sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 24


Ścieżka dźwiękowa-Christina Perri - Human


[perspektywa Andrzeja]

       Podjęcie decyzji, mających w dłuższej perspektywie ogromny wpływ na nasze życie nigdy nie przychodzi lekko. Zwłaszcza jeśli ma ona dotyczyć nie tylko nas ale i osób w sposób szczególny nam bliskich. Ogarnięcie całej sytuacji, rozważenie wszelkich za i przeciw trochę zajmuje. Ostatecznie, po samym fakcie, nadal zastanawiamy się czy postąpiliśmy tak jak powinniśmy. Przynajmniej tak było w moim przypadku.

 Z tyłu głowy cichy głos podsyłał mi pełne zwątpienia myśli. Kręciłem się z kąta w kąt, mechanicznie powtarzałem codzienne czynności i czułem na sobie karcące spojrzenie innych. Inaczej niż poprzednio nie dawali mi odczuć co sądzą na temat mojego zachowania. Z wyjątkiem Karola i Wojtka, którzy stwierdzili iż nie mogą w sobie dusić uczuć bo to niezdrowe i wprost oznajmili że jestem skończonym idiotą.

- To już nawet nie chodzi o Martynę. –stwierdził pewnego razu ten drugi.- Oczywiście lubię ją, pewnie jak większość, i tworzycie to znaczy tworzyliście fajną parę tylko po prostu… patrzeć już nie można jak robisz z siebie męczennika. Nie możesz wszystkich od siebie odpychać bo koniec końców zostaniesz sam a nie ma nic gorszego niż samotność.- Włodi był chodzącym dowodem na to, że ludzie potrafią nas zaskoczyć w zupełnie nieoczekiwany sposób. Zazwyczaj wyluzowany do granic absurdu i podchodzący do życia na wesoło, potrafił zaserwować rozmówcy takie mądrości jak powyżej.

Z czasem wszystko zaczęło powracać do "normy". Już się tak nie wściekałem, gdy rozmowa schodziła na jej temat. Gdy spotykaliśmy się na mieście nie uciekałem tak, żeby mnie nie zauważyło tylko witaliśmy się krótkim „cześć” choć było widać, że u obojga powoduje to pewien dyskomfort.
Któregoś razu, gdy świętowaliśmy kolejny wygrany mecz w jednym z Bełchatowskich klubów, byłem świadkiem dziwnej rozmowy pomiędzy Martyną, Bereniką i Olą.

- Wiem, że nie przekonam Cię do zostania ale uważam iż powinnaś mu powiedzieć.- usłyszałem przez ogłuszającą muzykę jej współlokatorkę.- Jak już zaczynać życie w nowym miejscu to z czystym kontem.
- Jasno dał do zrozumienia, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego.- stwierdziła jeszcze do niedawna moja dziewczyna.
- Nie rozumiem go, tak się o ciebie starał a teraz taki numer.- choć ich nie widziałem wyobrażałem sobie jak Olka kręci w tym momencie z niedowierzaniem głową.- Może jednak zgodzisz się jednak na imprezę pożegnalną?
- Ani mi się waż!- mimo żartobliwej groźby wyczułem w jej głosie nutkę paniki.- Błagam Cie, tylko się nie wygadaj Karolowi bo ten na pewno powie mu o wszystkim.- podkreśliła takim tonem, że zdziwiłbym się gdyby blondynka jej nie posłuchała.

Starałem się wybadać Kłosa w tym temacie ale ten popatrzył na mnie tylko jak na wariata nie wiedząc o co mi chodzi. Włodi też nie puścił pary z ust choć dostrzegłem charakterystyczny cień, który przemknął mu po twarzy jak zawsze gdy starał się coś ukryć.
O ile cały sezon szedł nam gładko tak końcówka w sporym uproszczeniu nie należała do najlepszych. Jeszcze w trakcie rozgrywek przyszła wiadomość, jaką każdy siatkarz chce otrzymać. Za każdym razem gdy dostawałem wiadomość o powołaniu do kadry niezmiennie mnie ona zaskakiwała. Trenujesz cały rok, starasz się jak możesz i okazuje się, ze było warto bo zostałeś nagrodzony w najpiękniejszy dla sportowca sposób. Czy może być coś piękniejszego? Może- dzielenie naszej radości z innymi. Zupełnie jak w piosence, którą zaliczała do ulubionych. Możemy się uśmiechać choć w środku krwawimy, udajemy silnych choć wolelibyśmy zaszyć się w ciemnym koncie, zachowujemy się tak jak tego oczekują od nas inni. Czasami upadamy, załamujemy się i płaczemy, a gdy ktoś podnosi nas na duchu bywa że rozklejamy się totalnie bo jesteśmy tylko ludźmi. Jesteśmy w stanie dużo znieść dopóki nie będziemy mieli dość a ja mam dość. Dość uciekania i udawania, że tak naprawdę niewiele mnie to wszystko obchodzi.

