak na początku bo jednak tamtą akcją przegiął ale myślę, że tak odrobinkę lubienia mogę mu dać. A co, niech ma i się cieszy.
    Cóż, o ile w realnym życiu stwierdziłabym, ze ta akcja z instagramem jest mega za słodka o tyle w opowiadaniu... <3 Czy to wystarczy? Andrzej zmienia się na lepsze, zaczyna walczyć. Bał się, ze go zrani? Aktualnie to on ciągle ją rani! Jak nie stuknie autem to proszę, stwierdzi sobie, że powie coś głupiego. #wstydzaandrzeja
    Podziwiam go jednak za to, że się przyznał. #cenisiętakiegesty #lubimyto #faladlarozumuandrzejaktórywróciłzwakacji #tęskniliśmyzatobąrozumie #więcejtaknierób
    Cóż, to mi pozostaje chyba innego niż przesłać mi telepatycznie solidnego kopa za marudzenie, bo rozdział jest naprawdę świeny i nie wiem co złego w nim widzisz. Moim zdaniem jest tak jak być powinno. Brak niepotrzebnej paplaniny jak to mam w zwyczaju pisać ja a solidna i porządna treść, która sprawia, że chcę już kolejny rozdział. :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż się uśmiechnęłam po tym opisie. Mam nadzieję, że teraz już Andrzej naprawdę zmądrzał i będzie wszystko dobrze. Wiem głupia ja :D Pewnie jeszcze coś wymyślisz żeby ich skłócić. Ale w sumie to najpierw muszą być razem.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie zapraszam na opowiadanie o Andrzeju Rojewskim http://oszukac-milosc.blogspot.com/

      Usuń
  4. Przepraszam, że dopiero teraz, ale po zdanym egzaminie komisyjnym pojechałam odpocząć i dopiero dzisiaj wróciłam. Przepraszam, że ostatnio nie zdążyłam Cię poinformować o rozdziale - ale mnie ubiegłaś! :D
    Jeżeli chodzi o rozdział nr 14 - warto było poczekać!
    Naprawdę, to jest tak jak Ty to napisałaś. Jeżeli nie podoba sie autorowi, czytelnicy są zadowoleni. Jakoś nie do końca kupuje "Chyba zrobiłem to bo podświadomie bałem się, że mnie zranisz i wolałem zrobić to pierwszy" bo to takie, no kurde, serio? Serio Wrona jesteś aż takim kretynem? Masz racje, krewny Goluma jak nic. Aczkolwiek ja mimo wszystko lubię tego Twojego Andrzeja, bo jest taki jaki myślę, że jest. Cholernie podoba mi się końcówka, naprawdę bardzo, ale to bardzo podoba mi się końcówka i jestem ciekawa jak Ty to rozwiążesz. Mam nadzieję, że oni razem spędzą sylwestra i się coś wyjaśni.
    "life is brutal and full of zasadzka and sometimes kopas w dupas but są chwile for których warto life!” - pamiętam jak ten fragment miałam na testach gimnazjalnych! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Na wstępie przepraszam, że nie komentowałam długo i dopiero teraz czytam rozdział... Ale na prawdę nadrabiałam rozdziały przez tą głupią serię książek, a potem się długo zbierałam, by o nich zapomnieć i przeczytać blogi... Ale korciło mnie by najpierw poszukać na internecie wiadomości o kolejnych częściach - wiem, głupia jestem, ale cóż.. Lubię siebie taką :D
    Dobra, co do rozdziału, to genialny jest! Wrona.. O, wow. Tylko tyle mogę o nim powiedzieć. Zakończenie tego posta wprost idealne, Andrzej jest prawie idealny :D Chociaż zawalił trochę swoimi słowami, ale widać, że mu zależy. Mógłby się trochę postarać... Tak kilka dni :D Ale i tak Martyna powinna mu wybaczyć :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mówiłam, że kiedyś dotrę i właśnie dzisiaj nastał ten dzień.
    Endrju jest taki uroczy, kiedy stara się odkupić swoje winy, że aż się rozpływam. Może nie zmądrzał do końca (bo te wytłumaczenia z ranieniem to normalnie aż się proszą, żeby przywalić geniuszowi, który na nie wpadł), ale przynajmniej coś tam sobie w tym swoim ptasim móżdżku uświadomił. Jeżeli tak dalej pójdzie to może będą z niego ludzie. I Martyna z czystym sercem będzie mogła mu wybaczyć :)
    Jeszcze tak mi się przypomniało - strasznie lubię tzw odniesienia dla zorientowanych (chociaż nie zawsze jestem zorientowana i co za tym idzie nawet nie wiem, że ktoś je zastosował). Ale tym razem wiem, że ową jakąś tam książką, gdzie miłość traktowano jako chorobę było 'Delirium' <3 Zaczynam już gadać bez sensu...
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami jest dużo sensu w nonsensie jeśli zechce się poszukać :) To też jest z jakiejś książki , dokładniej z "Mechanicznego Anioła" którego przy okazji mogę ci polecić:)

      Usuń