Na zasadzie mechanicznego odruchu pognałem pod dobrze znany adres i w sumie zorientowałem się gdzie jestem będąc już na miejscu. Przeskakując po kilka stopni na raz stanąłem pod drzwiami Martyny i zacząłem w nie nie tyle pukać co dosłownie walić.
- Cześć, hej co ty robisz?!- otworzyła mi Berenika, którą wyminąłem i wparowałem do pokoju pani fotograf. Coś tu było nie tak. Wszystko- pułki, niewielkie biurko czy ściany na których wisiały zdjęcia jej autorstwa- było puste.
- Słuchaj, muszę z nią jak najszybciej porozmawiać, wszystko wyjaśnić… - zamarłem widząc zaczerwienione oczy dziewczyny. Jeśli płakała to znaczy, ze nie działo się nic dobrego.

- Już za późno.- ledwo powstrzymując kolejną falę łez w telegraficznym skrócie opowiedziała mi wydarzenia sprzed kilkudziesięciu dni. Ich dziwne zachowanie, tajemnicze rozmowy na temat jakiegoś wyjazdu nabrały sensu. Tamtego dnia, gdy oznajmiłem jej, że z nami koniec otrzymała list ze Stanów Zjednoczonych. Biała koperta zawierała wiadomość na którą tak bardzo czekała kilka miesięcy temu. Okazało się, że ktoś był zmuszony zrezygnować ze stypendium Juliard School a zwolnione miejsce postanowiono zaoferować mojej Martynie.

- Jeszcze jest czas, jeszcze mogę ją zatrzymać.
- Andrzej…
- Nie mów, że nie mam szans!
- Ja… Jej samolot za godzinę wylatuje z Berlina. Tak mi przykro.
Dopiero wtedy, kiedy straciłem ją uświadomiłem sobie jak jest dla mnie ważna.


-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Czytasz? Skomentuj!

Większość z was kilka rozdziałów temu była pewna, że panna M. dostanie się do Juliard School i tak też się stało, tylko że nie wtedy gdy tego oczekiwaliście. Cała akcja z późniejszym przyjęciem była zaplanowana praktycznie na samym początku. 

Wiem, że krótko ale to co miało się jeszcze w tej części wydarzyć przerzuciłam do kolejnego rozdziału a to dlatego, że  odnosiłam wrażenie jakby pewne rzeczy działy się za szybko. 

Do następnego,
Artis

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 23

Ścieżka dźwiękowa- M83 - Wait


        Czekanie chyba dla nikogo nie jest łatwe a jak jest się taką niecierpliwą osobą jak ja to może się okazać prawdziwą torturą. Samo czekanie nie jest najgorsze, tylko to co wtedy sobie wyobrażamy, czasami są to naprawdę czarne scenariusze.
Mimo wszystko czekam, nie jest mi łatwo ale nie mam innego wyjścia. Dopiero teraz rozumiem co przeżywał Andrzej gdy czekał aż mu przebaczę. Tak jak mówiłam- lekko nie jest.
Podobno co nas nie zabije to: nas wzmocni lub rozwali psychikę bądź wkur*** znaczy zdenerwuje niemiłosiernie. Ja jestem zdania, że wszystkiego po trochu.
No więc póki co siedzę i mam nadzieję, że odezwie się możliwie szybko bo cierpliwość jest już praktycznie wyczerpana.  Sytuacja na chwilę obecną: stwierdza się brak odzewu.


Rozglądam się po prowizorycznej ciemni urządzonej na tyłach galerii. Niewielkie pomieszczenie spowija czerwone światło, na długim stole poustawiałam kilka prostokątnych mis wypełnionych odczynnikami służącymi do wywoływania zdjęć. Podchodzę do rozciągniętych od ściany do ściany sznurków z których ściągam gotowe fotki i układam je w zgrabny stosik. Kiedy słyszę ciche pukanie biegnę jak oparzona do drzwi.


- To tylko ty.- to nie Andrzej. Rozczarowanie w moim głosie jest tak mocno wyczuwalne, że dziwię się Włodarczykowi iż nie odwraca się na pięcie obrażony.
- Ja cię proszę, ty nie przesadzaj z tą radością.- wymijając mnie rozczochrał mi będące i tak w nieładzie włosy.
- Przyszedłeś po coś konkretnego czy od tak stwierdziłeś, że mnie trochę podenerwujesz?
- Byłem w pobliżu i pomyślałem, że wpadnę.- oznajmił rozglądając się z ciekawością po pomieszczeniu.- Ty oczywiście musisz doszukiwać się jakiś teorii spiskowych i… no dobra, masz rację. Berenika prosiła, żebym z tobą pogadał bo uznała, że chyba masz dosyć jej wywodów na wiadomy temat.
- I ma rację. Ok., dobra mam nadzieję że się wkrótce odezwie co nie oznacza iż mam ochotę ciągle o tym rozmawiać.- usiadłam na krześle naprzeciwko niego.
- Ty mnie źle zrozumiałaś.- pokiwał palcem w moim kierunku.- Owszem, posłuchałem prośby rudej ale pewne sprawy wolałbym przeprowadzić na własnych warunkach.- zawiesił na chwilę głos ale wyraźnie zanosiło się na coś jeszcze.- Gramy w jednej drużynie, bywają takie okresy gdy więcej czasu spędzam z chłopakami niż z własną rodziną. Lubię ich, jednych mniej innych bardziej, ale uwierz mi gdybym jeszcze poza boiskiem miał o nich rozprawiać  to prędzej czy później dostałbym fioła. Więc powiedz mi moja droga, jakie plany masz na swoją zawodową przyszłość?- zaskoczona tym pytaniem zakrztusiłam się pitym właśnie sokiem.


 Dopiero gdy padło  uświadomiłam sobie, że do tej pory nikt, nawet Wrona, nie interesował się tym jak widzę swoją przyszłość. Widocznie zakładali, zresztą słusznie, że w taki czy inny sposób będzie ona związana z fotografią tylko jakoś nikomu nie przyszło do głowy dopytywać się o szczegóły. Kiedy dotarłam do części gdzie opisywałam jak pracuję w redakcji National Geographic z uznaniem zaklaskał w dłonie.”Trzeba mierzyć wysoko i wierzyć w to mocno a wtedy nie ma rzeczy niemożliwych”- Włodi mistrz motywacji.



*

        
       Podobno to kobiety są większymi plotkarzami. Figa prawda, owszem lubimy sobie podyskutować nie koniecznie na własny temat ale panowie wcale na tym polu nam nie ustępują. Dowodów dostarczył mi Wojtek, chłopak wyraźnie potrzebował się wygadać. Takim oto sposobem dowiedziałam się, że Conte ma dziwne upodobanie do różowych sznurówek, Marechal nałogowo zbiera znaczki pocztowe a Kacper w ramach swoistego rytuału przed każdym meczem pochłania torebkę kwaśnych żelków.


 Rozmowa jakoś tak samoistnie zeszła na „okno transferowe” i stres wśród zawodników spowodowany niepewnością co do powołań reprezentacyjnych. Jako, że nadal byłam ignorowana i uznawszy powyższe za całkiem przyzwoitej jakości pretekst postanowiłam złożyć wizytę Andrzejowi. Czasami nie warto zwlekać i trzeba wziąć sprawy we własne ręce. Znając rozkład dnia wiadomego osobnika wiedziałam, że zazwyczaj po treningu nie wraca prosto do domu tylko załatwia różne sprawy na mieście. Przestępując nerwowo z nogi na nogę kilka minut po godzinie 17 czekałam pod halą.

- Musimy pogadać.- wyszłam z cienia, kiedy wsród grupy siatkarzy dostrzegłam znajomą sylwetkę. Nie lubię takich sytuacji jak teraz, kiedy zamiast wyjaśnić mi wszystko tu i teraz odciąga mnie na bok i milczy. Tak po prostu idzie przed siebie i oczekuje, że pójdę zanim, co robię bo nie mam wielkiego wyboru. Już nawet wołałabym kłotnię, wtedy przynajmniej by się do mnie odezwał. Zatrzymuje się dopiero przy rozłożystej lipie, wokół której rosną wysokie krzewy osłaniające nas od ciekawskich spojrzeń.
- Kiedyś stwierdziłaś, że jestem zbyt impulsywny i mam źle zsynchronizowane działanie z myśleniem bo zawsze ma miejsce to pierwsze.- na jego twarzy dostrzegam smutny uśmiech.- Od początku wystawy dostrzegałem spojrzenia, które posyłał ci Luke a których ty zdawałaś się nie dostrzegać. W którymś momencie twoja szefowa przedstawiła nas sobie  a kiedy zostaliśmy sami od słowa do słowa i stwierdził, że mało jest na tym świecie dziewczyn potrafiących mu się oprzeć i z tobą nie będzie inaczej. Byłem tak pewny twoich uczuć, że przystałem na mały zakład. Wygrałem. Wszystko układało się dobrze aż opowiedziałaś mi co wydarzyło się na koncercie.

- Rozumiem, głupi żart ale jest coś jeszcze, prawda?- zachęcam go do dalszej wypowiedzi bo widzę, że się przed czymś powstrzymuje.
- Facet dostał to co powinien i niby  postąpiłaś tak, jak się tego po tobie spodziewałem tylko że… To jak na niego reagujesz, nawet sposób w jaki zachowujesz się gdy o nim mówisz , ta nerwowość, to wszystko razem wzięte świadczy o czymś innym niż sama twierdzisz. Zupełnie jakby coś mogło między wami być gdyby nie ja.
- Ale jesteś i tylko ty się dla mnie liczysz.- gdzie w trakcie przybrał prawdziwie kamienną maskę a ja aż się boję tego co może się za chwilę stać.
- Zrozum… Nie chcę po raz kolejny przeżywać zawodu, nie wiem czy to między nami ma jeszcze sens.- choć nie ma jej obok fizycznie to znowu się przewija w naszej relacji, najpierw Luke a teraz gładko przeszedł do Sabiny.

- Przestań!- odwracam się do niego plecami, żeby nie widział spływających po mojej twarzy łez.- Kluczem do budowania relacji jest szczerość i zaufanie. Chciałam być wobec ciebie uczciwa i szczerze wyznałam ci jak było.- mam tak ściśnięte gardło, że coś czuję iż będzie mnie jutro bolało od tego gardło.- Tylko co z tego skoro ty masz z tym drugim problem. Mimo wszystko mam nadzieję, że będziesz kiedyś z kimś szczęśliwy, nawet jeśli nie będę to ja.
Odchodzę, nie oglądam się za siebie a on nie biegnie za mną. Zmieniłam się i on miał w tym spory udział. Jeszcze kilka miesięcy temu, zanim los postawił go na mojej drodze, pewnie rozbeczałabym się w najlepsze i błagałabym, żeby wybaczył mi za wszelką cenę ale nie teraz. Dzisiaj jestem zupełnie inną osobą.
Podobno coś się kończy aby coś nowe mogło się zacząć. Tylko, że nie zawsze mamy na to wystarczająco dużo siły. Niektóre zakończenia zostawiają w nas zbyt duży ślad i nie mamy ochoty iść dalej.

- Już wróciłaś, no i jak poszło?- jeszcze dobrze nie zdążyłam wejść do mieszkania kiedy wita mnie Berenika. Wiecznie roześmiana mina znika ustępując miejsca bolesnemu zrozumienia. Nie muszę nic mówić, domyśla się co się stało widząc w jakim jestem stanie.
- Co to?- wskazuję na dużą białą kopertę z którą wygląda jakby nie bardzo wiedziała co począć.
- Listonosz przed chwilą przyniósł.- wręcza mi szybko przesyłkę jakby ta ją co najmniej parzyła. Widząc znajome, granatowe logo rozumiem zachowanie przyjaciółki. Drżącymi ze zdenerwowania palcami rozrywam kopertę i czytam znajdujący się w rodku list. W normalnych okolicznościach pewnie skakałabym ze szczęścia a tak czuję tylko nikły płomień radości. Podaję rudowłosej kartkę, którą szybko czyta.

- Gratulacje.- uśmiecha się słabo w reakcji na wiadomość jaką otrzymałam.- Co teraz zrobisz?
- Z takiej okazji zrezygnować byłoby grzechem, szczególnie teraz gdy w Bełchatowie nic mnie już nie trzyma.
- Ale co z wami? Co z Andrzejem?
- Nas już nie ma.- dopiero gdy wypowiadam te słowa z całą mocą dociera do mnie ich znaczenie.

.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Czytasz? Skomentuj!

U niektórych z was mam zaległości, postaram się je w miarę szybko nadrobić. Szkoda tej przegranej w tie-break'u ale zawsze mamy jeszcze szansę na brąz :)
A tymczasem idę budować schron bo coś czuję, że niektóre z was będą mnie miały ochotę po tym rozdziale zabić.

Do usłyszenia,

Artis.

sobota, 11 lipca 2015

Rozdział 22

 Ścieżka dźwiękowa 1-AFI - Prelude 12/21

      Wszystko wydarzyło się niesamowicie szybko. Objął mnie mocno w pasie, przycisnął do siebie i jak gdyby nigdy nic pocałował. Stałam tam jak ostatnia idiotka, sparaliżowana i niezdolną do najmniejszej reakcji co ten bezczelnie wykorzystywał.
Paraliż i chwilowa dezorientacja w ułamku sekundy przeradzają się w wściekłość i furię w czystej postaci. Zaparłam się i całej siły nadepnęłam mu na stopę a rękę próbującą wślizgnąć się pod bluzkę wykręciłam mu boleśnie do tyłu. W duchu dziękuję bratu, który lata temu nauczył mnie kilku chwytów samoobrony.

- Żeby było jasne, nigdy nie byłam i nie będę tobą zainteresowana.- wysyczałam mu wprost do ucha.- Jestem w szczęśliwym związku i nie pozwolę takiemu patafianowi jak ty tego zepsuć!- puściłam go pchając przy tym.
- Nie mogłaś tak od razu?!- wściekły strał rozmasować bolący nadgarstek.
- Czyś ty się szaleju najadł?! Jaki normalny facet obmacuje dziewczynę, której prawie nie zna?!- powiedzieć że byłam wściekła byłoby kolosalnym niedomówieniem. Czułam jakby zaraz z tego wszystkiego para miała  mi zacząć ciekać uszami.
- Każdy ma jakieś dziwactwa- miałam ochotę zetrzeć mu z twarzy ten zarozumiały uśmiech.- Poza tym nie widzę w czym problem, wiele osób ma kogoś na boku.
- Nie zmuszaj mnie do tego.
- Do czego?
- Do użycia środków ostatecznych.
- Wolałbym się chyba nie dowiedzieć co masz na myśli.-  to co mówi jest sprzeczne z tym co robi. 

Kładzie dłoń na moim ramieniu i wygląda jakby miał mnie zamiar objąć. Dupek do kwadratu. W tym momencie zadziałałam automatycznie, chłopak dostał z kolana w najbardziej czułe u mężczyzny miejsce. Chciał to niech ma  i cierpi. Choć nikomu chyba zadawanie bólu innym ludziom nie sprawia przyjemności to czułam chorą satysfakcję zostawiając go samego. W związku z powyższym na własne potrzeby uznałam Luke’a nie za człowieka a za jakiś dziwny, uboczny efekt ewolucji.



*

       Otumaniona starałam się odszukać pod sceną Olę i Berenikę, udało mi się to akurat kiedy zespół bisował. Prawdopodobnie, właściwie to na 100%, byłam jedyną osobą cieszącą się na koniec koncertu. Nie dlatego, że mi się nie podobał ale ponieważ chciałam sobie w spokoju przemyśleć całe zajście. Jako, że mój nastrój w porównaniu do tego w jakim znajdowały się moje towarzyszki był krańcowo różny to trochę im zajęło zorientowanie się, że chyba coś ze mną jest nie halo.
- Zachowujesz się jakbyś co najmniej zdradziła Andrzeja.- zażartowała Ola, biedna dziewczyna nie miała nawet pojęcia jak blisko była.
- Co żeś ty zrobiła?!- spytała Berenika pełnym przerażenia głosem na widok mojej miny.

Siedząc na hotelowym łóżku opowiedziałam im o przebieg  zajścia. Jedyne co mi przychodzi na myśl, gdybym miała porównać prędkość z jaką wyrzucałam z siebie słowa to wystrzał z karabinu maszynowego. Godnym dziecka rozumowaniem miałam nadzieję, że to wszystko zmieni jakby nic takiego nie miało miejsca w wydarzenie sprzed kilku godzin było wytworem wybujałej wyobraźni.
- Co zamierzasz?- uścisk, którym obdarzyła mnie Kłosowa razem z rudowłosą nie przynosił mi ukojenia.
- Powiem mu, jestem mu winna szczerość. Poza tym lepiej, żeby się dowiedział nie przypadkiem tylko ode mnie.- wypuściły powietrze słysząc takie oświadczenie, nie dziwię się im że poczuły ulgę. Chociaż nie… jednak dziwię się bo wyglądało to tak jakby myślały, że będę zaistniały fakt próbowała przed Wroną ukryć. A może chodziło tylko o to, że upewniły się co do czegoś o co mnie podejrzewały. Muszę przestać się nakręcać bo to wszystko pogarsza.

Było mi głupio, że tak dałam się podejść. Jak tak teraz chłodno na to spojrzę i spokojnie przeanalizuję to nie mogę się nadziwić dlaczego tak na niego reagowałam. To jak zachowywał się wobec mnie podczas wystawy niepotrzebnie połechtało moje ego. Choć zabrzmi to pewnie dziecinnie to było mi miło, że mogę się podobać nie tylko Andrzejowi. Chwila nieuwagi i człowiekowi się wszystko wali.


*


      Tak jak już kiedyś mówiłam- nigdy nie należy zakładać czegokolwiek np., że ktoś nie będzie umiał nas zaskoczyć. Po odstawieniu przyszłej pani Kłos do mieszkania Karola udałyśmy się z Bereniką do naszych czterech kątów, gdzie jak się okazało pani Wanda grała z Ptaszyskiem w rozbieranego pokera. Przy czym temu drugiemu, mówiąc ogólnikowo, nie szło najlepiej o czym świadczył fakt iż siedział przed panią starszą w samych bokserkach. Na ten widok roześmiałam się głośno na co chłopak zmieszany chwycił szybko poduszkę, którą próbował się zakryć.

- Co jak co ale klatę to ty masz całkiem przyzwoitą.- Berenika wydała wyrok po dokładnych „oględzinach” a pan A.W. zarumienił się niczym nastolatka nieprzywykła do komplementów.
- Jak już się ogarniesz to wiesz gdzie mnie znaleźć.- puściłam oczko do mojego chłopaka. Tak swoją drogą to nadal nie mogłam się przyzwyczaić do brzmienia tych dwóch słów. 

 Ścieżka dźwiękowa 2- Selena Gomez - Good For You

Dosyć szybko przerwał mi rozpakowanie po podróży.
- Pojęcia nie masz jak za tobą tęskniłem.- czuję jego spokojny oddech na szyi gdy jeździ po niej nosem. Słyszę jak drzwi na korytarz zamykają się za panią Wandą i jej wnuczką.
Obraca mnie do siebie i zaczyna całować. Jego ręce zjeżdżają coraz niżej aż łapie mnie za uda i podnosi do góry tak, żebym mogła objąć go nogami. Kładzie mnie delikatnie na łóżku i powoli, niespiesznie guzik po guziku rozpina bluzkę, nie przestając przy tym znaczyć mojej skóry ognistymi śladami pocałunków. Po chwili jego usta schodzą niżej. Całuje moją, szyję, brodę, nagą skórę obojczyków, namiętnie i z pasją. Kiedy zamykam oczy mam wrażenie jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć z piersi. To w jaki sposób mnie dotyka, jego pocałunki… wszystko było takie uzależniające.

Mimowolnie wyrywa mi się cichy jęk na co ten reaguje pełnym zadowolenia mruknięciem. Czuję jak podciąga mi spódnicę do góry i wsuwa dłoń między uda.
- Nie!- nagle trzeźwieję i zrywam się siadając na skraju łóżka drżąc. Nie mogę, nie teraz kiedy... muszę najpierw wszystko mu powiedzieć.
- Hej, wszystko w porządku?- inny facet zaczął by być może w podobnej sytuacji rzucać bluzgami ale nie on. Siada obok i obdarza mnie pełnym zatroskania spojrzeniem.

- Andrzej ja… Musisz o czymś wiedzieć.- mówienie o sytuacji z Lukiem przychodzi mi z trudem. Gardło mam tak ściśnięte jakby ktoś próbował zacisnąć na nim niewidzialną obręcz. Aż dziwne, że jestem w stanie artykułować w miarę zrozumiale poszczególne zdania. Obserwuję powoli zmieniający się wyraz jego twarzy aż nie może tego znieść i chowa ją w dłoniach.
- Proszę powiedz coś...- szepczę ledwo słyszalnie niczym cichą modlitwę o przebaczenie. Podnosi wzrok a w jego oczach jest tyle bólu, że aż zapiera mi dech.
- Muszę iść.- podnosi się z miejsca i zakładając naprędce ubranie, które przed minutami z niego zdrałam, wychodzi z mieszkania. Nie mówi nic, nie krzyczy, nawet nie trzaska drzwiami.
Najgorsze uczucie to rozczarowanie rysujące się na twarzy ukochanej osoby. nie ma nic gorszego niż rozczarować osobę dla której jest się gotowym zrobić wszystko.
W tej chwili wiem jedno- teraz wszystko zależy od niego. 

.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-. 

Czytasz? Skomentuj! 
Żeby się bardziej nie pogrążać powiem tylko tyle, że w następnym rozdziale wyjaśni się postępowanie Andrzeja w końcówce tej części. 

Do następnego,
 Artis.

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 21

Ścieżka dźwiękowa 1- Bridgit Mendler - Love will tell us where to go


[perspektywa Andrzeja]

Próbuję jakoś nazwać kotłujące się we mnie uczucie, które zrodziło się gdy opisała mi co się stało tuż przed naszym wyjściem z wystawy. Całą to sytuację z wypacykowanym chłoptasiem. Zazdrość. Nienawidzę tego uczucia. To nie tak, że jej nie ufam ja tylko boję się, że może przyjść taki dzień kiedy ją stracę.
Nie muszę zamykać oczu by przywołać chwile sprzed kilkunastu godzin.

Odkąd wsiadła do samochodu wierciła się niespokojnie i sadząc po rzucanych mi ukradkiem spojrzeniach miała nadzieję, że tego nie zauważę.
- Dobra, a teraz mów co się dzieje.- nakazałem tuż po tym jak zaparkowałem pod kamienicą w której mieszkała, na co podała mi zwitek papieru.- Co to jest?- pytam wpatrując się w ciąg cyfr i krótki napis pod nimi.
- Numer telefonu Luke’a.- oznajmia cicho jakby miała nadzieję, że nie usłyszę. Nie wytrzymuję i uderzam w kierownicę tak mocno, że aż czuje prąd przeszywający kości.- Chyba nie masz zamiaru więcej z nim rozmawiać?- niby pytanie ale bardziej wyczuwalna jest w nim rozkazująca nuta.
- Dokładnie. Po tym jak zachowywałeś się, gdy byłam zazdrosna o Sabinę myślałam że zachowasz się nieco inaczej.  Przykro mi, że mi nie ufasz.- nim wysiądzie z auta dostrzegam w jej oczach nieopisany  smutek. Przez dłuższą chwilę siedzę i wpatruję się w kartkę, którą zostawiła po czym niszczę ją i wyrzucam przez okno gdzie drobne kawałki porywa wiatr.

Powinienem za nią pójść i zrobić coś, cokolwiek. Nie wiem… przeprosić, powiedzieć jaki to głupi jestem skoro myślałem, że coś może do niego mieć ale nie. Siedziałem tam niemal do świtu jak ten idiota i wpatrywałem się w jej okno gdzie w końcu zgasło światło dając znak, że jego lokatorka: a) dała mi znać, że ma dosyć czekania na ten wieczór, bądź b) po prostu poszła spać.
Z treningu odbywającego się nazajutrz pamiętam niewiele, jakieś pojedyncze wyrwane z kontekstu sytuacje. Wszystko stało się wyraźniejsze tuż po, zupełnie jakby ktoś nacisnął włącznik, kiedy zobaczyłem jak czeka na mnie pod halą. Nie płakała ani nie była zła, patrzyła tylko na mnie tym swoim spokojnym wzrokiem.
-Jeśli to co jest między nami ma być trwałe to nie może być tak, że za każdym razem gdy na horyzoncie pojawi się Sabina czy jakiś facet będziemy trząść się ze strachu, że ta druga osoba odejdzie.- nie lubiła bawić się w długie przemówienia i nie inaczej było tym razem. Pokiwałem potakująco głową. To jedna z wielu rzeczy jakie we mnie zmieniła- umiejętność przyznania innym racji do czego jeszcze nie dawno nie byłem zdolny.

Maleńki pokoik oświetlała tylko lampka nocna. Wsłuchiwałem się w spokojny, miarowy odgłos jej oddechu. Bałem poruszyć się, żeby jej nie zbudzić. Usnęła przed chwilą po długiej rozmowie jaką odbyliśmy na każdy możliwy temat. Mimowolnie zaczynam wspominać swoje wcześniejsze życie uczuciowe, te wszystkie dziewczyny które były przed. Nie porównuję ich z Martyną- która byłą lepsza czy gorsza, bo nie o to tutaj chodzi.
Przy niej po raz pierwszy od długiego czasu czuję się swobodnie, nikogo nie udaję, wiem że mogę być sobą. Kolejna myśl jest tak oczywista że aż obezwładniająca. Zastanawiam się co by zrobiła, gdybym powiedział jej iż to właśnie z nią chcę spędzić resztę życia.


[perspektywa Martyny]

Kilka dni temu zadzwoniła do mnie Ola prosząc, żebym ją ratowała. Przy czym mówiła to takim tonem, że pierwsze co przyszło mi na myśl to jakieś nieszczęście w wyniku którego leży teraz połamana w szpitalu. Okazało się tylko, że znajome z którymi miała jechać na koncert do Berlina zrezygnowały w ostatniej chwili i ma dwa wolne bilety a że samej nie uśmiecha się jej tam wybrać to pomyślała o mnie i Berenice. Aż strach pomyśleć, jakby zareagowała gdyby faktycznie coś się stało. Kochana panikara.
Takim oto sposobem po kilku godzinach podróży pociągiem zawitałyśmy nad ranem do stolicy Niemiec, gdzie miałyśmy tylko na tyle energii żeby dowlec się do hotelu gdzie padłyśmy ledwo żywe.

- Tyśka śpisz?- od jakiegoś czasu słyszałam jak Berenika przewraca się z boku na bok i czekałam aż się odezwie.
- Jak najbardziej i rozmawiam z tobą przez sen.- odpowiedziałam na co oberwałam poduszką.- Ty to serio sadystka jesteś, takie brutalne przebudzenie mi zgotować.- potarłam piekące oczy.
- Bo potrzebuję się wygadać, mam problem i nie wiem co powinnam zrobić.- rudowłosa nerwowo skubała poduszkę drżącymi palcami.
- Ty go lubisz.- położyłam się na łóżku podpierając brodę o ręce.
- Niby kogo?- spojrzała na mnie zbita z pantałyku.
- Już ty dobrze wiesz kogo, Wojtka oczywiście.- słysząc imię Włodarczyka zaczerwieniła się po czubki uszu.- Ha! Wiedziałam, po prostu wiedziałam! Mój szósty zmysł jest niezawodny!- zerwałam się i zaczęłam odstawiać dziwaczny taniec radości.
- Zwariowałaś czy jak, weź ty się uspokój.- jakoś udało się jej zmusić mnie, żebym usiadła.- Masz mnie, lubię go i nie wiem co z tym zrobić. Przyzwyczaiłam się, że jeśli mam już na kimś polegać to na sobie. Lubiłam to moją samowystarczalność aż..
- …pojawił się on.- zupełnie jakbym widziała siebie sprzed kilku miesięcy, tylko że teraz rolę się odwróciły a ja kompletnie nie wiedziałam jak mam jej pomóc, czy coś poradzić.- Pamiętasz co mi kiedyś powiedziałaś? Że człowiek jest stworzeniem stadnym. Myślę że masz w tej kwestii rację. Ty mi tu nie przewracaj oczami.- pogroziłam jej palcem.- Do  pewnego momentu niektórzy wolą radzić sobie sami ale prawda jest taka, że przychodzi taki moment kiedy bez grupy bliskich osób, rodziny  czy chłopaka- tu szturchnęłam ją lekko i zobaczyła iż uśmiecha się niepewnie- nie umiemy funkcjonować.

- Ty i te twoje mądrości.
- Uczyłam się od najlepszych.- znowu cios poduszką.- Ja cię tu komplementuję a ty mnie bijesz?
- Jak słusznie kiedyś zauważyłaś mam zryty beret.- pokazała mi język. Zarówno ona jak i  pan W.W. są pozytywnie zakręceni aż strach pomyśleć co wyjdzie gdy połączyć ich w parę. Mimo wszystko życzę im jak najlepiej.
Usłyszałyśmy jak drzwi lekko skrzypią i po chwili dołączyła do nas Ola, która na niskim stoliku postawiła trzy kawy.
- Życie mi ratujesz!- na jeden z gorących kubków rzuciła się moja bełchatowska współlokatorka.- Kocham cię!
- Strasznie kochliwa się ostatnio zrobiłaś.- rozbawiona pokręciłam głową.
- Mi przecież nie o to chodziło.- rzuciła mi spanikowane spojrzenie znad napoju.
- Cieszę się, że humory wam dopisują ale pora się zbierać.- dziewczyna Kłosa zdołała opanować śmiech jaki wywołała u niej oglądana scenka i zamachała nam przed nosami zawieszonymi na smyczach identyfikatorami. Coś mi się nie zgadzało, przecież bilety wyglądają inaczej… złapałam za jedną z kartek i przeczytałam widniejący na niej napis. „Akredytacja prasowa”.
- Kocham cię!- rzuciłam się blondynce na szyję kiedy zrozumiałam co to oznacza.
- No i kto tu jest kochliwy?-  Berenika podparła się pod boki co wyglądało dosyć komicznie i wywołało u naszej trójki atak śmiechu.


*

Na początek kilka słów wyjaśnienia w kwestii mojej reakcji  i wyznawania miłości Kłosowej. Już w Polsce, gdy okazało się że na wiadomym koncercie zagra Maroon 5( będący moim ulubionym zespołem), ciśnienie skoczyło mi dużo ponad normę z radości a teraz okazuje się, że dzięki akredytacji będę wszędzie mogła wcisnąć swój nos. No może prawie wszędzie, do garderoby i paru bardziej „prywatnych” miejsc mnie raczej nie wpuszczą a szkoda.
Na pytanie jakim cudem udało się jej coś takiego załatwić Ola oznajmiła, że „ma się te swoje znajomości” i uśmiechnęła się tajemniczo. Nie chce mówić to nie, jej sprawa.
- Uspokój się na litość boską.- Berenika ścisnęła mnie mocno za rękę gdy stałyśmy w kolejce przed Berlińską halą O2 World i czekałyśmy aż nas wpuszczą do środka.
- A ty się tak nie spinaj.- szturchnęła ją dziewczyna Kłosa.- Nie można być wiecznie poważnym. Pamiętajcie- żadne prawa i zasady nie zabronią nam zabawy!- zabawnie  zakręciła biodrami na co wnuczka pani Wandy uderzyła się otwartą dłonią w czoło.

Ochroniarz wpuszczający ludzi do środka sprawdził nam wejściówki a nasze wygłupy skwitował pobłażliwą miną. Niecierpliwie poprawiałam założone na ten wieczór ciuchy. Dziewczyny zaczęły żartować, że cierpię na nerwicę natręctw. Nawet nie próbowałam tłumaczyć im swojego zachowania. Owszem, cieszyłam się że będę mogła zobaczyć swój ulubiony zespół na żywo ale kiedy uświadomiłam sobie z czym to się wiąże przeszedł mnie lodowaty dreszcz. Jedni boją się ciemności inni pająków. Ja od zawsze odczuwałam irracjonalny lęk kiedy miałam znaleźć się w niekontrolowanym tłumie. Wiele bym dała, żeby był przy mnie Andrzej, może jego obecność przyniosła by mi ukojenie. Gdy okazało się, że w naszym sektorze nie panuje aż taki wielki ścisk nieco się rozluźniłam i poczułam się pewniej.

- Levine to niezłe ciacho.- stwierdziła Ola rozmarzonym głosem na co przytaknęło jej kilka stojących najbliżej dziewczyn.
- Dobrze mówisz, wódki Ci dać.- zgodziła się z nią Berenika a ja korzystając z okazji uwieczniłam ich rozanielone miny.
- Jednak to prawda, gdy kto coś ma to chce więcej.- starałam się przekrzyczeć dźwięki pierwszej piosenki. Podczas gdy moje przyjaciółki wraz z innymi śpiewały kolejne utwory ja, korzystając z przywileji jakie dawała mi akredytacja, przemieszczałam się z miejsca na miejsce cykając niezliczoną liczbę zdjęć. Nadal byłam spięta (przez moją fobię) ale wychodzę z założenia, że lęki trzeba przezwyciężać i do pewnego momentu udawało mi się to. Sytuacja zaczęła się pogarszać gdy weszłam pomiędzy znajdujących się pod wyraźnym wpływem nastolatków. Popychana z każdej strony, potykając się o własne nogi udało mi się wydostać na korytarz. Jest dobrze, nie masz się czego bać. Powtarzałam sobie jak mantrę.

Ścieżka dźwiękowa 2- Maroon 5 - Animals

Siedząc z zamkniętymi oczami na podłodze powoli odzyskiwałam jasność myślenia. Choć przytłumione ale nadal wyraźne docierały do mnie tony piosenki Animals.
- Jak zwykłe pięknie wyglądasz.- byłam bliska powrotu na halę kiedy usłyszałam jego głos. W pierwszym momencie pomyślałam, że mam omamy słuchowe bo podobno wrócił do ojczyzny i nie jest możliwe, żeby był w tym miejscu na dodatek w tym samym czasie co ja. Z jękiem rezygnacji obróciłam się na pięcie.
- Cześć Luke.- przywitałam się niechętnie z Amerykaninem i jednocześnie starałam się obmyślić plan jak go spławić.- Co ty tutaj robisz?- na poważnie brałam opcję, że mnie szpieguje
- Zazwyczaj gdy ktoś komuś daje numer telefonu oczekuje, że ta osoba zadzwoni.- nienawidzę jak ktoś zmienia temat i nie odpowiada na zadane pytanie.
- Chyba, że nie ma na to najmniejszej ochoty i nie widzi w tym sensu.- chciałam buntowniczo zapleść ręce na piersi ale przeszkadzał mi w tym zawieszony na szyi aparat.
- Jest to jakieś wytłumaczenie- w jego spojrzeniu dostrzegłam niebezpieczny błysk- tylko, że ja go nie kupuję.

- Masz do tego pełne prawo.- zastąpił mi drogę kiedy spróbowałam go wyminąć.
- Dlaczego nie chcesz dać nam szansy?
- Nam?! Jakim znowu nam?!- pewnie byłabym mu przyłożyła gdyby nie fakt, że tak mnie zaskoczyło to co usłyszałem iż przez mgnienie oka nie wiedziałam jak zareagować.- Posłuchaj jesteś w miarę sympatycznym facetem- powiedziałam nieco spokojniej- ale między nami nigdy nic nie będzie.
- Nie byłbym tego taki pewien.- wszystko wydarzyło się niesamowicie szybko. Objął mnie mocno w pasie, przycisnął do siebie i jak gdyby nigdy nic pocałował. Stałam tam jak ostatnia idiotka, sparaliżowana i niezdolną do najmniejszej reakcji co ten bezczelnie wykorzystywał.

.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.- .-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.- .-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

CZYTASZ? SKOMENTUJ!
Macie prawo mnie znienawidzić za końcówkę.
 P.S. Final Six jest nasze! :)

Do następnego,
Artis